Ciekawostki technologiczne

Pracownik Google zamieszkał w ciężarówce: 90% wypłaty zostaje w kieszeni

Maciej Sikorski
Pracownik Google zamieszkał w ciężarówce: 90% wypłaty zostaje w kieszeni
61

Wielu przedsiebiorców, inwestorów, informatyków oraz ludzi innych profesji marzy o zamieszkaniu w Kalifornii, w Dolinie Krzemowej. To dzisiaj Ziemia Obiecana - nie tylko dla ludzi z IT. Miejsce ma jednak swoje wady, a jedną z nich są koszty życia. Kupienie lub wynajęcie mieszkania uderza po kieszeni...

Wielu przedsiebiorców, inwestorów, informatyków oraz ludzi innych profesji marzy o zamieszkaniu w Kalifornii, w Dolinie Krzemowej. To dzisiaj Ziemia Obiecana - nie tylko dla ludzi z IT. Miejsce ma jednak swoje wady, a jedną z nich są koszty życia. Kupienie lub wynajęcie mieszkania uderza po kieszeni nawet osoby pracujące w nowych technologiach. Jak sobie z tym radzić? Pracownik Google zamieszkał w ciężarówce stojącej na parkingu przed budynkiem jego firmy.

Szefowa kupuje dom za miliony

Kilka tygodni temu czytałem o nabytku Ruth Porat, nowej szefowej finansów Google. Kobieta ściągnięta z Wall Street kupiła w Palo Alto dom za 30 milionów dolarów. Ładny, podobno w świetnej dzielnicy i z historią. Ale to nie jest pałac, zamek czy wyspa - to duży dom. A cena kosmiczna. Top menedżer stać, w Nowym Jorku zarabiała świetnie, w Google przywitali ją bardzo hojnie. Innych top menedżerów też stać, bo na kontach mają fortuny. Ale pozostała część społeczeństwa ma już problem.

Temat nagłaśniany jest od kilku lat - pamiętam wystąpienia "zwykłych" mieszkańców Doliny Krzemowej, którzy protestowali przeciwko windowaniu cen nieruchomości. Ta ziemia przyciąga branżę technologiczną, która nie narzeka na brak pieniędzy, więc właściciele gruntów i deweloperzy wystawiają słone rachunki. O ile Facebook, Apple czy Google są w stanie zapłacić krocie za kampusy, o tyle przeciętniak ma problem z wynajęciem lub kupnem czterech kątów. Zwłaszcza, gdy pracuje np. w sklepie, a nie jako programista w jednej ze wspomnianych korporacji.

Czytałem niedawno o szybko rosnącej liczbie bezdomnych w San Francisco i nie ukrywa się, że wpływ ma na to m.in. "magia" Doliny Krzemowej. Ludzie mają problem, by związać koniec z końcem w regionie, w którym ceny ciągle rosną. Mamy zatem drugą stronę medalu, wady gospodarczego sukcesu. Nawet jeśli uznamy, że korporacje technologiczne nie przykładają do tego ręki, to trzeba dodać, że znajdują się inni, ludzie łakomi na szybki zysk, którzy windują ceny.

Mieszkania drogie, będę żył w ciężarówce

Temat poruszam, ponieważ wypłynęła historia pracownika Google mieszkającego w ciężarówce. Tak, w ciężarówce. Prowadzi bloga Thoughts from Inside the Box, o którym zrobiło się głośno w amerykańskich mediach. Młody programista zamieszkał w samochodzie, gdyż żal było mu pieniędzy wydawanych na mieszkanie. Stwierdził, że ceny wynajmu są w San Francisco i regionie bardzo wysokie, a on prawie nie przebywa w mieszkaniu: rano jedzie do kampusu Google, spędza tam cały dzień i wraca wieczorem, by pójść spać. Równie dobrze, można się przecież położyć w samochodzie.

Facet kupił za 10 tysięcy dolarów samochód, ustawił go na firmowym parkingu, wstawił łóżko, szafkę i kilka wieszaków. Prysznic i toaleta? Korzysta z nich w biurowcu (prysznic bierze po wizycie na siłowni - stwierdził, że ma motywację do uprawiania sportu). Posiłki? Jest przecież stołówka Google. Prąd? Ładuje potrzebne rzeczy w budynku pracodawcy. Efekt? Podobno udaje się mu zaoszczędzić 90% wypłaty. Zdołał już spłacić ciężarówkę, rozpoczął się czas "zarabiania". Nad młodym człowiekiem wisi jednak kredyt studencki, więc spora część oszczędzonych pieniędzy ma pójść właśnie na ten cel. A potem kilka lat w samochodzie, by odłożyć coś na przyszłość. Tak, programista zamierza w ten sposób przeżyć kilka lat.

Na swojej stronie młody człowiek podaje zalety i wady tego rozwiązania. Pisze o oszczędnościach, o tym, że nie jest przywiązany do konkretnego miejsca i nie traci czasu stojąc w korkach. Ale przy okazji może być wytykany palcem w korporacji, o wygodach musi zapomnieć, o seksie też. Nie ma lekko. Ale eksperyment ciekawy i podejrzewam, że jego blog zyska na popularności, przybędzie mu czytelników. Zwłaszcza, że na stronie widoczny jest licznik zaoszczędzonych pieniędzy.

Z jednej strony śmieszna sprawa. Faceta można uznać za wariata albo strasznego skąpca, ale część osób stwierdzi pewnie, że to pomysłowy człowiek z głową na karku. Ma rację: po co wyrzucać kasę na łóżko w nieprzyjemnym miejscu poważnie oddalonym od pracy? Z drugiej strony to kolejny sygnał w dyskusji dotyczącej niekorzystnych zmian w Dolinie Krzemowej. Może tropem programisty pójdą inni i na firmowych parkingach zacznie przybywać camperów, busów i ciężarówek. Zamieszkanych...

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu