Felietony

Prima Aprilis to cringe i dramat. Powodów jest wiele - a ten najważniejszy

Jakub Szczęsny
Prima Aprilis to cringe i dramat. Powodów jest wiele - a ten najważniejszy
Reklama

No, jak tam, Kochani? Daliście się wpuścić w maliny i złapaliście się w primaaprilisową zarzutkę? Tak? To mi przykro. Nie? To winszuję. Dzisiaj tego będzie mnóstwo, więc uważajcie. Nienawidzę tego dnia szczerze - szczególnie dlatego, że po pierwsze: każdy się dzisiaj zarzutek spodziewa - a i tak niektórzy próbują je robić. Po drugie: większość żartów to tzw. "cringe" - czyli coś, co wywołuje nieprzyjemnie poczucie żenady. I po trzecie: walczymy z dezinformacją.

Tak. Walczymy z dezinformacją, ale obchodzimy dzień w którym można je swobodnie robić! To świetny moment dla marketerów, twórców informacji prasowych, social media ninjów i influencerów na leciutko cringe'owe grzeszki. Dobre zarzutki to coś, co znaleźć trudno. Znacząca większość, to generalnie wywołujące ciężkie poczucie żenady żarty, których autorzy (osamotnieni w tym uczuciu) uważają, że są ciekawe i śmieszne. Prima Aprilis odrobinę popsuto ze względu na fakt, iż po prostu było tego zbyt dużo. Był czas, gdy żarty były odkrywcze i śmieszne. Teraz już nie ma czasów i trudno jest cokolwiek wybrać.

Reklama

A to wszystko dzieje się w momencie, gdy nie jest nam do śmiechu. Wiele firm (całe szczęście) zrezygnowało z obchodzenia Prima Aprilis, trochę z obawy o zły odbiór Internautów, którzy mogliby uznać że to zwyczajnie chamskie robić sobie żarty w momencie, gdy w Ukrainie giną ludzie. Sam - będąc gorącym przeciwnikiem tego święta - wydałem podobną opinię dla innego niż Antyweb podmiotu, z którym współpracuję. To nie jest czas na robienie sobie jaj, może kiedyś będzie lepszy. No i wiecie, Drodzy Państwo - jesteśmy w samym środku wojny informacyjnej. A wroga mamy niezwykle silnego, Rosja i jej jeszcze bardziej złowieszcza abominacja - ZSRR, mają "świetne" tradycje jako twórcy alternatywnych rzeczywistości.

Niech żarty robią sobie ci, którzy potrafią. I którzy po to żyją

A nawet oni nie chcą! Spojrzałem dziś na ASZDziennik, serwis który po to istnieje, aby wykrzywiać rzeczywistość. Więc jemu należy wybaczyć ewentualnie robienie sobie jaj. Dzisiaj od nich nie ma nic - przynajmniej na moment pisania tego tekstu (1.04 / 15:00). A ich bym podejrzewał jako pierwszych, którzy postanowią się popastwić nad jakimś tematem. Nie ma. Szanuję.

Wpadam na JoeMonstera, jest zestawienie wydarzeń, które rzeczywiście miały miejsce z takimi, które okazały się "fake'em". Żadnych większych prób robienia sobie jaj, nikt nic nie postanowił stworzyć. A po JoeMonsterze bym się tego szczerze spodziewał. Również marki - jak widzę - odżegnały się od prima aprilis w większości. Gartka infleucerów gdzieś tam obrzuca się pomniejszymi próbami zrobienia siebie nawzajem w konia, ale w mało zasięgowy sposób.

Chyba wszyscy czujemy ten odór, wręcz smród który nie pozwala nam żywo reagować na podobne żarty - a także je tworzyć. Gdzieś tak głupio byłoby próbować silić się na śmieszność w momencie, gdy komuś wali się sufit na głowę - dlatego, że jakiś kagiebista na najwyższym urzędzie w Rosji postanowił zdenazyfikować i zdemilitaryzować Ukrainę.

Ale są tacy, którzy robią sobie żarty na co dzień. Prima Aprilis trwa u nich cały rok!

Wystarczy spojrzeć na takiego Janusza Korwina-Mikkego - polityka, idola młodzieży która niekoniecznie by polubiła jego poglądy w rzeczywistości, ale po prostu lubi śmiesznego dziadka, który masakruje lewaków, kobiety, niepełnosprawnych, Ukrainę i tak dalej.

Są też tacy, jak jeden taki kontrowersyjny bloger - niegdyś walczący z Owsiakiem, potem z systemem, a następnie sprzymierzył się z dosyć "ciekawym" obozem wyjaśniającym pandemię jako sterowany przez elity incydent. Jak to zaczęło dogasać, a zbliżała się wojna w Ukrainie - przeniósł swoje zainteresowanie na ten tematy wschodu. A teraz w jego ramach wypowiada się tak. Intencjonalnie go tutaj nie promuję. Przy okazji - gratulacje z powodu 17 tysięcy obserwujących na Twitterze, Panie Piotrze.

A tutaj - na deser - dr Paweł Basiukiewicz: człowiek, który nauce powiedział "hola, hola!" - leci na grubo, przeczy prawidłom dyscypliny, której uczył się długo i co zdecydowanie najgorsze: najpewniej w to wierzy. Teraz już wiecie, dlaczego walka z fake newsami jest tak niesamowicie trudna?

Reklama

Fake newsy to problem każdego. Twój również

Jeżeli bezrefleksyjnie skaczesz po stronach, portalach, mediach społecznościowych i nie przejmujesz się weryfikację faktów - możliwe, że wpadniesz prędzej lub trochę później w sidła dezinformacji. Stąd już jest niedaleka droga do wiary w teorie spiskowe oraz skrzywionego światopoglądu. Zastanów się, komu tak na dobrą sprawę to odpowiada?

Wrogowi. Pisałem już o tym i powtórzę po raz kolejny. Podczas, gdy za wschodnią granicą mamy wojnę kinetyczną oraz niesamowicie mocne, skoordynowane działania ośrodków propagandowych, w Polsce i ogółem na zachodzie - mamy do czynienia z walką - w kontekście informacyjnym. Każdy może być ofiarą. Grunt to nie dać się złapać.

Reklama

Spokojnego weekendu, Drodzy Czytelnicy.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama