Felietony

Pomysł na... Biznes każdego dnia VI "e-inkubator"

Adrian Drózd
Pomysł na... Biznes każdego dnia VI "e-inkubator"
Reklama

Startup – to słowo nasuwa wiele skojarzeń i wywołuje emocje. Niezależnie od naszych prywatnych definicji tego słowa istnieje fundament, z którym więks...


Startup – to słowo nasuwa wiele skojarzeń i wywołuje emocje. Niezależnie od naszych prywatnych definicji tego słowa istnieje fundament, z którym większość z Was zapewne się zgadza. Startup w dużym uproszczeniu to po prostu młode przedsiębiorstwo działające w Internecie.

Reklama

Nie chcę zagłębiać się w samo pojęcie, ale spróbować nakreślić problem, z którym dość często się spotykam, czyli fala "nieprzemyślanych" startupów. Chciałbym również zastanowić się nad jego rozwiązaniem. Przy okazji ciekawi mnie, czy będziecie podzielali moje spostrzeżenia i czy macie podobne doświadczenia.

„Mam kilka pomysłów na internetowy biznes…” – tak często zaczyna i kończy się rozmowa z niektórymi osobami, które nie są na co dzień związane z branżą internetową, a które na poważnie myślą o zaistnieniu na tym rynku. Poważnie, czyli mają pewne środki finansowe i pomysł, który jest „ściśle tajny”, schowany głęboko w szufladzie i z pewnością osiągnie sukces na miarę co najmniej Allegro.pl. W dodatku po pewnym czasie okazuje się, że jest to innowacyjna platforma, której jeszcze nie ma, albo konkurencja jest gorzej wykonana, lub ma mniej funkcjonalności czyli… np. zakupy grupowe. Często są to przedsiębiorcy w wieku ok. 30 lat, którzy zajmowali się tradycyjnym biznesem i na fali przebłysków informacyjnych z internetowego świata doszli do wniosku, iż Internet to kura znosząca złote jajka. Zdaję sobie sprawę, iż piszę bardzo kolokwialnie – nie mam zamiaru kogokolwiek krytykować, nie chcę też kogokolwiek urazić. Chcę tylko zastanowić się, czy można takim osobom uświadomić w rzetelny sposób, iż mogą popełnić niepotrzebne błędy…

Co mam na myśli? Od czasu do czasu na łamach Antyweb.pl opisywane są ciekawe startupy. Zazwyczaj stoją za nimi ludzie związani z branżą, mający doświadczenie w prowadzeniu internetowych projektów, a same pomysły cieszą się większym lub mniejszym uznaniem w oczach czytelników. Są jednak projekty, o których istnieniu nie mamy praktycznie pojęcia – chyba, że jesteśmy stałymi czytelnikami for typu „projekty start-up” na Goldenline.pl itp. Wchodząc na takie fora zdałem sobie sprawę, iż praktycznie codziennie w polskim internecie pojawia się nowy startup. Co się dzieje z tymi "idealnymi" projektami? Niestety, stosunkowo szybko umierają śmiercią naturalną, a dzieje się to zanim zdążymy dowiedzieć się, iż takowe projekty zostały powołane do życia.

Odnoszę wrażenie, iż większość wpisów na forach, gdzie można opisać swój pomysł na internetowy biznes zamieszczana jest wyłącznie po to, aby zdobyć pierwszy ruch na stronie, darmową reklamę. Wpisy te zaczynają się często w ten sposób: „proszę o opinie, ocenę… mojego projektu” itp. itd. Śledząc wiele wątków myślę, że niewiele osób faktycznie szuka tam pomocy, a Ci którzy szukają, to jej nie znajdują. Jak rozumieć komentarze w stylu: logo wyżej, pomysł do bani itd. Konstruktywna krytyka ginie w lawinie komentarzy niewiele wnoszących do dyskusji, a czasami nie mających nic wspólnego z tematem. Co powinni zrobić Ci, którym zależy na udoskonaleniu swojego pomysłu/ produktu, wyeliminowaniu błędów? Do kogo powinni się zwrócić? Czy jeżeli zależy im na biznesie, to byliby skłonni zapłacić za rzetelne porady od praktyków, którzy odnieśli sukces, bądź od ludzi, którzy są autorytetami w danej dziedzinie?

W mojej głowie rodzi się wizja e-inkubatora pomysłów. Nie jest to idea nowa, aczkolwiek wydaje mi się, iż jeszcze niezbyt dobrze zrealizowana w naszym kraju. Jak mógłby funkcjonować taki inkubator?

Na początku określamy, czy przedstawiamy pomysł (koncepcję), czy gotowy już produkt. Następnie ustalamy komu chcemy prezentować naszą koncepcję. Możemy wybrać opcję prywatną, lub publiczną. Jeżeli wybierzemy opcję prywatną, to wgląd do projektu będą mieli tylko zaproszeni krytycy.

Krytycy (po weryfikacji) mają własne profile, w których opisane są ich sukcesy, doświadczenie i obszary, w których mogliby pomóc. Krytycy ustalają cenę, za którą skłonni byliby podzielić się swoją wiedzą (np. x zł za stronę a4). Krytycy podzieleni byliby na specjalizacje – od prawników, e-marketingowców, przez blogerów, po biznesmenów z danej branży.

Reklama

Po okresie dopracowywania idei, bądź wprowadzania poprawek technicznych nastąpiłaby druga faza (jeżeli byłaby konieczna) – prezentacja pomysłu zgromadzonym wokół platformy inwestorom.

Na końcu udostępnienie projektu do publicznej krytyki i wypuszczenie na rynek.

Reklama

Dodatkowo platforma taka miałaby za zadanie kojarzyć pomysłodawców z osobami, które chciałyby zainwestować swój czas i umiejętności w zamian za udziały.

Platforma mogłaby zarabiać na abonamencie od inwestorów (ciekawe, czy byliby skłonni zapłacić za dostęp do takiej bazy projektów), a także na prowizji pobieranej od transakcji pomiędzy pomysłodawcą, a krytykiem.

Korzyści wydają się oczywiste. Pomysłodawca zbiera rzetelny feedback. Wzrasta jego świadomość dotycząca branży internetowej – dostrzega sprawy, o których wcześniej nie myślał, albo miał mylne wyobrażenie. Inwestorzy dostają propozycje zainwestowania w produkt, który przeszedł konkretną weryfikację, a rynek zyskuje dopracowany produkt, który ma teoretycznie większe szanse na odniesienie sukcesu. W tym rozwiązaniu jest wiele zależności i sporo spraw nie zostało dogłębnie przedstawionych... Jednak macie pewne wyobrażenie co chciałem przekazać i na postawie Waszych odczuć chciałbym zapytać się, co Wy myślicie o takim ekosystemie?

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama