Felietony

Ministerstwo Cyfryzacji przygotowało kolejną aplikację przeciwko Koronawirusowi. Będzie działać tak jak poprzednia?

Krzysztof Rojek
Ministerstwo Cyfryzacji przygotowało kolejną aplikację przeciwko Koronawirusowi. Będzie działać tak jak poprzednia?
Reklama

Rząd nie poddaje się w walce z nowym zagrożeniem przy użyciu aplikacji mobilnych. Nowy pomysł Ministerstwa Cyfryzacji ma zapobiec wybuchowi kolejnej epidemii. Mam jednak złe wieści - nie sądzę by ProteGo kiedykolwiek odniosło zamierzony sukces.

Naturalne jest, że już teraz ludzie zaczynają zadawać sobie pytanie: "Co będzie, gdy to wszystko już się skończy?". Myślenie o tym, jak ułożyć życie po pandemii jest naturalne, szczególnie, jeżeli chodzi o próby wymyślenia sposobu na  zapobiegnięcie powtórzeniu się takiej sytuacji. Cieszyć może więc fakt, że w przyszłość wybiegł także polski rząd, prezentując nową aplikację ProteGO. Od niezbyt kreatywnej nazwy ważniejszy ma być jednak cel jej powstania. Ma ona bowiem uchronić Polaków przed powtórną epidemią koronawirusa.

Reklama

Ministerstwo Cyfryzacji pracuje nad nową aplikacją...

W swoich założeniach ProteGO to aplikacja mająca pokazać nam, czy mogliśmy zarazić się wirusem poprzez kontakt z osobą chorą. Jak? W bardzo prosty, a jednocześnie niemożliwy do wyegzekwowania sposób. Ministerstwo chciałoby, żeby ProteGO znalazło się na telefonie każdego obywatela. Ten w aplikacji zaznaczyłby, czy obecnie jest zdrowy, czy też chory. Aplikacja następnie działałaby w tle i, wykorzystując protokół Bluetooth, nieustannie sprawdzałaby, z jakimi innymi urządzeniami przebywa w pobliżu. W przypadku, gdy zachorujemy i zaznaczymy to w aplikacji, ta wysyła powiadomienia do swoich kopii na telefonach osób z którymi mieliśmy kontakt. Dostają one krótką informacje, że miały styczność z zarażonym, bez podawania naszych danych osobowych. Dzięki temu każdy obywatel ma wiedzieć, czy musi poddać się kwarantannie bądź skontaktować się z lekarzem.


Choć cel jest chwalebny, to nie trzeba eksperta by znaleźć w tym pomyśle bardzo wiele dziur. Po pierwsze, aplikacja działa na smartfonach, które jak wiemy nie są zbyt popularne wśród osób starszych, będących w grupie największego ryzyka. Jako, że program do pracy wymaga, by zainstalowali go WSZYSCY Polacy, już samo to eliminuje pomysł jako skuteczny. Aby tak się stało, appka musiałaby być chyba preinstalowana na wszystkich nowych urządzeniach, a i to nie zapewniłoby takiej liczby użytkowników o jakiej marzy Ministerstwo. Zakładając jednak, że jakimś cudem uda się namówić wszystkich do pobrania programu, napotykamy kolejny problem - aplikacja musi być cały czas aktywna by monitorować z kim mamy styczność. Co jeżeli ktoś ją wyłączy bądź zostanie "ubita" przez program zarządzający pamięcią RAM? Co jeżeli wyjdziemy gdzieś bez telefonu/urządzenie nam się rozładuje/będziemy musieli włączyć tryb samolotowy? Poleganie na tym, że cały naród zainstaluje i nigdy nie odinstaluje jednej aplikacji jest w moim mniemaniu niesamowicie naiwne. Pomijam już fakt, że program do swoich operacji wymaga stale włączonego modułu Bluetooth. Nie wiem, czy ktoś osobom z Ministerstwa Cyfryzacji uświadomił, jak mało bezpieczny jest to standard i jak łatwo jest za jego pomocą włamać się i przejąć kontrole nad prawie każdym urządzeniem. Nie do końca też chce mi się wierzyć, że takie rozwiązanie gwarantuje bezpieczeństwo danych. Samo Ministerstwo pisze o tej kwestii bardzo ogólnie i wspomina, że aplikacje mają się rozpoznawać za pomocą "losowych identyfikatorów". Mhm.

...chociaż poprzednia dalej działa "tak sobie".

Jak pewnie zdążyliście zauważyć, nie jestem wielkim fanem nowego pomysłu rządu. Tym bardziej, że poprzedni "produkt", czyli aplikacja Kwarantanna Domowa zdecydowanie nie działa tak jak powinna. Na twittach, którymi podzielił się Paweł Orzech wyraźnie widać, że zadania albo nie są przydzielane, albo informacje o nich docierają do użytkownika z takim opóźnieniem, że razem z nimi przychodzi monit o tym, że nie zostały wykonane. Jeżeli aplikacja miała pomóc służbom, aby te nie musiały odwiedzać wszystkich osób będących w domach, to jej skuteczność w skali szkolnej można ocenić na 2+.

Zdecydowanie bardziej jestem więc za tym, żeby Ministerstwo dopracowało już działający system bądź też skupiło się na usługach programu mObywatel, zamiast inwestowało czas i środki na pomysł, który raczej nie ma prawa się udać. Jedyne, co moim zdaniem ProteGO może dać ludziom to fałszywe poczucie bezpieczeństwa spowodowane tym,  że z systemu skorzysta mikry ułamek społeczeństwa. A fałszywe poczucie bezpieczeństwa, co widać na przykładzie takich krajów jak Włochy, może prowadzić do bardzo nieprzyjemnych konsekwencji.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama