Google

Google, Ford i Uber łączą siły - będą lobbować na rzecz samochodów autonomicznych

Maciej Sikorski
Google, Ford i Uber łączą siły - będą lobbować na rzecz samochodów autonomicznych
9

Słowo "lobby" niektórym źle się kojarzy, zwłaszcza w naszym kraju, ale w Stanach Zjednoczonych jest to istotny element sceny polityczno-ekonomicznej, lobbowanie nie oznacza tam spotkań w samochodach i wręczania kopert - to po prostu sposób na załatwianie swoich spraw. Ostatnio głośno zrobiło się o grupie firm z działek technologicznej i motoryzacyjnej, które zamierzają współpracować i lobbować, by przyspieszyć zmiany wprowadzające na ulice samojezdne samochody.

Pojazdy autonomiczne przyciągają uwagę kolejnych firm, instytucji, segmentów gospodarki, ale też mediów i potencjalnych użytkowników. Temat zyskuje na popularności i wydaje się, że biznes wszedł na drogę, która prowadzi do poważnych zmian w naszej przestrzeni - autonomiczna jazda nie jest już postrzegana jako pieśń odległej przyszłości. Problemem pozostają nie tylko kwestie infrastrukturalne, ale prawo, które trzeba dostosować do (r)ewolucji.

Koalicja na rzecz autonomicznej jazdy

Jakiś czas temu pisałem, że pojazdy autonomiczne mogą mieć problem z przepisami, które po prostu ich... nie przewidują. Wyzwaniem staną się nie tyle kwestie technologiczne, co prawne:

Zastanawiam się od wczoraj, jak sprawa będzie się rozwijać, gdy np. część stanów w USA będzie wolniej reagować na zmiany – niektóre już dawno umożliwiły eksperymenty na tym polu, ale nie dzieje się to wszędzie. Podobnie sprawa może wyglądać w Europie i będzie jeszcze trudniejsza w rozwiązaniu, bo mamy do czynieni z wieloma krajami. Załóżmy, że w pięciu z nich zmiany zostaną szybko wprowadzone, a w pięciu sprawy przeciągną się o lata. Komunikacja staje się utrudniona. Co ma zrobić kierowca właściciel pojazdu, który chce jechać do państwa X, ale w państwie X samochody autonomiczne nie są dozwolone?

Okazuje się, że nie tylko mnie ta sprawa intryguje - do życia powołano Self-Driving Coalition for Safer Streets - ciało, które ma lobbować na rzecz jednolitego prawa dotyczącego samochodów autonomicznych. Chodzi m.in. o to, by przepisy w poszczególnych stanach nie były sprzeczne, by producenci wiedzieli, czego mogą się spodziewać, by ułatwiono im produkcję takich maszyn, ich sprzedaż i użytkowanie. Przykład? Wspomina się o Kalifornii, w której pojazd autonomiczny musi posiadać kierownicę, pedały oraz osobę uprawnioną do kierowania. Pojazdy autonomiczne w takiej formie mogą być dla firm z tej działki pewnym problemem. A zatem celem jest zmiana przepisów w Kalifornii. W całych USA.

Wspomnianą koalicję powołały do życia firmy Google, Volvo, Ford, Uber i Lyft. Mamy tu przedstawicieli trzech różnych biznesów, ale o wszystkich tych graczach wiadomo, że interesuje ich rynek samojezdnych samochodów. Warto dodać, że nie chodzi jedynie o lobbowanie na rzecz jednolitego prawa przyjaznego temu biznesowi: inicjatywa ma przekonywać ludzi, że pojazdy autonomiczne są dobre dla środowiska, że pomogą osobom starszym czy inwalidom, że obniżą koszty jazdy, wyeliminują lub przynajmniej zmniejszą korki i zwiększą bezpieczeństwo na drogach. Podkreśla się, że większość wypadków w USA to efekt ludzkich błędów.

Ekipa silna, ciekawe, jak aktywne będzie nowe ciało? Intryguje to, jak zareagują na nie politycy, ale też to, jakie "armaty" wyciągną przeciwnicy zmian...

Pojazdy autonomiczne nie będą wszystkim na rękę

Nie jest tajemnicą, że stopień zaawansowania prac poszczególnych producentów nad autonomicznymi pojazdami jest zróżnicowany: jedni chwalą się efektami i przekonują, że niebawem dostarczą takie maszyny na rynek (przykładem Tesla), inni są w tzw. lesie. Ci drudzy będą prawdopodobnie lobbować za tym, by pojazdy autonomiczne nie zostały dopuszczone do poruszania się po drogach, by nie tworzono przyjaznych im przepisów, by sprawa utknęła w martwym punkcie. I nie chodzi tylko o to, że ci producenci mają opóźnienia technologiczne: rewolucja technologiczna może dla nich oznaczać poważny spadek sprzedaży.

Od dawna mówi się o tym, że firmom typu Uber czy Lyft (obie w koalicji) zależy na szybkim pojawieniu się samojezdnych maszyn. Powód jest prosty: wyeliminuje się kierowców, którzy generują sporą część kosztów. Spadnie cena przejazdu, a to może skłonić niektórych kierowców do rezygnacji z posiadania własnego auta: po co je kupować i utrzymywać, skoro przejazd autonomiczną taksówką jest tak tani? Jeden klik i mam auto pod domem, nie trzeba się martwić ubezpieczeniem, naprawami, tankowaniem... Efekt? Spadająca sprzedaż samochodów. W dłuższej perspektywie mogłoby to oznaczać przerzedzenie na rynku motoryzacyjnym. Podobne do tego, jakie obserwujemy teraz w branży PC.

Biorąc to wszystko pod uwagę, wypada założyć, że szykuje się niezła bitwa na omawianym polu.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

Googleuber