Internetowi celebryci tworzą czatboty oparte o sztuczną inteligencję, które mają wcielać się w ich role. Użytkownicy rozliczani się za minutę takiej pogawędki. Urocze? Przerażające? Niebezpieczne?
Jeszcze kilka miesięcy temu czatboty kojarzone były przede wszystkim z nieudolną pomocą klientom w sklepach internetowych. Fala czatbotów pojawiła się tłumnie w ramach odpowiadania na bliźniaczo do siebie podobne pytania. Ale Open AI ze swoim ChatGPT wprowadziło rewolucję, której świat się nie spodziewał. I jeżeli myśleliście że sztuczna inteligencja w czatbotach to wyłącznie odrabianie prac domowych, bardziej efektywne wyszukiwanie i łatwiejsza interakcja z bezdusznymi maszynami... to nie mam dla was dobrych wiadomości.
Czatboty wcielające się w celebrytów. Nowa fala internetowego biznesu zaczyna rozkwitać
Rozwój chatbotów opartych o działanie sztucznej inteligencji symulujących interakcje z celebrytami internetowymi, takimi jak Kaitlyn 'Amouranth' Siragusa i Caryn Majorie staje się faktem. Z jednej strony — może być on postrzegany jako odzwierciedlenie rosnących możliwości sztucznej inteligencji. Jak jednak można było się spodziewać: sztuczna inteligencja wcielająca się w internetowych celebrytów budzi od groma emocji. I nie tylko wśród rozmówców, ale także obserwatorów. Dlatego też nie brakuje wokół tematu rozmów dotyczących chociażby... etyki takich rozwiązań. A także potencjalnych konsekwencji powstawania takich rozwiązań na masową skalę.
Z jednej strony: takie rozwiązania mogą skutecznie zwiększać zaangażowanie ze strony fanów, którzy łakną dowiedzieć się jak najwięcej na temat swoich idoli. Pragną kontaktu i ich uwagi. I faktycznie — czatboty "nauczone charakteru" ludzi z prawdziwego mogą dać takie poczucie. To może być wyjątkowe doświadczenie, unikalne dla każdego z osobna. Doświadczenie niepodrabialne i na swój sposób "realne", mimo że żaden z idoli nie wklepie nawet jednego wyrazu podczas tej rozmowy. Nietrudno mi jednak wyobrazić sobie fanów, dla których to będzie więcej niż wystarczające.
Zagrożenia i blaski czatbotów udających celebrytów
Jest jednak też druga strona medalu. Znacznie mroczniejsza. Chodzi o to, że — jakby nie patrzeć — "relacje osobiste" w powstające w tej formie mogą być wycenione i skomercjonalizowane. Mówimy o czatbotach, których użytkownicy rozliczani są za każdą minutę rozmowy. I niestety, może to być niebezpieczne dla obu stron. Złamane serca fanów i potencjalne niebezpieczeństwo sprowadzone na samych celebrytów. Problemy ze stalkingiem sięgają jeszcze czasów przedinternetowych, a tutaj mogą być jeszcze bardziej zintensyfikowane i ułatwić całą drogę. Znaki zapytania pojawiają się też przy rozmowach o bardziej erotycznym czy zwyczajnie niegrzecznym charakterze. Nagle internetowi celebryci mogą zamienić się we współczesny odpowiednik... sekstelefonu? I o ile części to z pewnością nie będzie przeszkadzać — ani życiowo, ani wizerunkowo, o tyle nie dla każdego będzie to dobrym pomysłem.
Ogrom niewiadomych, ogrom zmian i możliwości płynących z nowej formy "obcowania" z fanami. Czy okaże się ona na tyle interesujący że zaskarbi sobie sympatię tłumów? Trudno wyrokować. Pewnym jest, że skoro to działa... to prawdopodobnie wydeptaną ścieżką będą kroczyć kolejni twórcy. A regulacje prawne i tak nie nadążą... o ile w ogóle się w temacie pojawią.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu