Rząd szykować ma rewolucję prawa telekomunikacyjnego. Nowa ustawia wprowadza szereg kontrowersyjnych zapisów dających szerszy dostęp do naszych danych oraz tego, co robimy w sieci. Już teraz zapisy w niej zawarte są niezgodne z przepisami UE, jednak rządzącym to nie przeszkadza.
Rząd chce większej inwigilacji w Sieci. Państwo chce dostępu do poczty, komunikatorów i czatów
Jak informuje Dziennik Gazeta Prawna, zmiany zaproponowane w nowej ustawie rozszerzają listę podmiotów, które będą zobligowane do przechowywania i w razie konieczności przekazywania danych odpowiednim służbom. Już nie tylko operatorzy telekomunikacyjni będą musieli przechowywać dane użytkowników usług elektronicznych. Do tego grona dołączyć mają dostawcy i firmy oferujące komunikatory internetowe, pocztę e-mail i czaty.
Gazeta przytacza opinię Karoliny Rudzińskiej - podsekretarz stanu w KPRM ds. Unii Europejskiej. Wynika z niej, że proponowane zmiany zawarte w ustawie o Prawie komunikacji elektronicznej - jeśli wejdą w życie - będą niezgodne z przepisami Unii Europejskiej, która wielokrotnie, wyrokami TSUE, podważała przepisy związane z pozyskiwaniem i przechowywaniem danych obywateli, które próbowały być wprowadzane w Niemczech, Francji, czy Belgii. Opinia mówi wprost, że proponowane zapisy „pogłębią zakres niezgodności projektowanych przepisów z prawem UE”. Co ciekawe, zamiast dostosować prawo do wymogów europejskich, osoby odpowiedzialne za projekt nie zamierzają się z niego wycofywać - i idą jeszcze dalej rozszerzając katalog dostawców rozwiązań internetowych
Ta zmiana drastycznie zwiększy ilość danych, do których w niekontrolowany sposób będą miały dostęp służby. Wystarczy przypomnieć sobie aferę związaną z Pegazusem, by zobrazować skalę możliwych nadużyć. Na dodatek nie wiadomo do końca, jacy przedsiębiorcy i jakie dane będą musieli przechowywać, bo pod hasłem „usług komunikacji interpersonalnej niewykorzystującej numerów” może kryć się wiele różnych usług.
- mówi dla Dziennika Gazety Prawnej Wojciech Klicki, prawnik z Fundacji Panoptykon.
Rząd zaostrza kontrolę w internecie. Czy nowe przepisy wejdą w życie?
Słów krytyki nie szczędzą internauci i eksperci. Tym bardziej, że przepisy ustawy nie precyzują dokładnie tego, jak będzie wyglądało zbieranie i przechowywanie danych użytkowników. Wiadomo, że przepisy zostaną rozszerzone o zapisy dotyczące możliwości dokładnej identyfikacji użytkowników - w tym adresy IP czy porty komunikacyjne. Rejestrowane i przechowywane przez 12 miesięcy mają być informacje związane z nazwami użytkowników, podmiotami inicjującymi połączenie, daty i godziny, rodzaj połączenia i czas jego trwania oraz, lokalizacja urządzenia, z którego użytkownik korzysta z konkretnej usługi.
Jak dodaje DGP, dopiero w uzasadnieniu projektu mówi się, że wykaz danych ma zostać określony dopiero w rozporządzeniu odpowiedniego ministra. Zapisy te, zdaniem niektórych ekspertów są także niezgodne z konstytucją, o czym mówi m.in. dr Kamil Stępniak - prowadzący profil konstytucjonalista. W swoim najnowszym wpisie w serwisie Instagram, które możecie zobaczyć powyżej, podaje też, że przeniesienie katalogu danych do rozporządzenia ma być niezgodne z art. 92 ust. 1 w zw. z art. 31 ust. 3 Konstytucji RP.
Uważam, że do zmiany jest cały paradygmat retencji danych w Polsce na potrzeby dostępu służb do tych danych. Obecnie - przypomnę - mamy masowe, niczym nieograniczone i powszechne zatrzymywanie i przechowywanie danych o ruchu i lokalizacji użytkowników telefonii komórkowej, a mamy mieć to zatrzymywanie rozszerzone na wszystkie usługi i wszystkich dostawców usług komunikacji elektronicznej. Takie podejście jest po prostu niezgodne z prawem Unii.
- komentuje dla Dziennika Gazety Prawnej dr Paweł Litwiński, adwokat z kancelarii Barta Litwiński
Źródło: Dziennik Gazeta Prawna z 9 stycznia 2023
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu