Felietony

Śmierć Prince'a (lub innego celebryty*) oznacza w internetach złote żniwa

Maciej Sikorski

Fan nowych technologii, ale nie gadżeciarz. Zainte...

Reklama

Umarł Prince, jedna z legend branży rozrywkowej, muzyk, który przez dekady szokował, wzruszał, inspirował i po prostu robił dobrą muzykę. Wiadomość smutna, ale nie z punktu widzenia serwisów internetowych - dla nich to zdarzenie, które może wygenerować sporo klików. Sprawę trzeba jednak odpowiednio rozegrać, nie wystarczy jeden tekst z informacją o śmierci plus jeden wspominkowy - to musi być cały pakiet. Bogaty i poruszający wszystkie możliwe kwestie. Nawet rodzaj skarpetek noszony przez znanego nieboszczyka.

Prince jest przykładem, świeżym przykładem, zjawiska, które zyskuje na popularności. To swoisty festiwal pośmiertnych internetów, który niedawno obserwowaliśmy także w przypadku Davida Bowie. A za jakiś czas zostanie on ponownie przeprowadzony, potrzebna jest "jedynie" śmierć kogoś znanego. Najlepiej, by nie był to zwykły artysta, jakaś szeregowa postać, lecz ikona. Nie musi być związana z rozrywką, znany sportowiec, polityk czy biznesmen też się nada. Pełnia szczęścia pojawi się wtedy, gdy umrze kontrowersyjna postać.

Reklama

Takie skarpetki nosił Bowie

Podejrzewam, że spora część z Was doskonale wie, o czym mowa. Po śmierci kogoś znanego serwisy (nie, nie dotyczy to tylko portali - zjawisko można teraz obserwować nawet w miejscach, które wyjściowo zajmują się np. nowymi technologiami) ścigają się, by napisać o tym jak najszybciej. Gdy już poinformują o samej śmierci, zaczyna się walka na ilość i pomysłowość. Bo napisać można dosłownie o wszystkim. Zestawienie najlepszych piosenek Bowiego czy Prince'a albo przypomnienie kluczowych momentów w ich karierze byłoby jeszcze zrozumiałe, chociaż można to zamknąć w jednym wpisie. Tymczasem...

Tymczasem patrzymy na ranking najlepszych fryzur, zestawienie kochanek, wybór najlepszych skarpetek, jakie uchwyciły kamery, listę projektantów, których ubrania nosili, spis instrumentów, z jakich korzystali, wyliczenie konfliktów z prawem, które mieli na koncie, wybór najlepszych cytatów, slajdowiska z innymi znanymi osobami... Tego może być cała masa, nie ma limitów i barier. Oczywiście im więcej, tym lepiej, ale trzeba się spieszyć - następnego dnia temat będzie już interesował mniej. Zwłaszcza, gdy umrze inna znana postać, a przecież nie jest to niemożliwe. Zawsze jest cień nadziei.

Prince umarł, a firmy robią sobie reklamę!

Wspomniany proceder nowy nie jest i od dawna wzbudza u mnie niesmak, ale dzisiaj uniosłem wysoko brwi, gdy zobaczyłem, że jeden z serwisów, który nie stroni od takich zestawień, zarzucał firmom, że promują się na śmierci Prince'a. Te biznesy wspomniały o artyście np. w mediach społecznościowych i porównały się do niego albo zmieniły logo nawiązując do piosenkarza. Słabe. Ale czy może to wytykać strona, która robi równie słabe rzeczy? Na dobrą sprawę, to kolejny typ wspomnianych zestawień: zobacz, jak firmy próbują wybić się na śmierci artysty. Wyższa szkoła jazdy.

Reklama

Ktoś stwierdzi, że to żadne novum, że takie żerowanie istniało na długo przed pojawieniem się Internetu. I niestety będzie miał rację. Ale dzisiaj to zjawisko sięga już granic absurdu i niestety dna. W tym wszystkim coraz mniej myśli i mówi się o tym, że umarł człowiek. Nie tylko postać dużego formatu, ale po prostu człowiek. A próba uczczenia jego pamięci (czytaj nabijanie klików) znajduje się na stronie między filmem z kichającą pandą i zdjęciem krateru na Księżycu, który przypomina kształtem penisa. Przynajmniej tak twierdzi autor. Albo jakiś trefniś z mediów społecznościowych, którego cytuje autor.

Obserwując to wszystko, zakładam, że internety nie powiedziały jeszcze ostatniego słowa - kolejne zgony znanych i lubianych mogą nas jeszcze wbić w fotele.

* Nim ktoś się oburzy, że nazywam Prince'a celebrytą - słowo jest dość pojemne, a serwisów nie interesuje kto umarł, ważne, by nazwisko było choć trochę kojarzone.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama