Gry

Pierwsze wrażenia z Kingdom Come: Deliverance II – na taką grę o średniowieczu czekaliśmy

Patryk Koncewicz
Pierwsze wrażenia z Kingdom Come: Deliverance II – na taką grę o średniowieczu czekaliśmy

Gotowi na wielki powrót Henryka? Spędziłem z Kingdom Come: Deliverance II i jestem pewny, że gra Was zachwyci.

Studio Warhorse ogłosiło niedawno, że Kingdom Come: Deliverance II nie zadebiutuje jednak w tym roku – na premierę będziemy musieli poczekać do lutego 2025. Dla wszystkich rozczarowanych fanów jedynki mam jednak małą nagrodę pocieszenia – jakiś czas temu wybrałem się do dawnego Kuttenberga, by pod okiem twórców spędzić z grą kilka godzin, a teraz w końcu mogę podzielić się z Wami szczegółami – a wierzcie mi, jest się czym dzielić.

Powrót do średniowiecznych Czech

Pierwsza odsłona Kingdom Come: Deliverance miała fascynującą historię. Gra pojawiła się bowiem znikąd i nigdy by nie powstała, gdyby nie wsparcie fanów na Kickstarterze, którzy uwierzyli w ambitny projekt. Choć jedynka borykała się początkowo z licznymi problemami wieku dziecięcego, to ostatecznie stała się międzynarodowym hitem, który rozsławił czeski gamedev. Ten sukces pozwolił na zaangażowanie znacznie większego zespołu, który dwójkę wyniósł na zupełnie inny poziom.

W Kingdom Come: Deliverance II ponownie powracamy do średniowiecznych Czech, by znów wcielić się w rolę Henryka – syna kowala, który podążając schematem od zera do bohatera, awansował do rangi znamienitego rycerza. Podczas przedpremierowej sesji miałem okazję ukończyć wstępny etap gry i pospacerować po uliczkach realistycznie odwzorowanego Kuttenbergu (dziś Kutnej Hory), wykonując przy okazji misje poboczne. Oto wrażenia.

Świat tętniący życiem i jeszcze lepszy system walki

Z całym szacunkiem do jedynki – gra potrafiła nie raz zakłóć w oczy drewnianą mechaniką i archaicznymi rozwiązaniami. Na całe szczęście w Kingdom Come: Deliverance II jest już znacznie lepiej dzięki zastosowaniu podrasowanej wersji CryEngine, dostosowanej do współczesnych wymagań. Zarówno Henryk, jaki i jego wesoła kompania oraz zwykli NPC poruszają się znacznie naturalnej i lepiej reagują na otoczenie, a nawet mają swój własny harmonogram, zależny od pory dnia. To przekłada się na wrażenia z eksploracji – niezależne postacie przechadzają się po miasteczkach, wykonują swoje zadania i wchodzą w interakcje nie tylko z graczem, ale także z innymi NPC.

Walka w pierwszym Kingdom Come: Deliverance była wymagająca, ale satysfakcjonująca. W dwójce utrzymano poziom względnie realistycznej trudności, dodając do niego nowe kombinacie ataków, uników i bloków. Fakt – byle pachołek ze sztyletem może stanowić zagrożenie, ale od tego właśnie jest system przygotowania do walki. W Kingdom Come: Deliverance II trzeba mierzyć siły na zamiary, a co za tym idzie, dobierać wyposażenie ofensywne i defensywne do konkretnych rodzajów wrogów – dla przykładu: w obliczu ciężko opancerzonego przeciwnika lepiej dzierżyć w dłoni broń obuchową.

W kwestii oręża warto wspomnieć o nowych zdobyczach średniowiecznej techniki – kuszy i prototypowej broni palnej. One także trafią do gry, choć ich obsługa nie należy do szczególni wygodnych – nie ma jednak co narzekać, bo w rzeczywistości wcale nie było bardziej komfortowo.

Zaawansowany system rozwoju postaci

W Kingdom Come: Deliverance II gracza ogranicza tylko wyobraźnia. Liczba perków, umiejętności i dróg rozwoju postaci jest wręcz przytłaczająca. Niektóre skille rozwijają się samodzielnie, na przykład podczas próby wymuszenia albo zastraszenia w trakcie kwestii dialogowych, inne wymagają skrzętnego wykonywania określonych czynności – na przykład warzenia mikstur. Tu warto zaznaczyć, że kwestie rzemieślnicze przeszły poważną ewolucję, głównie wizualną.

Podczas zamkniętych testów miałem okazje spędzić chwilę na tworzeniu leków i muszę przyznać, że prezentuje się to niezwykle immersyjnie, a dbałość o detale sprawia niemałą satysfakcję. W Kingdom Come: Deliverance II na tych małych rzeczach spędzimy godziny i to świetnie, bo właśnie takie aspekty budują realizm świata gry.

To będzie długa i piękna gra

Jedynka zasłynęła z tego, że samo ukończenie pierwszego aktu trwało wieczność – dwójka ma jeszcze bardziej wydłużyć rozgrywkę, więc szykujcie się na kilkadziesiąt godzin zabawy w zróżnicowanych lokacjach. Twórcy poświęcili sporo uwagi na przygotowanie niebanalnych questów głównych i pobocznych – będzie więc rozprawianie się z lokalnymi bandytami, pomaganie niewiastom w potrzebie i rozwiązywanie problemów frakcji – a co za tym idzie, opowiadanie się po danej stronie konfliktu. To ważne, bo od podejmowanych przez gracza decyzji zależeć będzie dalszy rozwój fabularny – twórcy przekazali, że wybór konkretnej kwestii dialogowej może wydłużyć misję nawet o kilka godzin.

Warhorse studio nie uległo szaleństwu na punkcie Unreal Engine 5, który pozwala tworzyć naprawdę imponujące scenerie. Wiekowy już CryEngine wciąż daje jednak radę, co widać po miłych dla oka krajobrazach średniowiecznych Czech. Zarówno sam wygląd postaci jak i przemierzanych krain może się podobać, choć warto zaznaczyć, że osiągnięcie takich wyników będzie wymagać potężnego peceta.

Twórcy włożyli mnóstwo pracy w odwzorowanie lokacji na podstawie historycznej dokumentacji i to zaangażowanie po prostu czuć, podczas przechadzania się uliczkami i przebijania przez leśną gęstwinę. Mam jednak kilka uwag co do światła, które momentami potrafiło wyczarowywać dziwne fikołki – zwłaszcza gdy dochodziło do odbijania się proniemi słońca w wodzie lub błyszczących strukturach. Są to jednak detale, które jeszcze będą dopracowywane przez najbliższe pół roku.

Jest na co czekać

Jak wspomniałem we wstępie, twórcy przełożyli premierę gry na początek 2025 roku, co pewnie zasmuciło fanów jedynki, ale pamiętajmy, że nie jest to widzimisię studia, a kwestia wewnętrznych procesów. Miejmy na uwadze, że Warhorse to wciąż stosunkowo nowa ekipa, która startowała z pułapu kickstarterowych zbiórek. Dziś zatrudnia znacznie większy zespół, który ambitnie podchodzi do gry, będącej dla Czechów tym tym, czym dla Polaków Wiedźmin. Warto więc poczekać nieco dłużej, bo wiele wskazuje na to, że dwójka będzie jedną z najlepszych – o ile nie najlepszą – grą w klimatach średniowiecza.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu