Używam smartfona cały czas tak samo, a pakiet danych o konkretnej wielkości kończy się przed końcem okresu rozliczeniowego. Dobrze, że dodatkowe gigabajty nie kosztują majątku, ale jednak coś jest nie tak, skoro wcześniej starczało, a teraz nie starcza?
Kolejny raz musiałem zwiększyć pakiet danych w smartfonie. Czy to się kiedyś skończy?
Pierwszy komputer, Atari 65 XE, dostał pod choinkę...
W domu WiFi, w redakcji WiFi. Biorąc pod uwagę, że najwięcej czasu w trakcie dnia spędzam albo w jednym, albo w drugim miejscu, posiadanie dużego pakietu danych w smartfonie wydaje mi się bezsensowne. Tak, cały czas jestem „niewolnikiem” abonamentu i jakoś nie potrafię przekonać się do prepaidów, które tak zachwalają Tomek i Grzesiek Ułan. Za każdym razem kiedy czytam lub piszę o kolejnych promocjach związanych z pakietami danych w usługach na kartę, jakiś głos w głowie cichutko szepcze „zostaw ten abonament, przejdź na kartę, będziesz surfował jak szalony”.
Nie jestem łowcą ofert, nie skaczę między dostawcami usług tylko po to, by złapać jak najlepszy abonament. Przy dzisiejszych pakietach oferujących darmowe rozmowy i smsy różnice w opłatach nie są jakieś powalające i kilka/kilkanaście złotych miesięcznie nie przekona mnie do kolejnej zmiany sieci. Po ponad 10 latach przeszedłem z Orange do Play, pomarańczowi nie byli bowiem w stanie zaoferować nic atrakcyjnego mimo tego, że przez ostatnie dwa lata płaciłem dość wysokie rachunki. Moim odejściem zainteresowali się dopiero gdy zostały już dopięte kwestie przeniesienia numeru do konkurencji. To właśnie u nich zaczynałem z pierwszym, 1 gigabajtowym pakietem danych, z którego zawsze zostawała prawie połowa. Później świetnie sprawdzał się pakiet o wielkości 2 GB, który udało mi się przekroczyć tylko raz - siedząc dwa tygodnie nad morzem i kompletnie nie krępując się w surfowaniu po sieci, w tym oglądaniu filmów na YouTube. No dobrze, czasem łapałem słaby sygnał WiFi pobliskiej sieci, jednak dopiero odcięcie od domowego internetu pozwoliło mi w pełni wykorzystać posiadany pakiet.
Niedawno jednak coś się zmieniło. Tak, jak wspomniałem wyżej - WiFi w domu i w pracy, kolejny miesiąc na styku z posiadanymi trzema gigabajtami. Kilka dni temu zwiększyłem go do 6 GB, jak sami doskonale wiecie zmniejszenie prędkości po przekroczeniu posiadanego pakietu to katorga i nie życzę jej największemu wrogowi.
Wszystkiemu winien YouTube?
Zrobiłem mały „risercz”. Z trzygigowego pakietu zostało 300 MB po 19 dniach od rozpoczęcia nowego okresu rozliczeniowego. Nie było krajowych wyjazdów, gdzie używałbym sieci komórkowej więcej, jeden dzień odpada, spędziłem go bowiem poza granicami kraju i korzystałem z wykupionego pakietu roamingowego. 800 MB zjadł mi YouTube, na którym filmy oglądam tylko na WiFi. 500 MB Snapchat, na który tylko uploaduję raz na jakiś czas dane przez LTE/3G, Stories obserwowanych osób przeglądam w zasadzie tylko wieczorami, w domu, na WiFi. Chrome 300 MB rozumiem, 200 Facebooka również, podobnie jak 170 MB Instagrama, którego lubię przeglądać w różnych dziwnych sytuacjach (nie pytajcie). Zgadzam się ze 100 MB wykorzystanym w Google Maps, lubię z nimi jeździć w dłuższe trasy niż droga do pracy. Nawet gdybym jakoś zaakceptował wspomniane YT, to wciąż o ponad 600 MB za dużo.
Ale oczywiście to nie jest żadna niespodzianka, że swoje drobne dorzuciły również przeróżne inne usługi i aplikacje - Skype, którego nie używałem w tym miesiącu w telefonie ani razu zjadł 15 MB, PhotoCollage, które włączyłem raz, w dodatku pół roku temu 5 MB, podobnie jak nieużywany Twitch i Yanosik, które mają nawet wyłączone powiadomienia. Najlepszy i tak był Peel Smart Remote, którego nigdy w życiu nie włączyłem, a mimo tego doszukiwał się najwidoczniej aktualizacji przez pakiet danych i ściągnął około megabajta. Im więcej nieużywanych od dawna (lub nigdy) apek, tym więcej takich typowo wirusowo-robaczkowych podgryzień pakietu. Morał? Wyrzucić wszystko, czego nie używam na co dzień.
Ale zostaje ten nieszczęsny YouTube. Dumałem, dumałem i wydumałem. Aplikację faktycznie włączam, żeby sprawdzić wyświetlenia i komentarze pod filmami na AntywebTV i wtedy coś zauważyłem - mobilny YT bezpardonowo buforuje mi szybko duży kawałek filmu, bezczelnie pokazując ile danych właśnie wykorzystała. Doskonale widać to po zapauzowaniu filmu, dane lecą jak szalone, choć filmu nie oglądacie. Nie śledziłem zmian w tym zakresie, ale z tego co pamiętam, kiedyś buforowało się to rozsądniej. Ograniczenie komórkowej transmisji danych dotyczy jedynie uploadu, ograniczając do go chwil połączenia z WiFi, wszystko na 3G/LTE buforuje się tak samo jak z wyłączonym ograniczeniem. Szykujcie ordery z ziemniaka, CSI Antyweb idzie jak burza.
Wiem, że są wśród Was osoby posiadające 10-15-20 GB pakiety w smartfonach, pewnie nie jesteście w stanie ich wykorzystać. Tymczasem starczające przez lata 2 GB, późniejsze 3, które wykorzystywałem również co jakiś czas do ustawiania mobilnego hotspotu to dla mnie za mało, a nie zacząłem korzystać z telefonu więcej - ba, staram się nawet ograniczać pakietożerne chwile ze smartfonem. Co dalej? Po pierwsze wspomniane zdublowanie pakietu, po drugie wyrzucenie nieużywanych aplikacji (a przynajmniej częstsze porządki). Mam jednak wrażenie, że za jakiś czas i zdublowany pakiet nie wystarczy. YT uzna, że mimo zapauzowania chcę oglądać filmy w 4K na ekranie UHD i zbuforuje je od razu, żebym potem nie czekał. A może najwyższy czas w ogóle ograniczyć używanie sieci na smartfonie, bo o ile chwile spędzone przy komputerze łatwo policzyć, to ciągłe wyciąganie komórki z kieszeni stało się tak naturalną częścią życia, że ciężko to w jakikolwiek sposób kontrolować.
grafika: 1
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu