Płatności i bankowość

Płacenie kartą nieprzyjemne dla... kelnerów. Czyli jak plastik zabija savoir-vivre

Jakub Szczęsny

Człowiek, bloger, maszyna do pisania. Społeczny as...

Reklama

Odrobinę będzie o życiu, trochę o technologii. Jako, że ta druga od pewnego czasu bardzo mocno wpływa na nasze życie, to trzeba się liczyć z pewnymi zmianami. Te zaś mogą się niektórym ludziom odrobinę nie podobać. I tak oto przy rozmowie z koleżanką z roku doszliśmy do płacenia kartą. O ile sama płaci kartą, bo tak wygodnie, to jednak w kontekście jej pracy płatność kartą to już wydarzenie smutne. Bo jak klient kartą płaci, to napiwku nie zostawi - w większości. Zapłacił - reszty nie ma, po co się wysilać?

Tak właśnie. Jako kelnerka kilka lat temu skuszona została nie tylko podstawą, która wynosi zwyczajnie marne grosze - jak to na śmieciowych umowach wśród pracowników gastronomicznych niższego szczebla. Jej zadaniem jest odebrać zamówienie, przynieść posiłek, przygotować stoliki, ładnie się uśmiechać i odpowiednio rozmawiać. Im bardziej zadowolony klient - tym lepiej dla niej. Taki będzie bardziej skory do tego, żeby zostawić skromny, acz przyjemny napiwek. Od pewnego czasu przestało być tak kolorowo - do głosu doszły płatności karta. Koleżanka skarży się, że klienci płacą kartą i... już. Napiwek oczywiście nie jest obowiązkiem klienta, ale jego brak jest poczytywany jako mało elegancki. A savoir-vivre, choć wcześniej takiej opcji nie przewidywał, jest w tej kwestii elastyczny.

Reklama

Ok, jesteśmy w restauracji, płacimy karta. Co robić, żeby nie strzelić gafy?

Jak o savoir-vivre chodzi, to ten zaleca, aby dżentelmen zawsze nosił przy sobie pewne ilości drobnych pieniędzy, by mógł w sytuacjach tego wymagających kupić kobiecie bukiet kwiatów, lub inny drobny upominek. Kiedy do restauracji wkracza bukieciarz, za ogromny nietakt uchodzi zignorowanie tego faktu, w imię tych sztywnych zasad mężczyzna powinien kupić kobiecie kwiaty. To oczywiście zasada odnosząca się do konkretnej zasady, aczkolwiek w prosty sposób można ją przenieść do naszej rzeczywistości.

Przed wyjściem do restauracji zawsze upewniam się, że mam przy sobie pewną ilość drobnych dla kelnera, choć pewien jestem, że na pewno zapłacę kartą. Napiwek dla osoby, która nas obsługuje powinien wynosić 10-15% całej wartości zamówienia - czyli jak płacimy za posiłek dla dwojga stówkę, dyszka powinna wylądować na blacie oprócz tego, że zapłacimy karta. Powinniśmy to robić maksymalnie dyskretnie - bez większych ceremoniałów. Po prostu położyć na ladzie i grzecznie się pożegnać. Jeżeli często wracamy do tego miejsca, możemy być pewni, że następnym razem zostaniemy równie dobrze (a może nawet lepiej) obsłużeni, kelnerzy to także ludzie i jak to oni - kierują się zwyczajną wdzięcznością (lub jak wolą cynicy - interesownością).

Rozwiewamy wątpliwości - czy możemy poprosić o doliczenie napiwku do rachunku i zapłacić za niego kartą?

Niektóre restauracje tak robią. I tu pojawia się dylemat - czy to już wszystko, czy może jeszcze wypada coś dorzucić? Jeżeli na paragonie widnieje zapis "napiwek" lub inny podobny, wszystko po naszej stronie jest dobrze. Nie wypada pytać kelnera o to, czy napiwek ląduje potem do jego kieszeni. Odpowiedzialność za to spada na restaurację. Nietaktem jest również proszenie o to, by napiwek doliczono do rachunku, by móc go uiścić kartą. Ten, nawet jeżeli zostanie doliczony z naszej woli, niekoniecznie musi trafić do rak kelnera. Jeżeli nie ma jasnej informacji o tym, że restauracja dolicza napiwki do rachunków, musimy założyć, że w naszej gestii jest ów bonus obsłudze przekazać.

Co innego, jeżeli jesteśmy niezadowoleni z obsługi - ten fakt, powinniśmy w sposób maksymalnie uprzejmy, acz konkretny przekazać kelnerowi wskazując na to, co nie spełnia naszych oczekiwań. Wtedy napiwku dawać nie musimy - a jeżeli jest on doliczany do rachunku, możemy zażądać jego usunięcia.

Grafika: 1, 2

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama