Limity na czas spędzany przed grami wideo? Jak najbardziej to rozumiem i popieram. Ale kiedy te narzucane są odgórnie przez rząd... nie ukrywam, że mam sporo wątpliwości. Tym bardziej, że całe podejście do tematu wygląda jak jedna wielka wydmuszka.
Godzina na gry, a smartfon odkładać po 21. Politycy ustalają zasady, których młodzież ma się trzymać: co za absurd!
Dzieci mogą spędzać w wirtualnych światach 60 minut dziennie w tygodniu, a w weekendy 90 minut. Tak ustalił rząd japońskiej prefektury Kagawa
O tym czy gry szkodzą dzieciom czy nie — można dyskutować. I właściwie... no dyskutuje się o tym od wielu lat, a kolejne badania naukowe przynoszą nowe rewelacje w tym aspekcie. Jak ze wszystkimi przyjemnościami — w przypadku elektronicznej rozrywki wielu rodziców decyduje się wprowadzić zestaw ograniczeń, nikogo to chyba specjalnie nie dziwi. Ale wprowadzenie obostrzeń ze strony państwa — a dokładniej rzecz biorąc rządu jednej prefektury, wydaje się być dość... dyskusyjne. I to z wielu powodów.
Podobno zmiany te zostały wprowadzone dlatego, że zbyt wiele godzin poświęconych grom wideo nie jest dobre dla dzieci. Ale nie trzeba być specjalistą w temacie, by łatwo zbić ten argument — bo przesada w każdym aspekcie szkodzi. Co za dużo, to niezdrowo. Ale co z tego, że dzieci (no i młodzież, bo zasada ta ogranicza się do osiemnastego roku życia) wyłączą konsolę, a zamiast niej uruchomią telewizor gdzie będą się bezwiednie wpatrywać w serial. Wciąż nie ruszą się z fotela / kanapy. A przecież nawet oglądanie meczu, czy to piłki nożnej czy szalenie popularnego w tamtej części świata baseballa trwa dłużej, niż godzinę. Ale najwyraźniej w mniemaniu tamtejszych polityków — jest zdrowsze i mniej szkodliwe. Z przekąsem napiszę, że czekam na wprowadzenie wyjątków od reguły — mam tu na myśli wszystkie gry wymagające aktywności fizycznej: spacery z Pokemon Go czy ostry trening przy switchowym Ring Fit Adventure.
Jakby kuriozalnych zasad było wam mało, to samo rozporządzenie wymaga by uczniowie podstawówek i gimnazjów nie korzystali ze smartfonów po godzinie 21 (licealiści to mają życie, mogą wpatrywać się w ekran do 22)!. No i są też wyjątki od tych reguł, na przykład nauka. Jeżeli będą korzystać z nich w celach edukacyjnych, mogą zapomnieć o tym ograniczeniu.
No dobra, zasady są — i wejdą w życie pierwszego kwietnia (prima aprilis to doskonały dzień, by wystartować z takimi zasadami, nieprawdaż?). Pytanie tylko, kto tak naprawdę ma tego wszystkiego pilnować? Jakaś specjalna wersja konsol i Steama się szykuje by nałożyć te ograniczenia? Czy może rodzice będą za to odpowiedzialni? Zakładam, że najbliższe prawdy jest stwierdzenie, że będzie to jeszcze jeden martwy zapis, który większość będzie ignorować. Bo nie ma co ukrywać: jest głupi i najzwyczajniej w świecie niepotrzebny. Inna sprawa, że pojawił się bardzo nie w czas — zwłaszcza jeżeli weźmiemy pod uwagę że japońska młodzież od kilku już tygodni nie chodzi do szkoły ze względu na koronawirus.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu