Felietony

Prawda skryta za premierą PlayStation 5 Pro

Bartosz Gabiś
Prawda skryta za premierą PlayStation 5 Pro

Zaledwie miesiąc temu, Sony pokazało swoją nową konsolę. Chwaląc ją za moc, którą ukrywa wewnątrz. Dającą jeszcze więcej możliwości dla wszystkich, graficznie wymagających gier. Tylko czy my w ogóle tego potrzebujemy

Minęły już trzy tygodnie od prezentacji Sony ich najnowszej konsoli w przystanku do kolejnej generacji. PlayStation 5 Pro jest bez wątpienia urządzeniem silnym i zdolnym do prezentacji gier na najwyższym dla konsol poziomie. Jednak od pierwszych plotek dotyczących powstawania tej maszynki, zadawałem sobie pytanie, po co?

Dla kogo w ogóle była ta prezentacja?

Nawet pokaz z 10. września, zaplanowany specjalnie dla nowej konsoli, wydawał się być mocno rozproszony i bez wyraźnego celu. Zwróciliście uwagę, jak wiele starych gier migało w tle? Rozumiem, że celem było podsumowanie osiągnięć obecnej konsoli oraz stworzyć materiał do porównania. Tylko że strasznie się to rzucało w oczy i trudno było w pełni się nastawić pozytywnie na jeszcze silniejsze urządzenie. Miałem wrażenie, że zamiast budować napięcie oczekiwania na nową rzecz, przez całą prezentację pokazywano, dlaczego nie warto jej w ogóle kupować.

Inna rzecz, która przyciągnęła moją uwagę; wyobraźmy sobie, że ktoś nas zawołał i pokazuje zrzuty ekranu z każdej z tych gier. Nie możemy się za długo przyglądać tylko spojrzeć i powiedzieć, z jakiej konsoli są te urywki. Nie byłoby to łatwe, bardziej doświadczone osoby pewnie natychmiast poszukały śladów ray-tracingu, ale poza nimi? Wszystkie zaprezentowane gry wyglądają po prostu pięknie. Od ślicznej fotorealistycznej grafiki The Last of Us Part II po różnorodną, stylizowaną Ratcheta i Clanka: Rift Apart. W trakcie prezentacji przewinęła się nawet gra Borderlands, z serii o bardzo szczególnym wyglądzie. Wszystko to prowadziło mnie do jednego wniosku, skrytego za tą prezentacją...

Grafika nie ma już żadnego znaczenia

Premiera tej super drogiej (3500 złotych!) konsoli jest całkowicie bezcelowa. Różnice zauważą wyłącznie ludzie zaangażowani w takie detale, a ci, którym na tym nie zależy, kupią po prostu tańsze urządzenie. Nawet Mark Cerny, w trakcie pokazu PlayStation 5 Pro, zaznaczył, że ponad 75% użytkowników konsoli, woli poświęcić grafikę na rzecz wydajności gry. To sprawiło, że bardziej niż zwykle stałem się świadom mojego otoczenia pod kątem tego co jest popularne wśród różnych graczy i co jest wydawane.

Już za miesiąc odbędzie się finał Mistrzostw Świata w League of Legends, jednej z najpopularniejszych na świecie gier. Czy jest popularna z powodu grafiki? Nie. Czy byłaby popularna gdyby miała gorszą grafikę niż teraz? Prawdopodobnie tak. Inny przykład to oczywiście Fortnite. Wygląda o wiele lepiej niż lata temu w trakcie bety, lecz stylistyka tej gry zachowała swój pierwotny, oszczędny charakter. Sam Steam jest zaś zalany mniejszymi grami do dzielenia frajdy ze znajomymi, często bardzo ubogimi graficznie.

Wróćmy do PlayStation 5. Niedawno miała premierę możliwe, że najlepsza gra, jaka do tej pory została wydana na tę platformę. Astro Bot zachwyca i wciąga wszystkich, którzy spróbują tej gry. Bynajmniej nie dlatego, że ma przepiękną grafikę, lecz ze względu na frajdę i pomysłowość, którą dostarcza. W pewnym sensie jest to też ciekawa laurka prowadząca do tej opinii. W trakcie gry doświadczamy całej historii konsoli i czasów, kiedy rzeczywiście pokonywanie kolejnych, graficznych rekordów miało sens. Od 2D, przez małą ilość poligonów po dzisiejszą fotorealistyczną grafikę.

To jest ważne, żeby wydawcy też to zrozumieli

Różnica między Last of Us, Red Dead Redemption czy God of War pomiędzy różnymi konsolami, jest tak znikoma, że aż brak słów. Jest to przykre, gdy weźmiemy pod uwagę, jak wiele ludzkiej energii te detale musiały pochłonąć. Ile innych rzeczy mogłoby być bardziej dopracowanych lub stworzonych, gdyby nie naciskano na wysoką rozdzielczość listka w tle.

Szokuje mnie jak bardzo sukces Nintendo Switch, nie jest brany pod uwagę. Jasne, sprzedaje się między innymi jako jedyne źródło Zeldy czy Mario, lecz gdyby to był jedyny czynnik, to ludzie poszliby w Steam Decka. W 2024 roku to, za co uwielbiamy gry, na pewno nie jest grafiką. Liczy się wiele innych czynników determinujących nasze zadowolenie. Zatem czy wielcy wydawcy mogliby się skupić po prostu na tym?

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu