Wystartowała beta Destiny 2 — kolejnej odsłony hitu Bungie. Pierwsze wrażenia? Jest intrygująco. Ale w tym momencie tryb sieciowy to nie jest miejsce, w której niedoświadczeni mają jakiekolwiek szanse.
Beta Destiny 2 — start!
Destiny 2 miało być zupełnie inną grą, a pierwszy pokaz z jej rozgrywki rozbudził apetyt nie tylko największych fanów strzelaniny. Odliczanie do startu wersji beta zakończyło się przed kilkoma godzinami. Dołączyłem do niej mocno zaintrygowany. Z jednej strony pierwsza część mnie nie urzekła — jednak słuchając opowieści doskonale bawiących się przy niej od premiery znajomych wiem, że gra ma "to coś" co przyciąga. Rozpocząłem więc, klasycznie, od wyboru klasy. Twórcy dali nam do wyboru: Czarownika, Łowcę oraz Tytana. Krótki ekran ładowania i po chwili zostałem rzucony w wir walki w jednym zadań głównego wątku — Powrotu do domu.
Beta Destiny 2 — misja dla pojedynczego gracza
Kilka fenomenalnie wyglądających scenek przerywnikowych najeżonych efektami specjalnymi i możemy ruszać przed siebie. To zadanie na kilkanaście minut, które pozwoli nam zapoznać się z mechanikami. Za chwilę dostajemy jeszcze od Zavali nową broń — i ruszamy dalej. Po kilku szybkich akcjach z efektownymi scenkami — ta zabawa dobiega końca i nie zdradza zbyt wiele w kwestii historii. Ale do niej jeszcze wrócimy w pełnej wersji, a póki co przenosimy do dalszych części zabawy.
Beta Destiny 2, Strike — czyli kooperacja
Obok misji dla pojedynczego gracza nie mogło oczywiście zabraknąć Strike, czyli kooperacyjnej misji które nie toczą się wokół głównej osi fabularnej, ale możemy tam liczyć na pomoc innych graczy. Odwrócona Iglica ma miejsce na planecie Nessus i naszym zadaniem jest rozprawić się ze wszystkim, co napotkamy na drodze. I zaczęła się zabawa, w której pociski latały zewsząd, co rusz mogliśmy liczyć na walkę z innymi przeciwnikami, a boss którego spotkałem na końcu nie tylko świetnie się prezentował, ale też wymagał od nas sporo wkładu. Fenomenalnie wypada również tamtejsze otoczenie. Dynamiczne i zróżnicowane, pokazujące że nie ma w tej grze miejsca na nudę!
Beta Destiny 2 — multiplayer, czyli rzeź niewiniątek
No i się zaczęło. Dwie nowe mapy (Midtown na Ziemi oraz Endless Vale na Nessus), na których mamy możliwość mierzyć się w ekipach 4 na 4 (PvP) w dwóch trybach — Odliczanie oraz Kontrola. W pierwszym podkładamy ładunek w bazie wroga i robimy co w naszej mocy, by obronić go do czasu wybuchu. W drugim zaś musimy zdobywać kluczowe na mapie strefy, przy okazji broniąc tych, które należą do nas. I jedyne co mogę powiedzieć na ten temat z punktu widzenia mało doświadczonego gracza to... była to rzeź niewiniątek.
W trybie wieloosobowym na każdym kroku trafiałem na zaprawionych w bojach graczy, którzy doskonale operowali właściwie całym arsenałem. Kilkadziesiąt minut później działali już mocno technicznie poznawszy pierwsze tajemnicze zakątki i większość starć z nimi nie kończyłą się dla mnie najlepiej.
Destiny 2, jak to wygląda? Jak się rusza?
Sporo graczy po zapoznaniu się z pierwszymi zapowiedziami było zawiedzionych. Więcej tego samego, mało usprawnień, mało nowości. Jako osoba która z jedynką spędziła raptem chwilę, ponad dwadzieścia rozmaitych broni, zestaw subklas i pancerzy wydał się naprawdę smakowitym kąskiem. Tym bardziej, że Destiny 2 wygląda w mojej opinii dużo lepiej niż poprzedniczka. Efekty świetlne robią wrażenie od wejścia. Podczas tych kilku godzin nie natrafiłem też na żadne większe spadki animacji. Bardzo ucieszyły mnie też dropy po przeciwnikach — z porównaniem do pierwszej części nareszcie nie musiałem biegać dookoła w poszukiwaniu amunicji.
Destiny 2 — pierwsze wrażenie? Będą nieprzespane noce
Nie należę do ludzi, którzy specjalnie ekscytują się grami sieciowymi. Ze względu na premierę goniącą premierę, najzwyczajniej w świecie nie mam na nie czasu. Ale już teraz wiem, że mimo iż progres zostanie zresetowany i wszyscy starzy wyjadacze będą musieli rozpocząć przygodę od nowa — to zrobią to z przyjemnością. Na ten moment Destiny 2 jawi mi się jako więcej tego samego, ale... równie smacznego. I prawdopodobnie więcej im do szczęścia nie potrzeba. Z mojej perspektywy: zabrakło mi otwartej, luźnej, przestrzeni jak w Becie pierwszego Destiny. A zrobione po razie misje fabularna i Strike w zupełności mi wystarczają. I poza testem pozostałych bohaterów właściwie nie mam po co tam wracać...
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu