Co? Ktoś dostanie taki szmal za granie na komputerze? Przecież to nie jest normalne! Z opiniami tego typu wciąż można się spotkać w Sieci czy realu. Mediom nadal zdarza się o tym pisać nie tyle w charakterze informacji, co sensacji: człowiek, bardzo młody, będzie zarabiał jako e-gracz. Zabawne o tyle, że zdecydowanej większości z nas nie dziwią pieniądze wydawane na piłkarzy, ich kosmiczne pensje i kontrakty reklamowe...
Zaskoczeni milionem dla gracza w e-sporcie. A wielka kasa dla Ronaldo i Neymara jest normalna?
Pieniądze w sporcie nie są tematem tabu, często mówi się o nich bardzo otwarcie i to w pierwszej kolejności. Tak wygląda dzisiejszy sport zawodowy. I podkreślam tu słowo "zawodowy" - ci ludzie, ich trenerze czy większe sztaby szkoleniowe nie robią tego po pracy, w ramach rozrywki (chyba, że mowa o piłkarzach San Marino i Andory). Od dziecka są szkoleni po to, by walczyć o trofea i szmal. W kwiecie wieku przechodzą na emeryturę, bo to nie jest miejsce dla osób koło czterdziestki. Kogoś to dziwi? Nie. Tak zbudowany jest współczesny świat, nowożytne igrzyska.
Nową formą owych igrzysk stał się e-sport, dziedzina, która od jakiegoś czasu przeżywa prawdziwy boom. Nie chodzi już tylko o osławiony Intel Extreme Masters i atmosferę w Katowicach - każdego dnia czytam o nowych wydarzeniach na tym polu, a jakoś specjalnie nie szukam informacji. Kolejne firmy pchają się do tego biznesu, organizują swoje drużyny, chcą być sponsorami, powstają ligi, nowe imprezy czy ośrodki szkoleniowe. Mniejsze i większe zagłębia e-graczy, specjalne szkoły czy klasy dla takich osób wyrastają niczym grzyby po deszczu. Temat jest na topie.
Dotyczy to także finansów. I to zwróciło moją uwagę najbardziej, bo nierzadko informacje o zarobkach albo wysokości nagród w turnieju są okraszone wykrzyknikami, nutą zdziwienia, wręcz szoku. Zarówno po stronie mediów, jak i odbiorców. Milion dolarów nagrody w e-sportowej imprezie! 50 tysięcy dolarów pensji rocznie dla gracza w nowej lidze (to ostatnie w miarę świeże). I pytania: Ktoś za to płaci? Naprawdę można zarobić na graniu w komputer? Dajcie mi tyle, ja też mogę pograć...
Wciąż niedowierzanie, zaskoczenie, czasem kpiny. Ale czy to są duże pieniądze w porównaniu z tymi, ze sportu tradycyjnego? Od jakiegoś czasu słyszę, że PSG chce zapłacić 200 mln euro na Neymara. Jego pensja pewnie byłaby kosmiczna. John Wall podpisał kontrakt z Wizards na cztery lata, widnieje na nim suma 170 mln dolarów. Stephen Curry zainkasuje ponad 200 mln dolarów w pięć lat w Golden State Warriors. Jeśli poszukamy informacji o zarobkach Messiego, Ronaldo czy Lewandowskiego, graczy NFL, MLB, topowych tenisistów, golfistów czy bokserów, pewnie zobaczymy sumy sięgającego milionów dolarów. Czasem nie kilku, lecz kilkudziesięciu. Zawsze reagujemy na to szokiem? Może w przypadku ewidentnych skoków, rekordów w stylu tego Neymarowego. Ale na resztę machamy ręką, nie dziwi nas to, że jeden klub sprzedał piłkarza drugiej drużynie za 50 mln dolarów czy euro. Ot, normalka, taki biznes.
Zastanawiam się, ile wody musi upłynąć, by podobnie ludzie reagowali na e-sport? Może starzenie się pokolenia, dla którego ta dyscyplina jest czymś oczywistym, sprawi, że szok minie? Dla nich to będą prawdziwi gwiazdorzy, osoby rozpoznawalne i cenione, więc i pensje czy wysokości transferów przestaną dziwić. A i reszcie po jakimś czasie temat się znudzi. Starsze pokolenie pewnie też oszałamia czasem wiadomość, że ktoś zarabia tyle na graniu w piłkę nożną, lecz z czasem przestali zwracać uwagę. Skoro ktoś chce za to płacić i ma z czego...
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu