Innowacje to słowo, które jeszcze niedawno wywoływało spore emocje, a dzisiaj... chyba zaczyna męczyć. Przejadło się. Ludzie poszukiwali innowacji na tak wielu polach, tak dużo o nich mówiono, że w końcu balon pękł. Nie oznacza to oczywiście, że zniknęła sama innowacyjność - ta nadal jest bardzo istotna i różne instytucje zajmują się jej pomiarem w przypadku państw czy firm. Czasem wyniki mogą być intrygujące.
Polska innowacjami... nie stoi. Przynajmniej takie wnioski można często usłyszeć z ust przeróżnych specjalistów. Ciągle słyszymy, że od rozwiniętych krajów dzieli nas przepaść, że problemem są przepisy, zbyt małe wsparcie (także finansowe) ze strony państwa, mentalność wynikająca m.in. z czasów komunizmu, niedostosowany do realiów nowoczesnej gospodarki system kształcenia itd. Faktycznie jest źle?
Z najnowszego rankingu Bloomberga wynika, że Polska może i nie jest "orłem", ale jednocześnie nie powinniśmy się biczować: nasz kraj awansował o jedną pozycję w porównaniu z poprzednim rokiem i znalazł się na 21. miejscu. Za nami znalazły się m.in. Kanada, Nowa Zelandia czy Islandia - kraje, których spodziewałbym się przed Polską. Co brano pod uwagę przy obliczaniu poziomu innowacyjności? Kilka kategorii, wspomnieć można m.in. produktywność, kształcenie, wydatki na badania i rozwój, aktywność na polu patentowym. Trzeba podkreślić, że Polska na poszczególnych polach radziła sobie różnie - jeśli już gdzieś wskakiwała wyżej, to dobry wynik ciągnął w dół inny segment.
O wyliczeniach zrobiło się głośno m.in. za sprawą Stanów Zjednoczonych, które znalazły się poza pierwszą dziesiątką rankingu. Dla niektórych to może być szok: jak to - przecież to w USA jest Dolina Krzemowa, świetne uczelnie, wielkie korporacje IT, gigantyczne środowisko startupowe, miliardy dolarów pakowane w rozwój. To wszystko prawda. Sęk w tym, że Dolina Krzemowa, Apple, startupy z Nowego Jorku czy Austin nie reprezentują całego państwa. A USA na wielu polach odstaje od światowej czołówki.
Stosunkowo niska pozycja USA w rankingu wiąże się z inną ciekawostką: niejednokrotnie podkreślałem, że Europa ma problem, bo technologiczny świat zaczyna być dwubiegunowy, funkcjonują w nim przede wszystkim Stany Zjednoczone, którym rękawicę rzucają Chiny. Ale w zestawieniu Bloomberga Stary Kontynent trzyma się nieźle: kilka państw w pierwszej dziesiątce, jedno trafiło nawet na podium. Innowacyjność w Europie ma się całkiem nieźle - nie można mówić o tym, że walka została całkowicie przegrana. To samo dotyczy Japonii: korporacje tech z tego kraju są krytykowane za "zabetonowanie", słabe reakcje na rynkowe zmiany, lecz szeroko pojęta innowacyjność nie wyparowała z Kraju Kwitnącej Wiśni.
Na szczycie listy ponownie znalazła się Korea Południowa. Wielkie zaskoczenie? Nieszczególnie. Przecież z tego państwa pochodzi m.in. Samsung, jedna z największych korporacji tech współczesnego świata. Ten jeden moloch pakuje olbrzymie pieniądze w R&D, składa bardzo wiele wniosków patentowych (globalna czołówka). Ale nawet Samsung nie załatwia pierwszego miejsca - Korea może się też pochwalić innymi ważnymi firmami, wysokie miejsca zajmuje w prawie wszystkich segmentach zestawienia.
Czy takie rankingi coś zmieniają? To raczej wskazówka - Polska lub inne państwa z niższych pozycji mogą się dowiedzieć, na kogo zwrócić uwagę, gdy mowa o innowacyjności, skąd warto czerpać przykłąd. Czasem są to proste, ale bardzo istotne lekcje: kasa przeznaczona na badania nie musi być postrzegana jako wydatek, lecz jako inwestycja, która będzie procentować. Ryzyko i związana z nim porażka nie muszą być końcem świata, strach przed niepowodzeniem nie może paraliżować pracy człowieka, firmy, uczelni, społeczeństwa. A nawet najlepszy pomysł przyniesie niewielkie korzyści, jeśli się o niego odpowiednio nie zadba, nie zabezpieczy patentem.
Pozostaje mieć nadzieję, że Polska na tej drabince będzie szła do góry...
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu