Gry

Dałem szansę PES-owi pierwszy raz w życiu. To było... drażniące i odświeżające jednocześnie

Konrad Kozłowski

Pozytywnie zakręcony gadżeciarz, maniak seriali ro...

22

Od zawsze grałem w Fifę. Pamięcią sięgam wersji z 2000 roku, która była pierwszą edycją, w jaką miałem szansę zmierzyć się z komputerowym przeciwnikiem i znajomymi. Od tamtej pory zmieniło się tylko jedno - zamieniłem komputer na konsolę, ale nadal pozostaję "wierny" marce. Oczywiście zdarzały się krótsze epizody - u kumpli czy w barze - z PES-em, ale nigdy nie przekonałem się do zakupu tej gry. Aż do ostatniego weekendu.

Wiem, że wielu osobom temat dwóch konkurencyjnych tytułów piłkarskich jest bardzo bliski. Nie brakuje zwolenników jednej i drugiej gry, a dyskusje na ich temat najczęściej przypominają rozmowy dotyczące platform mobilnych czy komputerów oraz konsol, gdzie również rywalizują przede wszystkim dwa rozwiązania.

Wybór Fify przed laty był nie do końca świadomy, ale na przestrzeni następnych blisko dwóch dekad decyzja zapadała bardzo szybko. Przez cały czas odpychały mnie opinie o PES-ie jako grze bardziej zręcznościowej, a wspomniane epizody z niektórymi odsłonami tej gry wcale nie zachęcały do czegokolwiek więcej. Jest też kwestia braku odpowiednich licencji, która jest zdecydowanie największą przewagą Fify - nie dla wszystkich jest to istotne, niektórym to nie przeszkadza, ale są też tacy, którzy pragną zagrać swoim ulubionym, prawdziwym zespołem w strojach wzorowanych na prawdziwych.

Zakup Pro Evolution Soccer 2018 był podyktowany dwoma sprawami. Po pierwsze, cena spadła już do takiego poziomu, że koszt pozyskania gry można było uzasadnić ciekawością, a po drugie to właśnie produkt Konami od lat posiada kontrakt z UEFA na markę Ligi Mistrzów (Champions League), czego mi szaleńczo brakuje w Fifie. EA miało co prawda krótką przygodę z tymi rozgrywkami, gdy w 2005 roku ukazała się pierwsza gra oparta o silnik Fify. W 2008 roku Konami odkupiło licencję i zabezpieczyło ją do 2018 - to może być szansa na odzyskanie praw przez EA.

Rozgrywki Ligi Mistrzów przykuwają sporo uwagi i po prostu fajnie jest się wczuć w rolę graczy odsłuchujących przedmeczowy hymn. To oczywiście był mój pierwszy wybór w menu gry, a podczas wyboru zespołów zrzedła mi mina, bo ten wybór jest faktycznie dość skromny - przywykłem do szerokiego asortymentu rzeczywistych zespołów i wcale nie mam ochoty zagrać "Man Red" zamiast Manchesteru United, mimo że w składzie znajdują się prawdziwi zawodnicy.

Szybkie zerknięcie w wyniki wyszukiwania na hasło "pes 2018 patch" pozwala sądzić, że odmiana tej sytuacji będzie możliwa. To skojarzyło mi się jednak z okresem Fify 2002, do której dysponowałem bardzo szeroką listą patchy i dodatków - podmieniałem piłki, stadiony, całe zespoły i ligi oraz oprawę graficzną, by wyglądała na tę telewizyjną. Dziś może to dać również sporo frajdy, ale wolałbym móc po prostu włączyć grę. Żeby nie było - "zaktualizowałem" składy do najnowszych i problem zniknął.

Dla równowagi mogę do końca wpisu rozpływać się nad modelem gry. Nie wiem, jak wypada ten z najnowszej gry nad wersjami z poprzedniczek, ale gra się naprawdę świetnie. Być może mój zachwyt wynika przede wszystkim z faktu, iż traktuję to jako odskocznię dla Fify i tego się w niej przez lata (nie) zmieniało, ale wiele drobnych rzeczy, takich smaczków po połączeniu w całość czyni rozgrywkę niezwykle satysfakcjonującą. Ruchy piłkarzy, balans ciałem i wymiana piłek wymagają przyzwyczajenia się, podobnie jak nieco inne sterowanie, ale po kilku meczach można zacząć czerpać niemałą frajdę z gry.

Wydaje mi się, że PES oddaje w nasze ręce nieco więcej kontroli nad tym, co dzieje się z piłką - podania można posłać naprawdę mocno, dzięki czemu akcja zyska na dynamice i będziemy bardziej pewni, że nie zostanie przechwycona, a dodatkowo strzały wyglądają na bardziej naturalne. Zawodnicy składając się do strzału nie zawsze potrzebują tyle czasu i miejsca, co w Fifie i paradoksalnie jest to bardziej realistyczne, bo przecież nie zawsze strzały są w 100% przygotowane i bardzo ważny jest element zaskoczenia.

Na plus wypada też samo rozegranie akcji, które przypomina mi oglądanie transmisji na żywo z prawdziwego meczu - Fifa jest nieco bardziej "mechaniczna" i wykalkulowana. Na pewno nie odkryłem jeszcze nawet 30% możliwości PES-a pod względem wyprowadzania kontrataków czy prowadzenia gry pozycyjnej, ale nawet takie proste rzeczy jak dośrodkowania wyglądają... jakoś lepiej, przyjemniej. Chyba wiecie o co mi chodzi :)

Będąc zupełnie szczerym dodam, że na jesieni 2017 po raz pierwszy od dawna nie kupiłem nowej Fify. Wynikało to przede wszystkim z przewidywań wobec małej ilości wolnego czasu na grę, a PES-a wybrałem teraz ze wspomnianych wcześniej powodów. I cieszę się w sumie, że tak wyszło, bo dzisiejszy Pro Evolution Soccer niczym nie przypomina tego, co zapamiętałem kiedyś.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu