Czy to, że każdy producent pokaże co roku nowe urządzenie naprawdę działa na korzyść użytkowników? Uważam, że nie. Co więcej - mam powody by sądzić, że twórcy smartfonów spokojnie mogliby pokazywać nowe telefony co 2-3 lata i odbyłoby się to z korzyścią dla wszystkich.
Na początku chciałem zaznaczyć, że dzisiejszy wpis będzie wyłącznie moim zdaniem tym temacie. Pomimo, że zawsze podkreślam w tekstach, że dana opinia należy tylko do mnie, widocznie robię to niewystarczająco skutecznie. Nie widzę innego wyjaśnienia na to, że pojawiają się sugestie, jakobym uważał swoje stanowisko za powszechnie przyjęty dogmat. Otóż - tak nie jest. Co więcej, tym razem mam wrażenie, że w swoim myśleniu w tym temacie jestem mocno odosobniony. Teza którą chcę dziś obronić brzmi: Premiery nowych urządzeń co roku są zbędne. Dlaczego tak sądzę? Mam trzy powody, żeby tak myśleć.
Powód numer 1: Telefony starzeją się dużo wolniej, niż chcą tego producenci
Pamiętacie premierę Samsunga Galaxy S7? Kiedy wprowadzany był w pierwszym kwartale 2016 roku, jego Exynos 8890 i 4 GB RAM robiły wrażenie. Dziś może taki zestaw nie wzbudzi już takiej sensacji, ale w benchmarkach wciąż wygrywa np. z modelem A50 i zrównuje się wynikiem z A51. Tak, 4 letni smartfon wciąż góruje nad średniakiem, za którego trzeba zapłacić około 1600 zł. I owszem - nowsze modele dostaną najświeższe łatki bezpieczeństwa i mogą liczyć na kolejne inkarnacje Androida, ale w dzisiejszym wpisie skupiam się jednak na elemencie hardawe'owym sprzętu. A ten w S7 zdecydowanie daje jeszcze radę, co zapewne potwierdzą osoby, które go używają. Bardzo podobnie jest z innymi exflagowcami z tamtego okresu - Huaweiem Mate 9 czy iPhonem 7. Pomimo tego, że producenci chcieliby nas zapewnić, że tylko dzięki ich najnowszemu telefonowi możemy mieć niesamowity "experience", to urządzenia sprzed kilku lat wciąż świetnie wykonują powierzone im zadania.
I tak - zgadzam się, że kolejne smartfony z topowej linii Samsunga czy Huaweia były wydajniejsze, miały lepsze aparaty i nowe podzespoły, jak np. czytnik linii papilarnych pod ekranem. Jednak tutaj bardzo płynnie przechodzimy do kolejnego z powodów.
Powód numer 2: Przełomowe funkcje czy dobre zmiany w designie nie pojawiają się co roku
Jeżeli śledzicie rynek urządzeń mobilnych, zapewne pamiętacie, że po roku 2016 większość producentów zrezygnowała z unikalnego dla siebie sposobu projektowania telefonów na rzecz "ogólnie przyjętego" w danej chwili w branży designu (patrzę w twoją stronę, Motorola). Najpierw wszyscy chcieli upodobnić się do Samsunga Galaxy S8, wyrzucając fizyczny przycisk poniżej ekranu. Potem do iPhona X, dodając notcha. Notch zamienił się następnie w "łezkę", aby w końcu stać się otworem w samym ekranie. Jak widać, większość z tych "dróg" była raczej ślepym podążaniem za trendem, a nie przemyślaną konstrukcją dobrą dla użytkownika. Sam otwór w ekranie zapewne zostanie z nami jeszcze przez jakiś czas, dopóki technologia umieszczania kamerek pod ekranem nie nabierze znamion użyteczności. Najbardziej nieudaną drogą z tych wszystkich były moim zdaniem wysuwane kamerki. I wygląda na to, że to one najszybciej umarły śmiercią naturalną. W międzyczasie jednak telefony z nimi trafiły do sporej grupy konsumentów. Gdyby nie presja na coroczne premiery, być może ci ludzie otrzymaliby telefony, które są po prostu lepiej przemyślane pod kątem projektowania.
Z dodatkowymi funkcjami telefonu jest jeszcze śmieszniej. Producenci starają się dziś bardzo mocno, by upchnąć do swoich produktów nowości, mające je odróżnić od poprzednich modeli. Często w tym wszystkim ich funkcjonalność schodzi na dalszy plan. Do głowy przychodzi mi tu m.in. LG ze swoimi "gestami powietrznymi" które działają jak chcą czy też Samsung ze swoim pulsometrem, który po latach finalnie trafił tam, gdzie powinien, czyli do smartwatcha. Jednak jeżeli chodzi o naprawdę użyteczne zmiany, do jakich zaliczam (na przestrzeni lat) np. czytnik linii papilarnych w ekranie czy optyczny zoom w smartfonach, to takie nowości nie są prezentowane co roku. W tym wypadku dużo częściej jest tak, że jakiejś firmie zewnętrznej udaje się opracować taką technologię jako pierwszej (w przypadku czytnika w ekranie było to Synaptics) i następnie producenci prześcigają się w jej implementacji w swoich urządzeniach. Przykład Apple pokazuje jednak, że nie zawsze warto być pierwszym, a dużo ważniejsze jest dobre dopracowanie danej technologii. Wydłużenie procesu produkcyjnego zdecydowanie by w tym pomogło. A skoro już przy Apple jesteśmy...
Powód numer 3: Apple wznawia produkcję iPhone X
Jak zapewne wiecie, z rodziny IPhone Xs, Xs Max i Xr najlepiej sprzedał się ten ostatni. Trochę się temu nie dziwię - najtańszy iPhone, pomimo ekranu LCD z niską rozdzielczością i gorszego aparatu. przyciągał ludzi dobrym stosunkiem ceny do "marki". To co wtedy rzuciło mi się w oczy to to, że podstawowe modele, czyli X i Xs sprzedawały się na tyle poniżej oczekiwań, że Apple wznowiło produkcję iPhona poprzedniej generacji - X. Nic tak wyraźnie nie pokazuje, że zmiany w danym urządzeniu są bardzo małe, jak fakt, że ludzie wolą kupić poprzedni model. Czy więc Apple zrobiłoby lepiej, nie prezentując Xs i Xs Max - tego nie wiem, bo nie mam wglądu w ich wyniki finansowe. Pamiętajmy, że za każdym urządzeniem stoją nakłady na R&D, koszty produkcji czy marketingu, które sprawiają, że nawet urządzenie, którego części składowe kosztuję 400 dolarów sprzedawane jest za 1000. W przypadku rzadszych premier przynajmniej część tych kosztów można zredukować. Powstaje więc pytanie:
Czy jest szansa na premiery co 2-3 lata?
Moim zdaniem - na razie nie. Co więcej, widać że branża idzie obecnie raczej w przeciwną stronę - Huawei czy OnePlus prezentują już nowe urządzenia co pół roku, a był moment, w którym Motorola co miesiąc pokazywała nowe smartfony z serii One (Vision, Action etc.). Wydaje się, że każdemu taka strategia pasuje - producenci nakręcają sobie sprzedaż, my mamy o czym pisać, a użytkownicy mają poczucie, że obcują z najnowszą technologią. Jestem jednak zdania, że gdyby premiery odbywały się co 2-3 lata, to wszyscy mogliby na tym sporo zyskać. Uważam, że sprzedaż producentów utrzymałaby się w dłuższej perspektywie na takim samym poziomie - po prostu więcej osób kupiłoby dany model. Sami użytkownicy natomiast zyskaliby poczucie, że pomiędzy nowym a starym telefonem faktycznie występuje duża różnica jakości i prędkości działania. Byliby też mniej narażeni na to, że producent zaimplementuje w urządzeniu nieprzemyślaną funkcję, żeby tylko nadążyć za bieżącymi trendami. Patrząc na to, że już teraz np. mechanizmy wysuwanych kamerek potrafią się na potęgę psuć, mam wrażenie, że taka strategia przyczyniłaby się do znacznego ograniczenia liczby elektrośmieci, ponieważ producenci musieliby projektować urządzenia tak, by ich cykl życia był po prostu dłuższy.
Obawiam się jednak, że póki co jednak taki pomysł pozostaje tylko w mojej głowie. Chętnie jednak poznam Wasze zdanie na ten temat. Czy uważacie, że coroczne premiery są potrzebne?
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu