Felietony

5 lat z PlayStation 4. Co się udało, a co nie wyszło?

Artur Janczak
5 lat z PlayStation 4. Co się udało, a co nie wyszło?
37

Całkiem niedawno konsola PlayStation 4 obchodziła swoje piąte urodziny. Człowiek trochę nie może uwierzyć, że od premiery minęło już tyle czasu. Wydaje się, jakby to było wczoraj. Na temat następcy nie wiadomo jeszcze zbyt wiele, ale można być pewnym, że ten w końcu się nam ujawni. Dziś natomiast chciałbym wyruszyć w małą podróż do przeszłości i przypomnieć zarówno dobre, jak i złe momenty związane z PS4.

Wielka kolejka, nerwy i brak towaru

Premiera sprzętu Sony w naszym kraju była niczym pojawienie się Diablo III na sklepowych półkach. Wszyscy chcieli, nie wszyscy dostali. Mimo ogromnego zainteresowania, jak na Polskę, producent nie dostarczył odpowiedniej liczby konsol. Plotki mówią, że było to celowe zagranie marketingowe, by fani marki byli w stanie zapłacić każdą cenę, aby tylko zdobyć upragnionego następcę PS3. Ile w tym prawdy? Nie wiadomo. Prędzej uwierzę, że nasz rynek nie był kluczowy i lepiej było zaopatrzyć Niemcy, Anglię, Francję i tak dalej, niż nas.

Na szczęście, na kolejne partie wcale nie trzeba było tak długo czekać, jak chociażby na NES Mini. Chętni zysku “sprzedawcy” raczej zbytnio się nie wzbogacili na deficycie nowych PlayStation, bo czwórka w miarę szybko wróciła do sprzedaży. Sam nie rzuciłem się na pierwszą falę, bo akurat fundusze na to nie pozwalały, ale gdy nadarzyła się okazja, bez wahania zakupiłem omawianą konsolę. Oczekiwania były wielkie. Zarówno PSX, jak i PS2 oraz PS3 miałem nieco później. Tutaj nie minęło nawet kilka miesięcy, gdy w pokoju ustawiona bokiem maszyna czekała na inicjalizację.

Pierwszy tytuł i pewne rozczarowanie

Jako fan serii Killzone nie mogłem sobie odmówić najnowszej odsłony od Guerrilla Games. Choć w FPS-y podobno “można grać tylko na PC”, tak ja od kilku lat świetnie odnajdywałem się w pierwszoosobowych grach akcji pod konsole. Shadow Fall zachwycał oprawą i złożonością świata. Wszystko wydawało się takie zaawansowane i dopracowane, a ja z dziecięcymi oczami podziwiałem pracę dewelopera. Sony wyciągnęło wnioski z premiery poprzedniego PlayStation i tym razem oczarowało odbiorcę. Przynajmniej jeśli chodzi o aspekty techniczne. Dość szybko się okazało, że Killzone może i jest piękny, strzela się przyjemnie, ale klimat gdzieś uciekł, fabuła z początku ciekawa miała koszmarne zakończenie, a i w trybie multi nie dało się siedzieć zbyt długo. Shadow Fall był idealnym narzędziem do zaprezentowania mocy konsoli, ale nie wybijał się na tle innych gier z gatunku First Person Shooter. Produkt przepiękny i techniczne powalający był jakby pusty w środku. Czegoś innego oczekiwałem. Nie tak miało być.

Szaleństwo cyfrowe i smutny finał

Zarówno na PS3, jak i PSP nie skąpiłem podczas różnych akcji promocyjnych. Mocno liczyłem, że kolejne wersje konsol Sony zadbają o wsteczną kompatybilność. W przypadku PS Vita się nie pomyliłem, natomiast czwórka dotąd nie pozwala mi włączyć nawet klasyków z PSX. Serwery nie będą wieczne i pewnego dnia to wszystko stracę, co jeszcze bardziej uświadcza mnie w przekonaniu, że pudełka nie umrą zbyt szybko. Przedstawiciele PlayStation co jakiś czas przypominają, że nie ma co inwestować w stare gry, bo tylko mały odsetek w nie gra. “Wspaniały PS Classics” w ogóle nie zaprzecza tym słowom, ale nie wydaje się, aby ktokolwiek zmienił zdanie i dostarczył nam podobne rozwiązanie, co Microsoft. Z pewnymi rzeczami trzeba się pogodzić. Te gry, do których planuje się wracać, warto trzymać na półce w pudełku. Te na jeden raz, śmiało wybierać z cyfrowego sklepu Sony.

Świat multimediów i streamingu

Trzecia konsola stacjonarna spod znaku PlayStation służyła mi głównie do grania. Niby można było na niej oglądać zdjęcia, filmy Blu-Ray, przeglądać internet czy słuchać muzyki. Nic jednak nie skłoniło mnie, aby zadania te przenieść z komputera na PS3. Natomiast czwórka okazała się przyjemnym kombajnem multimedialnym, oferującym prosty interfejs z ciekawymi aplikacjami, możliwością nagrywania rozgrywki, robieniem zrzutów ekranu i wiele więcej. Aż chciało się korzystać z funkcji, jakie posiada ten sprzęt, bo całość była miła i prosta w obsłudze. Nawet streamowanie gier jest uproszczone do minimum. Nie trzeba bawić się konfiguracje, wymyślne kodeki, ustawiać tych wszystkich opcji, aby dzielić się z innymi swoją rozgrywką.

Prosty headset był w zestawie z PS4, jedynie trzeba było dokupić kamerę, o ile ktoś chciał ujawnić swe oblicze. Trzeba doliczyć jeszcze "normalny" czat głosowy, o średniej jakości, ale przynajmniej spełniający swoje zadanie. Potem doszedł Spotify, Netflix i inne, a wspomniana platforma jedynie zyskała na znaczeniu. Dziś nie służy jedynie do grania, choć jest to jej główny atut. Miło natomiast, że pewne rzeczy mogłem zrobić, za sprawą pada, bez udziału komputera. Jeśli chodzi o sam kontroler, to ten doczekał się ciekawej rewizji w porównaniu do DualShock 3. Nie był to szczyt marzeń, ale wypadł w dłuższym okresie pozytywnie. Choć według mnie konkurencja spisała się lepiej pod tym względem.

Płatny online i niestabilny PlayStation Plus

Forma abonamentu za daną bibliotekę gier wydaje się ciekawym pomysłem. Szkoda tylko, że idzie za tym w parze sama możliwość zabawy po sieci. Jeśli mamy opłacony PlayStation Plus, to możemy się cieszyć trybem multiplayer, w innym przypadku, trzeba zadowolić się tymi tytułami, które go nie wymagają, a tych zbyt wiele nie ma. Sama oferta PS+ też miała swoje lepsze i gorsze dni. Przez długi czas gracze mogli liczyć na różnej jakości produkcje niezależne. Te oczywiście powinno się traktować jako dodatek, bo w dużej mierze abonament to przepustka do potyczek w sieci.

Niemniej, do dziś nie lubię tego rozwiązania i uważam je za błędne. Niestety, posiadacze PS4 nie widzą chyba w tym nic złego, albo podobnie jak ja, pogodzili się z takim stanem rzeczy i płacą. Rzecz jasna, gry w Plusie są teraz dość wysokich lotów, ale nadal nie powinno to tak działać. Z miłą chęcią mogę płacić nawet i więcej, za coś w podobie Xbox Game Pass, ale wtedy proszę o zdjęcie ograniczeń na multiplayer. Pod tym względem ta generacja poniosła klęskę.

Pięć lat minęło, jak jeden dzień

Ciężko uwierzyć, że to już piąte urodziny PlayStation 4. Choć nie jest to sprzęt idealny, to spędziłem z nim wiele miłych chwil. To właśnie na tej konsoli powróciłem do Shadow of Colossus w odświeżonej formie, doceniłem nowe wcielenie God of War, otworzyłem się na świat Souls za sprawą Bloodborne i poświęciłem więcej czasu produkcjom, które nie były tak szumnie omawiane w mediach. Nie denerwowałem się na system trofeów, który nie synchronizował się już przez długi czas, a dzielenie się wrażeniami z zabawy zaprojektowano w miły i prosty sposób. Żałuję, że nie pojawiła się nowa odsłona Resistance, że trzeba płacić za multi, nadal nie ma pełnoprawnego Gran Turismo, pad doczekał się nowej rewizji, ale tej daleko do ideału.

PlayStation 4 jest liderem tej generacji i nic tego nie zmieni. Pięć lat mogę uznać za udane i liczę, że na ten sprzęt ukaże się jeszcze kilka perełek. Pewnie niedługo trzeba będzie czekać na zapowiedź piątego PS-a, bo PRO choć popularne, nie przekonało do siebie wystarczającej ilości osób. Mnie długi żywot nie boli, nie muszę przeskakiwać na kolejne generacje, jak inne firmy, choć w 70% dostarczą taki poziom, jak w Uncharted czy God of War. Na razie jednak będę cieszył się tym, co daje PS4. Jakie są wasze wspomnienia? Co wam się podoba w konsoli Sony, a co uważacie za złe lub zbędne? Dajcie znać w komentarzach.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu