Jakie produkcje najlepiej zarabiają w świecie mobilnej rozrywki? Darmowe, czego doskonałym przykładem jest Pokemon GO. Wiele pisaliśmy o fenomenie i sukcesie gry Niantic. Teraz można dodać do tego sukces finansowy.
Pokemon Go zarobiło już 160 milionów dolarów. Tak, dobrze pamiętacie - to darmowa gra
Tak, dobrze przeczytaliście. 160 milionów dolarów. Tyle udało się zarobić Pokemon GO od 6 lipca, czyli w niecały miesiąc - donosi raport Store Intelligence. Chodzi oczywiście o aktywność użytkowników na AppStorze i Google Play. Przypominam, że Pokemon GO jest grą darmową - znam masę osób, które nie wydały jeszcze nawet złotówki, ale doskonale rozumiem, że tak mocno skupiając się na jednej produkcji, ludzie mogą nie mieć najmniejszych problemów z kupowaniem dostępnych w grze przedmiotów - chociażby inkubatorów czy wabików.
Biorąc pod uwagę ile osób gra w Pokemon GO, nawet małe kwoty przy takiej ilości graczy wykręcą niesamowite wyniki. Można też oczywiście stracić pieniądze w inny sposób. Niech przestrogą będzie olimpijczyk (gimnastyka) Kohei Uchimura - był tak wkręcony w Pokemon GO, że nie zwrócił uwagi na opuszczenie granic swojego kraju. Zapomniał też najwidoczniej o wykupieniu wyjazdowego pakietu danych, megabajty poszły z roamingu, a rachunek telefoniczny za łapanie stworków wyniósł 5 tysięcy dolarów. To się nazywa oddanie grze.
Warto nadmienić, że wynik 160 milionów dolarów udało się osiągnąć nie udostępniając gry na całym świecie - są bowiem kraje (chociażby Brazylia, która dopiero co dostała grę oraz ogromne przecież jeśli chodzi o ludność Chiny, które na pewno ten wynik nieźle podkręcą), które oficjalnie Pokemon GO jeszcze nie dostały. Gracze w Brazylii mają jednak problem, część gymów pozajmowana jest już przez trenerów z bardzo wysokimi poziomami, oczywiście Brazylijczycy (podobnie jak my) grali po prostu na samodzielnie zainstalowanej wersji z pliku apk.
Wspominałem wczoraj o negatywnym przyjęciu ostatniej aktualizacji i niestety dla Niantic, ma to swoje odzwierciedlenie w popularności gry - a to na pewno przełoży się na zarobki. Jeszcze kilka tak odebranych zmian i może się okazać, że fenomen Pokemon GO wcale nie przeminie, a gracze po prostu odwrócą się od gry mając dość psucia funkcji, do których się przyzwyczaili. Wyobraźcie sobie jak duża odpowiedzialność ciąży teraz na producentach aplikacji, szczerze wątpię, by sobie z nią poradzili.
Skoro w grę wchodzą tak duże pieniądze, jestem też prawie pewien, że prędzej czy później Niantic zacznie skupiać się przede wszystkim na monetyzowaniu sukcesu aplikacji, a przynajmniej próbie zarobienia jeszcze więcej zanim ludzie przestaną się Pokemon GO interesować. A kto wie, może usunięcie radaru miało za zadanie napędzić sprzedaż wabików, które jakoś niespecjalnie chcą wyskakiwać z odwiedzanych pokestopów i najłatwiejszych sposobem na wejście w ich posiadanie jest wyciągnięcie pieniędzy z portfela?
Z drugiej strony Niantic doskonale wiedziało, że na początku warto dać graczom tylko podstawową wersję gry, a następnie kiedy zainteresowanie aplikacją zacznie powoli „siadać”, aktualizować produkcję o nową zawartość - w tym wypadku nowe pokemony. Uniwersum jest na tyle duże, że można spokojnie rozbudowywać grę…a potem dodawać płatne opcje. Bo nie wierzę, że hardkorowi gracze nie kupią ciuchów dla trenera, szczególnie że wprowadzona niedawno edycja utworzonej już postaci jest bardzo ograniczona. Ponadto warto przypomnieć jak swego czasu radziło sobie Angry Birds, które też było produkcją darmową, miało jednak trudniejszy start, tworzyło przecież zupełnie nową markę. Niantic i wszystkie inne firmy zaangażowane w Pokemon GO mają leciwe już przecież, niezwykle popularne uniwersum, którego drugą młodość właśnie obserwujemy. Ba, mają też przecież tonę gadżetów, które na pewno sprzedają się teraz lepiej - 160 milionów wykręcone przez Pokemon GO może się okazać już nie tak imponujące kiedy ktoś podliczy o ile więcej zarobiono na całym świecie właśnie na przedmiotach czy usługach związanych ze światem pokemonów.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu