Od pewnego czasu internet zalewają bardzo niepokojące materiały o różnego rodzaju szkodliwych urządzeniach i akcesoriach elektronicznych. Problem nie byłby tak poważny, gdyby dotyczył tylko niskiej jakości. Niestety okazuje się, że kupując tani sprzęt możemy też zostać ofiarami oszustwa, a nasze urządzenia mogą zostać uszkodzone.
Autorem artykułu jest Krzysztof Wołongiewicz
Jakie urządzenia nam zagrażają?
Najkrótsza i niestety dość smutna odpowiedź na to pytanie brzmi – wszystkie. Kreatywność nieuczciwych producentów naprawdę potrafi zaskoczyć. Metod jest wiele, ale całe szczęście większość jest dość łatwa do sprawdzenia. Zobaczcie jak kantują nas sprzedawcy elektroniki.
Oszustwa starsze niż węgiel
Najpopularniejsza z metod jest znana producentom od dziesiątek lat – stosowanie odważników. Wiadomo – jak coś waży, to jest solidne. Na przełomie lat 90. i 00. bardzo popularne w Polsce były pistolety na kulki. Można było je kupić na różnorakich festynach, targach i sklepach z mydłem i powidłem. Któregoś dnia odwiedził mnie uradowany przyjaciel z nowym pistoletem. Był dość ciężki i sprzedawca zapewniał, że to dlatego, że jest wysokiej jakości i ma metalowy mechanizm. Uwierzyliśmy, bo mieliśmy pewnie około 9-10 lat. Krótko potem zabawka się zepsuła, a kolega postanowił ją rozkręcić i sprawdzić co się stało. Jego oczom ukazały się dwa ciężkie, sporej wielkości kawałki metalu, które obciążały tę niegroźną już, zepsutą broń.
Ta sama metoda jest wciąż powszechna wśród nieuczciwych producentów. Ci mniej bezczelni do baterii i power banków wkładają swego rodzaju naboje, które wyglądają jak ogniwa, lecz zamiast elektrolitu mają wewnątrz piasek. Niektórzy jednak nie silą się na takie złudzenia i podobnie jak we wspomnianym pistolecie, montują zwyczajne odważniki zamiast ogniw. W ten sposób power bank o pojemności deklarowanej 20000 mAh może w rzeczywistości być wyposażony w dwa ogniwa dające np. 6000 mAh.
Tutaj przykładowe materiały:
W podobny sposób działają niektórzy producenci dysków przenośnych. Zdarzało się, że sprzedawcy oferowali po wyjątkowo niskich cenach dyski przenośne o dużych pojemnościach – np. 2 TB. Po rozebraniu takiego urządzenia okazywało się, że wewnątrz rzeczywiście, znajduje się nośnik pamięci, ale jest to pendrive, a nie dysk o dużej trwałości i szybkości zapisu. Oczywiście w towarzystwie elementów obciążających.
Wilk w owczej skórze
Za niską jakością urządzeń niestety mogą iść znacznie poważniejsze skutki, niż strata pieniędzy. Łupem cięcia kosztów produkcji padają czasem również zabezpieczenia, co jest szczególnie ryzykowne przy bateriach i przewodach. Źle zabezpieczony lub posiadający błędy konstrukcyjne sprzęt nie tylko może szybko się zepsuć, ale i doprowadzić do uszkodzenia podłączonych urządzeń lub w najgorszym wypadku nawet pożaru.
Coś za tanie na oryginalne…
Pozostaje jeszcze kwestia fałszywek. Jeśli nie korzystamy z ofert zaufanych sklepów i sprzedawców, łatwo możemy nadziać się na niskiej jakości podróbki, które na pierwszy rzut oka wyglądają bardzo wiarygodnie. Co prawda nie zdarza się to w przypadku drogich sprzętów, takich jak smartfony, ale wśród tańszych urządzeń jest to dość powszechny proceder. Część producentów dołącza do swoich urządzeń certyfikaty autentyczności. Po wpisaniu kodu na oficjalnej stronie otrzymujemy potwierdzenie, że dane urządzenie jest oryginalne. Niestety jednak nie jest to możliwe w każdym przypadku. Znacznie utrudnione zadanie mają na przykład producenci ogniw, a to między innymi oni bardzo często padają ofiarami fałszerzy. Przykładem na to są np. renomowane i bardzo rozchwytywane ogniwa Sony VTC. Z zewnątrz bardzo trudno stwierdzić, że mamy do czynienia z podróbką, ale testy wykażą, że parametry ogniwa dalece odbiegają od deklarowanych.
Nieuczciwi producenci i nieświadomi przestępcy
Gdzie właściwie leży przyczyna tego coraz powszechniejszego procederu i kto za to odpowiada? Część winy jest z pewnością po stronie chińskich producentów, którzy dopuszczają się oszustw. To wiemy na pewno. Warto jednak zwrócić uwagę na drugą stronę problemu – nieuczciwych, a często po prostu nieprofesjonalnych sprzedawców. Opiszmy sobie w skrócie zasadę działania.
Jest sobie przedsiębiorca, na potrzeby tekstu dajmy mu zupełnie przypadkowo imię Janusz i przy okazji nadajmy pseudonim “Biznesu”. Janusz Biznesu prowadzi sklep z elektroniką w małym miasteczku w województwie lubuskim. Sprzedaje sprzęt komputerowy, używane telefony i akcesoria do nich. Nasz bohater odkrył, że na chińskich portalach sprzedażowych – AliExpress, Alibaba, można kupić śmiesznie tani sprzęt. Postanawia więc sprowadzić duże ilości urządzeń w bardzo atrakcyjnych cenach. Są tak tanie, że może sobie spokojnie pozwolić nawet na potrojenie ich ceny w sprzedaży detalicznej.
Janusz jednak nie zastanawia się zbyt długo nad tym, czym faktycznie handluje. Nie rozkręca tych urządzeń, nie sprawdza co w środku, nie przeprowadza testów parametrów. Sam niewiele z nich korzysta, preferuje renomowane marki, na które przecież go stać. Jego rola ogranicza się do przepisania fałszywych parametrów z pudełek na karty produktów Allegro i wysyłki. Interes się kręci.
Jak uniknąć wpadki przy zakupie elektroniki?
Przede wszystkim warto kierować się rozsądną zasadą – jeśli coś jest podejrzanie tanie, prawdopodobnie gdzieś jest haczyk. Dysk przenośny 1 TB za 100 zł może okazać się pendrive'm, a power bank o masie 200 g raczej nie będzie miał 20000 mAh. To zdrowe, sceptyczne podejście może z łatwością oszczędzić nam dużo stresu i pieniędzy. Jeśli kupujemy elektronikę, warto wybierać sprzedawców z dobrą opinią oraz marki, które mogą się pochwalić własnymi zespołami techników, którzy stale badają i rozwijają produkty. Satysfakcja klienta jest efektem szeregu działań – sprawnej wysyłki, szybkiego kontaktu z obsługą, wysokiej jakości produktów i prawidłowej reakcji na wszelkie reklamacje i zapytania po sprzedaży. Warto też zaglądać do znanych influencerów, którzy ręczą swoją reputacją za jakość polecanych przez nich produktów.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu