Gry

Prawie 20 lat czekaliśmy na powrót marki Crash Bandicoot

Artur Janczak
Prawie 20 lat czekaliśmy na powrót marki Crash Bandicoot
Reklama

Crash Bandicoot N. Sane Trilogy został bardzo ciepło przyjęty przez fanów i sprzedaje się fenomenalnie. Trzeba było prawie 20 lat, aby popularny lis powrócił w tak dobrej formie na PlayStation 4. Gracze od dawna prosili o remaster, aż ten w końcu się ukazał i wydaję mi się, że to właśnie w taki sposób powinno się przywracać stare marki. Nie ma nic przeciwko tym wszystkim wersjom HD, ale przystosowanie danego tytułu do obecnych standardów i jednocześnie zachowując magię oryginału to już prawdziwa sztuka. Dlaczego jednak trzeba było tak długo czekać, aż omawiana seria ponownie zagości w domach graczy?

Crash Bandicoot miał swoje najlepsze chwile, kiedy na rynku królowało pierwsze PlayStation. Miliony graczy zakochały się w stworzonym przez studio Naughty Dog lisie. Świetnie zaprojektowane lokacje, ciekawe zagadki, sympatyczni bohaterowie i wiele godzin wspaniałej zabawy. Każda odsłona miała miliony fanów i wszyscy oczekiwali, że seria będzie kontynuowana oraz dostarczy zabawę na podobnym poziomie. Zanim nastał czas panowania PS2, fani otrzymali wspaniałego Crash Team Racing, który mimo upływu lat nadal dobrze się trzyma. Otrzymaliśmy cztery dobre produkcje z jednego uniwersum, które odniosły duży sukces. Co mogło pójść nie tak?

Reklama


Crash zmienia dewelopera

Zaczęło się od zakończenia współpracy między Naughty Dog i Universal Interactive Studios. Prawa do marki nie zostały sprzedane i pierwsi twórcy nie mogli już pracować nad kolejnymi odsłonami, mimo że chęci oczywiście były. Na pewno nie łatwo było pożegnać się ze swoim dzieckiem, ale nic nie dało się zrobić. Kontrolę na Crashem przejęło studio Traveller’s Tales, które obecnie możecie kojarzyć z wielu gier LEGO. To właśnie oni stworzyli na PlayStation 2 kolejną część z podtytułem The Wrath of Cortex. Produkcja ta nie była już tak dobra, jak pierwsze trzy części, ale mocno na nich bazowała i zaczerpnęła z nich wiele elementów. Niestety, nie wszystkie rzeczy przypadły ludziom do gustu. Nowy lis cierpiał na długie loadingi, część poziomów była mocno nietrafiona i znikł gdzieś ten cały klimat. Mimo wszystko, to była całkiem udana produkcja, której nikt nie musiał się wstydzić. Jednak w tym czasie konkurencja nie spała.

Platformówki się zmieniały, podobnie jak oczekiwania graczy. Crash musiał przejść pewne zmiany, gdyż na rynku był już dobrze przyjęty Jak & Daxter oraz Ratchet & Clank. Zanim jednak do tego doszło, ulubiony lis zagościł na handheldzie Nintendo w dwóch odsłonach. Crash Bandicoot: The Huge Adventure i Crash Bandicoot 2: N-Tranced stworzone przez Vicarious Visions udowodniły, że stara formuła nadal dobrze się sprawdza mimo pewnych uproszczeń platformy. Przyzwoita oprawa, wykręcone lokacje, przyjemna ścieżka dźwiękowa i możliwość zabawy na GameBoy Advance robiły wrażenie na tamte czasy. Nadal nie można było mówić o takim sukcesie, jaki udało się osiągnąć na pierwszym PlayStation, ale gry sprzedawały się przyzwoicie.


Przeskok na GameBoya

Marka siedząca wtedy w kieszeni Vivendi Universal Games nadal nie radziła sobie na rynku tak dobrze, jak kiedyś. W 2004 roku postanowiono połączyć dwa uniwersa, gdzie oprócz Crasha był jeszcze lubiany smok Spyro. Pomysł wydawał się dobry, crossover zbierał całkiem przyzwoite oceny, ale gracze chyba oczekiwali czegoś innego. Średnio zaprojektowany świat, nieco odstępująca od standardów oprawa i kilka dziwnych pomysłów w rozgrywce zniechęcały. Postanowiono na dużą ilość mini gierek, uszczuplając jednocześnie te sekwencje, które ludzi lubili najbardziej. Brakowało nieco swobodny znanej z poprzednich odsłon. W ten sposób nie udało się w pełni zadowolić zarówno fanów lisa, jak i sympatycznego smoka. Przygoda na handheldzie Nintendo dobiegła końca i czwartym kwartale 2004 stacjonarne konsole dostały najbardziej zmienionego platformera z udziałem liska.

Crash Twinsanity przeniósł wszystko do pełnego środowiska 3D, poziomy łączyły się w logiczny ciąg, a sekwencje z udziałem Neo Cortexa były świetne. Traveller's Tales Oxford Studio wykonało solidny tytuł, który mógł się podobać. Trochę odstawał od innych marek oprawą, ale oferował kilka godzin przyjemnej rozgrywki. Część osób uważa tę odsłonę za jedną z najlepszych, co także dowodzi, że wprowadzone zmiany okazały się trafne. Problem był natomiast taki, że inni gracze mieli Crasha najprawdopodobniej dość, bo Jak & Daxter, Ratchet, Sly, Klonoa czy Maximo przykuły bardziej ich uwagę. Ciężko było się przebić przez taką konkurencję, tym bardziej, gdy przez pewien czas największe sukcesy osiągnięto na przenośnej platformie. Deweloper dostarczył jedną z lepszych przygód zwariowanego lisa, a i tak nie udało się zadowolić fanów. Nie mniej jednak nikt nie zamierzał się jeszcze podawać. Crash nadal wiele znaczył i chciano to dobrze wykorzystać.

Zabawa z tytanami

Niestety, nie udało się tego dokonać. Crash of the Titans doczekał się wielu poważnych zmian, zarówno w wyglądzie wszystkich postaci, jak i samej mechanice oraz całej otoczce. Chyba chciano przystosować wykreowaną przez Naughty Dog postać do panujących w danym momencie standardów. Zamiast tego dostaliśmy średni tytuł z potworami, gdzie znane i lubiane elementy odeszły na dalszy plan. Niszczenie wszystkiego za sprawą wielkich kreatur nie było tym, czego oczekiwali fani. Nawet historia, która tak naprawdę nigdy nie miała większego znaczenia, wydawała się w tej części głupia i męcząca. Crash of the Titans celował w zupełnie nowych odbiorców, ale nawet i oni nie byli w stanie przekonać się do tego tytułu. Brakowało zagadek, jakiegoś wyzwania i własnej tożsamości. Produkt w miare udany technicznie, ale całkowicie nijaki. Rok później postanowiono spróbować ponownie z podobnym pomysłem w postaci Crash Mind Over Mutant, gdzie można było zbierać potworki. Doszło do tego, że w grze z liskiem ważniejsze były inne postaci niż on sam.

Reklama


Zaliczając takie platformy jak: PlayStation 2, Xbox 360, PlayStation Portable, Wii i Nintendo DS trzeba było pożegnać się z tym wesołym i szalonym bohaterem aż do 2016 roku kiedy to pojawiły się pierwsze przesłanki o remasterze Crasha i świat elektronicznej rozrywki oszalał. Wszystko dlatego, że mówiono o przywróceniu legendarnej trójki gier, w których zakochały się miliony ludzi na całym świecie. Pojawiło się też wiele pytań. Czy to na pewno dobry pomysł? Czy nowy deweloper nie popsuje tego, co było dobre lata temu? Czy w obecnych czasach poczciwy lisek ma w ogóle szanse zainteresować nie tylko starszych graczy, ale i zupełnie nowych, którzy z postacią wykreowaną przez Naughty Dog nie mają nic wspólnego? Emocje rosły z każdym kolejnym zwiastunem. Wszystko wskazywało na to, że posiadacze PS4 dostaną najbardziej oczekiwany remaster.

Reklama

Powrót Legendy

Crash Bandicoot N. Sane Trilogy ukazał się 30 czerwca. Obecnie w serwisie Metacritic tytuł osiągnął wynik 80/100 z 74 recenzji, a także ocenę 8.9 na podstawie opinii graczy. Nie wszystkim ten remaster przypadł do gustu, ponieważ produkcje z przeszłości okazały się dość trudne. Deweloper potwierdził, że chciał przenieść wszystko w 100%, ale dzisiejsza technologia sprawiła, że fizyka w grze, detekcja kolizji, a także inne elementy są bardzo dokładne. Przez taki stan rzeczy niektóre poziomy wywołują wiele złych emocji, szczególnie te z pierwszej odsłony. Dla mnie natomiast studio Vicarious Visions zrobiło to, czego oczekiwałem.


Przywrócili Crasha w chwale, na jaką zasługiwał od dawna. Wielu przed nimi próbowało, ale ostatecznie poległo. Trylogia nie ustrzegła się pewnych zmian zarówno w sterowaniu, jak i trybach rozgrywki czy systemie zapisu. Część rzeczy wydaje się ułatwiać zabawę, chociaż to tylko pozory. Jest trochę trudniej niż kiedyś, ale jest też wyzwanie. W jednym pudełku porządnie zremasterowane dzieła Naughty Dog, pełne trofeów, sekretów, kryształów i postaci uwielbianych od lat. Podobnie jak Oddworld: Abe's Oddysee New N' Tasty, trylogia liska to idealny powrót na salony. Gdyby wszyscy chcieli przywracać stare marki w ten sposób, to pewnie większość z nich miałbym na półce.

Mam nadzieję, że sukces Crash Bandicoot N. Sane Trilogy sprawi, że doczekamy się powrotu Spyro, a może i innych ciekawych postaci. Długo czekaliśmy na tego szurniętego lisa i opłaciło się czekać. Zamiast podwyższania rozdzielczości i małych poprawek niech dają takie odświeżone klasyki, a chętnych na pewno nie braknie.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama