Nokia

Polska premiera Nokia Lumia 1020 - pierwsze zdjęcia i porównanie do Sony Xperia Z1

Jan Rybczyński
Polska premiera Nokia Lumia 1020 - pierwsze zdjęcia i porównanie do Sony Xperia Z1
Reklama

Wczoraj miała miejsce polska premiera smartfonu Nokia Lumia 1020, która była połączona z warsztatami fotograficznymi, przy użyciu telefonu oczywiście....

Wczoraj miała miejsce polska premiera smartfonu Nokia Lumia 1020, która była połączona z warsztatami fotograficznymi, przy użyciu telefonu oczywiście. Nokia przygotowała trzy środowiska testowe: ciemny pokój oświetlony świecami, pozwalający przetestować jak telefon radzi sobie w trudnych warunkach oświetleniowych, strefę ruchu, który za pomocą telefonu można było zamrozić lub uczynić aby był dynamiczny i wreszcie strefę szukania igły w stogu siana - dosłownie, gdzie można było przetestować rozdzielczość matrycy. Ponieważ miałem ze sobą Sony Xperia Z1 pomyślałem, że to dobra okazja aby porównać oba telefony.

Reklama

Skupmy się jednak na Nokii. Przede wszystkim telefon jest wyraźnie lżejszy od Lumii 920 co jest bez wątpienia zaletą. Mimo to jakość wykonania pozostała wysoka. Ze wszystkich telefonów z plastikową obudową Nokie podobają mi się najbardziej. Tworzywo jest wysokiej jakości, a nasycone kolory na lekko matowej powierzchni prezentują się świetnie. Model 1020 dostępny jest w trzech wersjach: żółtej, białej i czarnej. Podoba mi się, że plastik broni się sam i nie próbuje udawać, że jest czymś innym, niż jest faktycznie.


Premiera skupiała się wokół jednej, kluczowej funkcji telefonu - aparatu, a jego specyfikacja robi wrażenie. Matryca o wielkości 41 megapikseli co przekłada się na wysoką rozdzielczość zdjęć 7712 x 5360 pikseli. Do tego optyczna stabilizacja obrazu, ksenonowa lampa błyskowa oprócz standardowej diody i oprogramowanie. Tak, aplikacje do robienia zdjęć w przypadku Lumia 1020 są bardzo istotne, przede wszystkim nowa aplikacja dostępna w najnowszy modelu - Pro Cam. Ponieważ telefon nie posiada dedykowanych pokręteł regulacyjnych, jedynie spust migawki, to właśnie interfejs programu odpowiada za ergonomię i możliwości podczas robienia zdjęć. Pod tym względem Pro Cam spisuje się wzorowo.


Kładzie bowiem nacisk na łatwą manualną kontrolę wszystkich podstawowych parametrów, które można regulować na wycinkach koła przypominających fragment galaktyki. Mam dostęp do balansu bieli, czułości ISO, czasu otwarcia migawki czy trybu ustawiania ostrości. Można więc robić zdjęcia w sposób zbliżony do tradycyjnego aparatu fotograficznego. W pomieszczeniu symulującym ciemny pokój można było przekonać się jak dużo daje manualne ustawienie balansu bieli i wymuszenie niższej czułości ISO, co pozwoliło zachować więcej szczegółów. W strefie ruchu manipulowanie czasem migawki ułatwiało zamrożenie ruchu lub stworzenie dynamicznej sceny. Z kolei ręczne ustawianie ostrości pozwalało na regulowanie które przedmioty w kadrze mają być ostre. Pierwszy raz czułem, że mam faktyczną kontrolę nad tym jak fotografuję telefonem, nie dlatego, że nigdzie indziej te funkcje nie są dostępne (chociaż występują rzadko), raczej dlatego, że tutaj dostępne są po prostu łatwiej. Zbliżona obsługa była jedynie w Samsungu Galaxy S4 Zoom, ale moim zdaniem ergonomia Pro Cam jest po prostu lepsza i bardziej czytelna, bo minimalistyczna.


Druga aplikacja to już nie taka nowość, bo została wprowadzona w Nokii 920. Chodzi o Smart Cam. Jednak pierwszy raz miałem okazję faktycznie wykorzystać ją w praktyce i muszę przyznać, że również jest pomyślana bardzo ciekawie. Użytkownik najpierw robi zdjęcie, a w zasadzie serię zdjęć. Ogranicza się to do wciśnięcia spustu migawki i odczekania chwili. Potem może wybrać co chce z tymi zdjęciami zrobić. Może wybrać najlepsze zdjęcie z serii, zrobić zdjęcie składające się z kilku klatek tak, że widać jak przebiegał ruch, zamrozić ruch czy wybrać spośród kilku wyrazów twarzy na zdjęciu grupowym. Podoba mi się, że wyboru trybu dokonujemy po wykonaniu serii zdjęć, a nie przed. To skraca czas wykonania zdjęcia i ułatwia osiągnięcie najlepszego efektu.

Reklama


Czas na to co najważniejsze, czyli zdjęcia i ich porównanie do konkurencji. Od razu w tym miejscu podkreślam, że premiera nowego telefonu to nie jest najszczęśliwsze miejsce do porównań. Nie ma czasu na ustawienie tych samych kadrów i tych samych ustawień na obu telefonach. Nie może więc być mowy o faktycznym porównaniu jeden na jeden i proszę nie wyciągać zbyt daleko idących wniosków. Nie wykluczam, że porównanie Xperia Z1 z Lumia 1020 zrobione na spokojnie jeszcze powstanie. Tym czasem jest to raczej zgrubne zestawienie zdjęć zrobionych w tych samych warunkach na ustawieniach w większości automatycznych.

Reklama


To co pierwsze rzuca się w oczy, to wyższa rozdzielczość matrycy w Lumia 1020. Jeszcze na ekranie telefonu, gdy powiększymy zrobione zdjęcia, widać wyraźnie więcej szczegółów na zdjęciu z Nokii. Nie jest to może aż tak duża różnica jak mogłoby się wydawać - dwa razy większa rozdzielczość nie przekłada się wprost na dwa razy więcej szczegółów, ale jednak korzyść jest wyraźna. Obrazu to chociażby zdjęcie tablicy podobnej do tej, którą można spotkać u okulisty. Zdjęcia zrobione z tej samej odległości, Xperia Z1 ustawiona na maksymalne 20,7 megapiksela, co wyklucza zastosowanie trybów tematycznych. Na zdjęciu z Lumii da się odczytać najmniejszy napis na dole, na zdjęciu z Xperia Z1 już nie. Poniżej pełne klatki i wycięty fragment w powiększeniu 100%.



Jeżeli natomiast chodzi o zdjęcia wykonywane w trudnych warunkach oświetleniowych trochę ciężej o jednoznaczne wnioski. Oba aparaty, zarówno Lumia 1020 jak i Z1 były w stanie wykonać nieporuszone zdjęcia. Lumia ma stabilizację optyczną, a Z1 stabilizację programową i ciut jaśniejszy obiektyw. Najwyraźniej musiałbym wymusić jeszcze dłuższe czasy naświetlania, aby stabilizacja Lumii mogła pokazać na co ją stać, dlatego w tej kwestii nie będę spekulował. Natomiast sam fakt, że oba telefony zrobiły przyzwoite zdjęcia pokazuje jak ogromny postęp dokonał się w fotografii cyfrowej. Jeszcze parę lat temu mój aparat cyfrowy nie byłby w stanie wykonać takiego ujęcia, bo jego czułość kończyła się na ISO 400 i wyglądała o wiele gorzej niż ISO 1600 w telefonie dzisiaj. To naprawdę ogromny postęp w technologii.

Reklama



Warto też porównać szumy - na powiększeniu 100% widać, że są dość podobne na tej samej czułości z przewagą dla Lumii. Tutaj jednak wkracza rozdzielczość 41 megapikseli. Gdy zmniejszymy zdjęcie tak, aby mieściło się na ekranie Full HD, czyli do największego rozmiaru jaki jest sens wrzucać do sieci, szumy na zdjęciu z Nokii są znacznie mniej widoczne. Przewagę potęguje fakt, że tryby automatyczne ograniczają rozdzielczość zdjęć do zaledwie 8 megapikseli w przypadku Z1. Tutaj bez wątpienia Lumia wygrywa.

Jeśli ktoś się martwi, że pliki wielkości 41 megapikseli i kilkunastu megabajtów słabo nadają się do udostępniania w sieci prosto z telefonu, to uspokajam, że telefon zapisuje dwie wersje zdjęcia - w pełnej rozdzielczości oraz zmniejszonej do 5 megapikseli. Te mniejsze wersje idealnie nadają się to szybkiego udostępniania.



Oto kilka pozostałych zdjęć, które wykonałem Lumią 1020. Pokazują, że głębia ostrości jest zaskakująco mała jak na telefon.





Nie jest jednak tak, że Nokia Lumia 1020 jest całkiem bez wad. Pierwsza z nich to brak gniazda na kartę pamięci. To zaskakujące, że w telefonie, w którym aparat gra pierwsze skrzypce i robi na dodatek zdjęcia w bardzo wysokiej rozdzielczości, które zajmują dużo miejsca, nie można ani rozszerzyć pamięci, ani wyjąć karty w celu przegrania zdjęć. Całe szczęście wbudowana pamięć to 32 GB, ale to i tak nie usprawiedliwia tej dziwnej decyzji. Drugie zaskoczenie to bateria o pojemności jedynie 2000 mAh. Tutaj z pomocą może przyjść specjalny uchwyt fotograficzny, który poprawia ergonomię podczas robienia zdjęć i posiada dodatkową wbudowaną baterię. Jaką trzecią wadę można dorzucić wysoką cenę - 2899 zł, to jednak sporo dla większości z nas. Samsung Galaxy S4 Zoom jest o tysiąc złotych tańszy.


Piotr Trybalski - podróżnik i fotograf, który był na premierze Nokii, powtórzył ogólnie znana prawdę najlepszy aparat to taki który mamy przy sobie. Dodał, że jego najlepsze zdjęcia to te, których nie udało mu się zrobić, bo akurat nie miał przy sobie aparatu. Wywiązała się również dyskusja, że chociaż sprzęt fotograficzny jest ważny, to niekoniecznie jest elementem decydującym o sukcesie i coraz częściej zdarza się, że zdjęcia na okładkach pism pochodzą z telefonu. Każdy uczestnik imprezy otrzymał egzemplarz National Geographic, w którym część zdjęć pochodzi właśnie z Lumii 1020.

Mamy w tej chwili na rynku trzy najlepsze rozwiązania fotograficzne w urządzeniu mobilnym: Nokia Lumia 1020 z matrycą o największej rozdzielczości, co bezdyskusyjnie daje wymierne korzyści, Samsung Galaxy S4 Zoom, który jest jedynym telefonem z zoomem optycznym ale jest jednocześnie największy gabarytowo i Sony Xperia Z1, która posiada największa matrycę wśród smukłych telefonów, które nie różnią się wyglądem od telefonów niefotograficznych. Być może iPhone 5S stanie się czwartym tego rodzaju urządzeniem. Każdy powinien znaleźć tutaj coś dla siebie. Chociaż wciąż dedykowane aparaty fotograficzne pozostają niedoścignione (wiem, bo miałem ze sobą G15 i mimo stosunkowo niewielkiej matrycy i niskiej rozdzielczości zdeklasował wszystkie telefony), to jednak zdecydowanie warto mieć dobry aparat w telefonie, bo mamy pewność, że zawsze mamy go przy sobie.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama