Early Access to usługa platformy Steam, gdzie twórcy gier po przejściu przez etap głosowania mogą dodać swoją produkcję do sklepu firmy Valve. Wiele tytułów, które tam lądują, do dziś nie doczekały się oficjalnej premiery i pewnie takowej nigdy mieć nie będą. Projekty z tego miejsca są często interesujące, oferują pewną zawartość, ale ilość błędów jest na tyle duża, że ludzie szybko o nich zapominają. Sam tylko co jakiś czas sprawdzam, jakie “potworki” oferują niezależne studia chcące szybko się wzbogacić. Naprawdę rzadko coś przykuje moją uwagę na tyle, żebym zdecydował się wydać pieniądze. Na szczęście, nie wszystko, co znajduje się w Early Access, jest złe. Dzisiaj chcę wam przybliżyć grę o nazwie Dead Cells, która jest mieszanką takich produkcji jak: Metroid, Castlevania, Dark Souls i Rouge. Deweloper postanowił użyć elementów z wymienionych tytułów i zaserwować coś od siebie w formie produktu 2D. Wyszło naprawdę dobrze, a z każdą aktualizacją jest jeszcze lepiej.
Roguelike, a może Roguelite?
Rougevania, bo tak określany jest Dead Cells, to gra, gdzie postać umiera często, po zgonie większość rzeczy się traci, poziom trudności jest wysoki, a całość prezentuje się nieco przestarzale. Pewnie część z was kojarzy termin “rougelike”, który obecnie został sklasyfikowany jako gatunek gier. Bazuje on na starej produkcji Rouge, gdzie trzeba się starać, aby nie polec, gdyż wtedy wszystko, co udało się zdobyć, przepada bezpowrotnie. Tytułów tego typu pojawiło się ostatnio całkiem sporo, dlatego też nikogo nie powinno dziwić, że ktoś kombinuje, jakby ten temat ugryźć z innej strony.
Pojawiło się także określenie “rougelite”, które bardziej pasuje do omawianego Dead Cells. Wszystko dlatego, że po przegranej nie wszystkie nasze postępy znikają na zawsze, gdyż część odblokowanych przedmiotów pozostanie dostępna. Mimo to gra nadal jest bardzo wymagająca i niejednego gracza wyprowadzi z równowagi, ale ma w sobie to “coś”, co powoduje, że przechodzimy dane etapy wielokrotnie i świetnie się przy tym bawimy. Produkcja w Early Access z dużą zawartością, którą twórcy cały czas zwiększają. Takich projektów oczekuję od usługi na platformie Steam.
Bezimienny wkracza do zamku
W Dead Cells gracz wciela się w bezimiennego bohatera, który nie wiadomo czemu powstaje z “popiołów” i idzie w bój z całym plugastwem ze świata gry. Twórcy jak na razie nie określili dokładnie fabuły, możliwe, że ta jest dopiero przygotowywana, gdyż tytuł ten pozostaje w Early Access. Akcja rozgrywa się w mrocznym zamku, który ciągle się zmienia. Ma to duże znaczenie, gdyż po każdej przegranej układ konkretnych lokacji, a także rozmieszczenie przedmiotów, przeciwników i innych rzeczy jest inne. Dzięki temu deweloper zadbał oto, aby uczestnicy powtarzający ciągle te wszystkie tereny nie czuli znużenia i tak faktycznie jest. Mimo że przechodzi się wszystko zawsze od nowa, całość za każdy razem jest nieco inna.
Za pierwszym razem można spotkać potężnego przeciwnika, z którego wypadnie jakiś dobry przedmiot, a przy drugim podejściu nigdzie go nie znajdziemy. Wszystkie lokacje są napakowane potworami, pułapkami, a także masą sekretów pełnych złota, ekwipunku, a czasami i nowymi schematami, o których wspomnę później. Dead Cells to pixelartowa produkcja, która jednych zachwyci swoim wykonaniem, bo nie jest to poziom z czasów konsoli SNES, a drugich najprawdopodobniej odrzuci. Twórcy, decydując się na oprawę 2D zadbali oto, by była ona pełna dobrych elementów wizualnych. Nie brakuje świetnej gry świateł, efektów cząsteczkowych, mnóstwa detali i dużej ilości przepięknych animacji. Na takie dwuwymiarowe dzieła patrzy się z uśmiechem na twarzy i podziwem, bo trzeba naprawdę dużo pracy, aby uzyskać takie efekty, jak w tej produkcji.
Rożnorodność styli w Dead Cells
Od strony mechaniki jest równie dobrze. Nasz bohater posługuje się dużą gamą dostępnej broni. Zaczynają od noży, krótkich mieczy, dużych dwuręcznych, poprzez bicze, włócznie, tarcze czy też różnego rodzaju łuki. To zaledwie kilka przykładów, bo w grze przedmiotów jest naprawdę dużo. Postać może mieć przy sobie łącznie cztery elementy ekwipunku, a także akcesoria. Tylko od nas zależy, czym będzie się posługiwał heros w Dead Cells. Kombinacji jest wiele, a z nimi związane są także różne style gry. Jeżeli ktoś woli walczyć w zwarciu, to nie będzie używał broni dystansowej, tylko wyposaży bohatera w jakiś miecz i tarczę. Dorzuci do tego jakąś pułapkę lub bombę spowalniająca wrogów i już może stanąć do walki z najlepszymi. Ktoś inny, preferujący ataki zasięgowe w ekwipunku będzie miał potężny łuk i jakiś czar, natomiast dodatkowe przedmioty pozwolą na utrzymywanie odpowiedniej odległości od wrogów.
To tylko dwa przykłady, a możliwości jest naprawdę dużo więcej. Mogę nawet zaryzykować stwierdzenie, że zmiana choć jednego elementu wyposażenia mocno wpływa na cały styl rozgrywki. Mając bombę zamrażającą, mogę zatrzymać nawet tych najsilniejszych oponentów, aby w tym czasie się uzdrowić. Wybierając pułapkę, która ich spowalnia i dodatkowo rani nie będę w stanie się uleczyć. Warto tutaj wspomnieć, że każdy stwór w tej grze zachowuje się inaczej, ma inny zasięg ataku, różne rodzaje ruchów i tak dalej. Niby każdego da się pokonać tak samo, atakując ich frontalnie, ale mają też pewne słabe punkty. Ucząc się ich zachowań, każde kolejne podejście staje się prostsze i bardziej satysfakcjonujące. Ten element mocno zaczerpnięto z serii Souls i sprawdza się świetnie.
Złoto nie jest najważniejsze
W Dead Cells mamy jakby dwie waluty. Pierwszą z nich jest złoto, za które można kupować przedmioty i bronie u handlarzy — tych można spotkać w każdej lokacji — oraz tytułowe “martwe ogniwa”. Jak pewnie się domyślacie, te są o wiele bardziej wartościowe. To właśnie dzięki nim można ulepszać ekwipunek, powiększyć miksturę życia, a także odblokowywać różne rzeczy. Zanim jednak do tego dojdzie, należy również znaleźć “schematy”, które uzyskuje się od wrogów, ze skrzynek lub sekretnych miejsc. Haczyk jest natomiast taki, że te należy donieść do “alchemika”, inaczej nie uda się niczego nowego odblokować. Jeżeli więc zginiecie, zanim uda się wam je dostarczyć, to niestety przepadają i trzeba je będzie na nowo zdobyć. Wspomniany pomocnik pojawia się w specjalnym miejscu, po przebrnięciu przez dany poziom.
Oprócz wspomnianych ulepszeń to właśnie u niego można się także uleczyć, a także uzupełnić “flaszkę” uzupełniającą HP postaci. Wraz z postępami w grze będziecie mogli dotrzeć do wcześniej niedostępnych miejsc, o ile uda wam się pokonać mini bossów i ich jeszcze silniejszych kolegów. To właśnie z nich mogą wypaść specjalne przedmioty dające dodatkowe zdolności. Dzięki nim można teleportować się między reliktami, czy też wspinać się po “martwych” lianach. Dead Cells nie jest liniową produkcją i dzięki wspomnianym właśnie mocom można przechodzić do konkretnych lokacji w zupełnie innej kolejności. Trzeba jednak wziąć pod uwagę ryzyko z tym związane. Im dalej zwiedzimy zamek, tym trudniejszych przeciwników napotkamy na swojej drodze. Czyszcząc dane poziomy, zwiększamy poziom zdrowia, siłę broni, a także możliwości naszego ekwipunku. Udając się w dalsze krainy, nie będąc odpowiednio przygotowanym, idziemy na pewną śmierć.
Kompletny Early Access
Omawiany tytuł jak na coś, co znajduje się w Dead Cells wydaje się naprawdę “kompletny”. Część produkcji uznawanych za “skończone” nie zapewnia tyle atrakcji, co omawiany tytuł. Na temat dzieła studia Motion Twin mógłbym spokojnie rozpisać się na kolejne kilka stron, ale według mnie lepiej będzie, jak sami zainteresujecie się tą produkcją. W sieci jest mnóstwo filmików, w tym i mój, które pomogą wam w podjęciu decyzji. Niedawno dodano język polski, więc Dead Cells staje się dzięki niemu nieco prostsze przy pierwszym kontakcie. Gra jest naprawdę udana, a z każdą kolejną aktualizacją staje się jeszcze lepsza i nic nie wskazuje na to, aby miało to ulec zmianie.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu