Felietony

Wielkie marki, drogie seriale, ogromne wtopy

Konrad Kozłowski

Pozytywnie zakręcony gadżeciarz, maniak seriali ro...

Reklama

Powrót Obi-Wana, powrót do Śródziemia i bogactwo bohaterów Marvela - to tylko kilka przykładów zmarnowanych szans i niemałej ilości gotówki przy próbach nakręcenia seriali z rozmachem. Czy kiedyś nie było lepiej?

Wybaczcie to zapytanie pod koniec wstępu, ale im częściej się o tym myśli, z tym większym przekonaniem można dojść do wniosku, że ograniczone budżety i możliwości wywierały na twórcach inny rodzaj presji, która częściej się opłacała. Oczywiście nie była to reguła działająca w dziesięciu przypadkach na dziesięć, bo drogie i złe seriale powstawały zawsze, ale trudno nie dostrzec obecnego trendu na próby eksploatowania znanych marek do granic możliwości.

Reklama

Niegdyś szansa na powstanie serialu w świecie Władcy pierścieni byłaby marginalna, ale wystarczyły zasoby finansowe Amazonu, by taki projekt doszedł do skutku. Głębokie kieszenie Disney pozwalają firmie realizować seriale z uniwersum Marvela i Star Wars (niemal) na poziomie filmów, ale gdy weźmiemy pod uwagę odbiór większości z nich, to okaże się, że znalezienie tytułów bez sukcesów nie będzie takie trudne.

Obi-Wan, Władca Pierścieni, Resident Evil, Watchmen - marka nie wystarczy?

Co ważniejsze, często dotyczy to pewniaków, jak Obi-Wan Kenobi - uwielbianej postaci, której powrót był wyczekiwany przez blisko dwie dekady. Ewan McGregor wrócił do roli, ale historia napisana przez scenarzystów czasami przypominała w pewnym stopniu fan fick stworzony przez amatorów, którzy nie potrafiliby zachować balansu pomiędzy produkcją familijną i poważnym dramatem. A przecież relacja Obi-Wana z Anakinem i ich konflikt miał ogromny potencjał, podobnie jak sam pojedynek na miecze świetlne.

O tym, jak bardzo nie wykorzystano danej szansy, można się przekonać patrząc na zwiastun filmu, który przygotowuje były pracownik studia. Mając odpowiednie zaplecze i doświadczenie poprawia nie tylko aspekty wizualne, ale też i fabularną stronę serialu skracając go do filmu pełnometrażowego. Projekt zapowiada się wyśmienicie i jestem święcie przekonany, że po ostatniej scenie będę w pełni usatysfakcjonowany z takiego powrotu Obi-Wana. O serialu nie można było tego powiedzieć biorąc pod uwagę całość, mimo że początek wydawał się dość obiecujący.

Ile widzów obejrzało Pierścienie Władzy do końca?

Ale nie tylko Disney ma problemy z rozwijaniem franczyz wykorzystując znane postacie, bo przecież oprócz ich seriali Marvela można postawić wiele projektów Netfliksa, które bazowały na tytułach, które powinny zapewnić nam świetną rozrywkę. Serial "Resident Evil" zniknął tak szybko, jak się pojawił, a przecież HBO nakręciło także "Watchmen", o których równie prędko zapomnieliśmy. Wokół żadnego inne serialu nie powstało jednak takie zamieszanie, jak przy premierze "Pierścieniach Władzy".

Gigantyczne pieniądze wydane na prawa do ekranizacji Śródziemia i kosztowne scenografie oraz CGI nie wystarczyły. Nadal możliwe było dostrzeżenie niedopracowanych kostiumów, a i fabuła nie sprostała oczekiwaniom większości widzów. Świadczą o tym najlepiej statystyki, którymi dzieli się The Hollywood Reporter, bo według nich zaledwie 37% widzów serialu w USA obejrzało go do końca. To niewiele ponad 1/3 i trudno uwierzyć w to, że ta liczba znacząco wzrośnie przed premierą 2. sezonu.

Bez budżetów, franczyz i efektów specjalnych seriale też potrafiły angażować

Doświadczamy prawdopodobnie najlepszego okresu w historii telewizji, mając do dyspozycji setki tytułów do oglądania każdego roku w najwygodniejszy sposób od zawsze. Dowolne urządzenie i dowolna pora przy pojedynczej miesięcznej opłacie to warunki wręcz idealne, ale nie gwarantują one wcale zachwycającego poziomu każdej z produkcji. Wspominając starania telewizji sprzed dziesięciu, dwudziestu czy nawet trzydziestu lat, nie sposób nie pamiętać rozwiązań, po które sięgano, by móc nakręcić pewne sceny.

Nie pokazywano niektórych wydarzeń, wspominano jedynie o nich w dialogach, a mimo to historie były nie mniej angażujące niż dzisiaj. Możliwość zaprezentowania na ekranie gigantycznej bitwy, latających statków w kosmosie czy innych wymagających świetnego (i drogiego) CGI scen w parze z wykorzystaniem znanej marki powoduje, że często brakuje odpowiednich podwalin mogących zaangażować widza w trakcie seansu. Wierzę, że to tylko okres przejściowy, podobnie jak cała sytuacja na rynku VOD i wszystko się unormalizuje za jakiś czas.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama