Wczorajszy dzień był wspaniały dla każdego fana CS:GO. W półfinałach zmierzyły się naprawdę utalentowane zespoły. W pierwszym meczu mogliśmy obserwować zmagania ENCE i NaVi, natomiast w drugim, MIBR spotkało się z Astralis. Oba te pojedynki byłyby godne wielkiego finału. Absolutnie nic im nie brakowało. Rozegrano trzy mapy, każda ze stron dawała z siebie wszystko i do samego końca nie było wiadomo, kto przejdzie do ostatniego etapu turnieju. Dziś już wiemy, kto ma szansę na puchar.
Pojedynek Dawida z Goliatem
Mecz ENCE z NaVi był naprawdę wyjątkowy. Choć na pierwszej mapie to Natus Vincere wydawało się górą, to ekipa Aleksiego "allu" Jalliego odrobiła straty jeszcze przed zakończeniem pierwszej połowy. Dawno nie widziałem takiej zaciętości w CS-ie. Oko za oko, ząb za ząb. Nikt nie chciał się poddać, a wygrane rundy padały po obu stronach barykady. S1mple wielokrotnie pokazywał swoją dominację nad przeciwnikiem, ale niestety, było to stanowczo za mało, aby rozprawić się z finami. Przy wyniku 13:9 dla NaVi wydawało się, że losy spotkania są już przesądzone. Mimo to, ENCE podniosło się z kolan i ostatecznie to właśnie ta drużyna wygrała Traina. Następny w kolejce był Dust2.
Tutaj nie było większych niespodzianek. Natus Vincere doskonale wiedziało, że przeciwnik kiepsko radzi sobie na tej mapie. Udowodnili to, pokonując finów w naprawdę ekspresowym tempie 16 do 3. Zupełnie inaczej przebiegł pojedynek na decydującym Mirage. Choć przez większość czasu Danylo "Zeus" Teslenka i jego koledzy byli górą, to ENCE w końcu się przełamało. Doszło do remisu 12:12, gdzie nikt nie był w stanie przewidzieć, jak zakończy się spotkanie tych fenomenalnych formacji. Jednak zwycięzca mógł być tylko jeden. Pierwszym półfinalistą IEM Katowice 2019 została drużyna Aleksiego "allu" Jalliego. Nikt jednak nie mógł powiedzieć, że któraś ze stron zagrała słabego CS-a. To był prawdziwy pojedynek mistrzów, do którego na pewno eksperci będą często wracać. Pojedynek godny majora.
Brazylijski upór i duńska potęga
Pojedynek Astralis kontra MIBR był nieco inny. Tutaj największe emocje były obecne na pierwszej mapie. Najpierw jedna strona zdobywała kilka rund, potem druga robiła dokładnie to samo. Takie pojedynki na Overpass nie zdarzają się zbyt często. Ostatni taki mecz, który wywołał u mnie tyle emocji, odbył się w 2014 podczas ćwierćfinałów DreamHack Winter, gdzie Fnatic zachwyciło wszystkich świetnym zagraniem na tej mapie. Choć Astralis i MIBR nie dokonali czegoś równie spektakularnego, to jako odbiorca chłonąłem każdą minutę spotkania, mając wrażenie, jakby czas zwolnił, a mecz trwał o wiele dłużej. Obie ekipy wymieniały się ciosami jak równy z równym, aż do wyniku 14:14.
Brakowało zaledwie dwóch rund obu zespołom, aby zagarnąć pierwszą wygraną dla siebie. Ostatecznie, to Duńczycy okazali się lepsi, powodując u rywali małe załamanie. Inaczej tego podsumować nie mogę, gdyż wynik na drugiej mapie tak trzeba właśnie nazwać. Inferno okazało się zgubne dla Brazylijczyków. FalleN i reszta zespołu, choć próbowali stawić opór, to nie byli w stanie w pełni tego zrobić. Astralis miało pełną kontrolę na tej mapie. Niby stracili kilka rund, ale te nie były znaczące. Drużyna numer 1 w rankingu światowym bez większego wysiłku zdominowała drużynę przeciwną i zapewniła sobie awans do kolejnego etapu.
Półfinał IEM 2019 na długo pozostanie w pamięci
Wieczorem, a dokładniej, o godzinie 19:00 w Katowickim Spodku odbędzie się najważniejszy pojedynek całej imprezy. W wielkim finale majora Counter-Strike: Global Offensive do walki staną ENCE i Astralis. Oba te zespoły udowodniły, że nie ma dla nich rzeczy niemożliwych. Udowodnili to, pokonując wielu silnych rywali. Która z tych drużyn okaże się lepsza? Większość osób typuje duńską formację i nie ma w tym nic dziwnego. To właśnie oni od dłuższego czasu wygrywają najważniejsze rozgrywki, zdobywają najcenniejsze nagrody i można ich nazwać najlepszym zespołem, jaki widział CS:GO. Nie oznacza to jednak, że ich passa będzie trwała wiecznie.
Czysto teoretycznie, ENCE nie powinno się znaleźć w ostatnim etapie. Nikt nie wierzył, że uda im się pokonać drugą i trzecią najlepszą drużynę na świecie. Mimo to fińska drużyna tego dokonała. Na ich drodze pozostało jedynie Astralis i jeśli ktoś miałby ich zdetronizować, to właśnie Finowie. Zapowiada się wspaniałe widowisko, które mam nadzieję zapamiętać na długo. Zawodnik ENCE po wygranej z NaVi ogłosił, że chce w finale zrzucić Duńczyków z piedestału. Czy mu się to uda? Jeśli tak, to czeka nas historyczny moment w świecie esportu. Niezależnie od rezultatu tego spotkania, mocno liczę na pojedynek tytanów, pełen emocji, wspaniałych zagrywek i niespotykanych zwrotów akcji. Niech wygra lepszy!
Zdjęcia: Adela Sznajder (ESL)
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu