To było tylko kwestią czasu. Posiadacze samochodów elektrycznych nie tylko dostają dopłaty do ich zakupu, ale też nie płacą dużych podatków zaszytych w paliwach kopalnych. Taki stan rzeczy nie mógł się zbyt długo utrzymać, dlatego powstał nowy podatek.
Ten podatek sprawi, że zastanowisz się dwa razy czy jechać do sklepu autem
Islandia rozpoczyna pobieranie nowego podatku
Islandia, podobnie jak inne europejskie kraje, mocno wspierała przez lata rozwój elektromobilności, dopłacając między innymi do zakupu aut elektrycznych. W rezultacie po tamtejszych drogach jeździ już całkiem sporo takich pojazdów, najnowsze szacunki mówią, że samochody z ładowanymi bateriami (BEV, FCEV i PHEV) stanowią już niemal 20% całego rynku. Niestety negatywnie odbija się to na podatkach płaconych na rozwój i remonty sieci dróg, które w większości zaszyte są w cenie paliwa - benzyny oraz oleju napędowego. Dlatego też w październiku zeszłego roku tamtejszy rząd przyjął nowe przepisy, które właśnie wchodzą w życie.
Polecamy na Geekweek: Skopiowali drony USA i się tym chwalą. Kim Dzong Un zachwycony
Do 20 stycznia tego roku każdy posiadacz auta elektrycznego, z napędem wodorowym lub hybrydy typu plug-in musi na specjalnej stronie zarejestrować przebieg swojego pojazdu. Jeśli tego nie zrobi, to naraża się na karę w wysokości 20 tys. koron islandzkich (~584 złote) i będzie musiał zgłosić się do stacji kontroli pojazdów, gdzie taki odczyt zostanie zrobiony przed kontrolera. Na bazie tego odczytu w zależności czy w systemie jest jakaś poprzednia wartość czy nie, zostanie obliczona średnia liczba pokonywanych dziennie kilometrów, która następnie zostanie pomnożona przez liczbę dni w danym miesiącu. Uzyskana wartość zostanie następnie przemnożona przez 6 koron dla aut elektrycznych/wodorowych lub przez 2 korony dla hybryd typu plug-in. Rezultat to miesięczny podatek, który trzeba opłacić w kolejnym miesiącu.
Jak można przeczytać na dedykowanej stronie, opłata będzie naliczana zgodnie z prognozą podobnie jak płacimy w Polsce za energię elektryczną. Każdy będzie mógł jednak w dowolnej chwili podać nowy odczyt i jego opłaty zostaną zrewidowane w zależności od rzeczywistego zużycia. Islandzki rząd zakłada, że przeciętny obywatel rocznie pokonuje około 14 000 km, więc dziennie jest to około 38 km. Przy takich założeniach za miesiąc jazdy elektrykiem trzeba będzie dodatkowo zapłacić nieco ponad 7000 koron islandzkich, czyli równowartość ~205 zł. Posiadacze aut hybrydowych przy podobnych założeniach zapłacą około 68 złotych, bo płacą też podatek przy zakupie paliwa. Wygląda na to, że tylko kwestią czasu jest jak inne kraje pójdą podobną drogą.
Kierowcy aut spalinowych też zapłacą nowy podatek
Posiadacze samochodów spalinowych wcale jednak nie mają powodów do uśmiechu. Nowe przepisy przewidują, że od 2025 roku oni także zaczną płacić podobny podatek za każdy przejechany kilometr. Bardzo ciekawe jest uzasadnienie nowej daniny. Otóż islandzki rząd twierdzi, że nowe auta są coraz bardziej oszczędne, przez co spalają mniej paliwa i budżet kraju cierpi z powodu niższych wpływów z podatków. Tym samym od przyszłego roku każdy właściciel samochodu na Islandii będzie ponosił dodatkowe koszty jazdy swoim samochodem. Nie wiadomo jeszcze jak duże, bo stawka dla aut spalinowych nie została podana, ale nawet jakby to miała być tylko 1 korona za kilometr, to i tak daje to około 34 zł miesięcznej opłaty.
Coś mi się wydaje, że będzie to skuteczna motywacja dla wielu osób, aby jednak do tego sklepu za rogiem podejść na nogach, zamiast jechać samochodem...
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu