Pierwsza generacja konsol to naprawdę stare dzieje. Obejmuje zestaw sprzętów wydanych między 1972, a 1980 rokiem. Kilka sprzętów które były początkiem trwającej do dziś historii gier wideo.
#1 Magnavox Odyssey
Pierwsze sprzęty do grania jednak w żaden sposób nie przypominają tych, które możemy dziś nabyć w sklepach. Za pierwszą konsolę uznawany jest Magnavox Odyssey. Konstrukcja na tyle prosta, że nie potrafiła zliczać punktów, nie emitowała dźwięków — co więcej, nie miała ona nawet procesora!
Pierwsze założenia związane z domowym graniem zakładały, że gry będą wbudowane w telewizory. Ostatecznie jednak stały się do nich dodatkiem, jakie znamy teraz. Na Magnavox Odyssey składało się kilkadziesiąt analogowych elementów: zestaw diod i tranzystorów. Tyle jednak wystarczyło sprzętowi, na obsługę zestawu kilkunastu gier, które zamieszczone były na kartridżach. Ich kombinacje różniły się w zależności od regionu, kilka z nich zaś dostępnych było wyłącznie na specjalny dodatek do konsoli: Shooting Gallery. Do sprzętu można było dokupić dodatkowe akcesoria w postaci pistoletu, zaś na zestaw składały się dwa — kosmicznie wyglądające z porównaniem do tych które znamy z dzisiejszych konsol — kontrolery. Sprzęt ten miał na tyle mało mocy, że nie był w stanie wygenerować teł. Jego twórcy to jednak kreatywne bestie, które do zestawu włożyły specjalne nakładki przyklejane do telewizorów, ich zadaniem było... tworzenie rozmaitych boisk! Rzecz, którą dziś naprawdę trudno jest sobie wyobrazić!
Dziedzictwo Magnavoxa
W 1974 roku Magnavox został kupiony przez Philipsa, który na przestrzeni lat wypuścił na amerykańskim i europejskim rynku zestaw wariacji sprzętowych różniących się wyglądem i możliwościami. Ostatni z nich, Odyssey 4000, trafił do sklepów w 1977 roku. Różnice było widać gołym okiem: inny zestaw gier, zmagania ze sztuczną inteligencją, a nawet wprowadzenie kolorów na ekrany domowych telewizorów!
#2 Electro Tennis
O ile Magnavox jest dla nas czymś abstrakcyjnym, o tyle Electro Tennis spod rąk japońskiej firmy Epoch, to już prawdziwa abstrakcja. Przede wszystkim dlatego, że sprzęt nigdy nie opuścił japońskiego rynku. Tak naprawdę to pierwsza tamtejsza konsola do gier, która zadebiutowała w 1975 roku. Jak sama jej nazwa wskazuje, sprzęt skupiał się na tenisie. A teraz uwaga: to konsola, która działała... bezprzewodowo! Twórcy pozwalali na zabawę samodzielną i w parze, opierając działanie sprzętu o fale radiowe. Skąd zatem zasilanie? Z baterii, rzecz jasna!
#3 Home Pong
Pong był grą, która w tamtych czasach robiła prawdziwą furorę. Jej ogromny sukces w salonach gier sprawił, że Atari zaczęło myśleć o grze w wydaniu domowym. Historia o tym jak to zaczęło w Ameryce brakować ćwierćdolarówek które wypełniały wnętrza automatów w całym kraju wcale nie są przesadzone, na ratunek zatem przyszedł... Home Pong! Niewielkich rozmiarów maszynka zadebiutowała w 1975 roku pod szyldem Sears, a rok później sprzedawana była już jako produkt od samego Atari. I co tu dużo mówić: najnowocześniejsze w tamtych czasach układy, zwarta konstrukcja, cztery paletki na jednym ekranie (każda w inny kolorze!) i — jak pokazywały reklamy — najlepszy tego typu produkt na rynków. Wszyscy pragnęli go mieć przed telewizorem i zaoszczędzić krocie noszonych po kieszeniach ćwierćdolarówek!
#4 Binatone TV Master
O ile poprzednie propozycje debiutowały w Stanach Zjednoczonych / Japonii, o tyle Binatone TV Master swoje korzenie ma w Europie. Odpowiada za niego brytyjska firma, która w 1975 roku przedstawiła kolejny domowy klon Ponga. W konsoli znalazły się cztery tryby oparte na tym samym koncepcie, które reprezentowały kolejno: squasha, ćwiczenia dla squasha, football oraz tenis. Sprzęt posiadał odłączane kontrolery, a jego twórcy pokusili się nawet o dodatkowe akcesorium jakim był — oczywiście — pistolet świetlny.
#5 Telstar
Telstar to właściwie nie jedna, a cała seria konsol dla domowego grania stworzona przez firmę Coleco. Było ich w sumie czternaście. Pierwsza zadebiutowała w 1976 roku — ostatnia dwa lata później. Były to jednak po prostu klony Ponga (później doposażone w inne gry — obsługiwane również przez świetlne pistolety), które wraz z każdą wersją delikatnie się zmieniały: zarówno wizualnie, jak i od strony sprzętowej. Inne podejście do kwestii kontrolerów, nowe układy — przez kolejne miesiące sprzęt ewoluował nie do poznania, chociaż jego charakter pozostał bez zmian. Ostatnia z wersji, Telstar Arcade, była wyposażona w slot na kartridże, a jej dziwna konstrukcja robi wrażenie do dziś. W główną centralę wbudowana jest bowiem kierownica i... miejsce na schowanie pistoletu — z przodu zaś gałki dla dwóch graczy do obsługi gry. Co więcej, to także system który pozwalał bawić się czwórce graczy jednocześnie!
#6 Seria gier Color TV
Ostatni sprzęt w pierwszej generacji konsol to produkty Nintendo — Color TV-Game. Pierwsza z konsol zadebiutowała na rynku w 1977 roku, piąta, a zarazem ostatnia, w 1980 roku. Każde z tych urządzeń miało wbudowany zestaw gier, a także mogło poszczycić się soczystymi kolorami. Sprzęty te nigdy nie opuściły granic Kraju Kwitnącej Wiśni, jednakże warto wspomnieć, że tamtejszy dobór gier nie ograniczał się wyłącznie do Ponga i wariacji z nim związanych. Trzeci wariant sprzętu (Color TV-Game Racing 112) oferował wyścigi, kolejny (Color TV-Game Block Breaker) klon popularnego już wówczas Breakouta, zaś ostatni (Computer TV-Game) był domową wersją automatowego hitu Nintendo: Computer Othello, będącą elektroniczną wersją gry o tym samym tytule (znaną u nas również jako Reversi).
Jak widać pierwsza generacja konsol to naprawdę zamierzchłe dzieje. Wszystkie sprzęty o których dziś wspomniałem to na ten moment rzadkie, kolekcjonerskie, okazy — nikogo to jednak nie powinno dziwić. Ich wiek robi swoje, a fakt, że sprzęty te rozchodziły się w tysiącach, a nie dziesiątkach milionów, sprawia, że zachowało się ich stosunkowo niewiele. Jeżeli mieliście kiedykolwiek przyjemność spotkać któryś z nich na żywo to doskonale wiecie, jak bardzo obcowanie z nimi różni się od sprzętów, na których zagrywamy się teraz. Jest to jednak kawał ciekawej historii elektroniki, o którym warto pamiętać. Tym bardziej, że tuż za rogiem czai się druga generacja — tę, da odmiany, powinniście już lepiej znać!
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu