Felietony

Periscope zadarł z HBO. Co z tego wyniknie?

Paweł Winiarski
Periscope zadarł z HBO. Co z tego wyniknie?
3

W ubiegłym miesiącu Konrad opisywał jak działa bardzo fajnie pomyślana aplikacja Periscope. Sami testowaliśmy ją w biurze i choć nasz przekaz wideo nie kondensował w sobie miliona emocji i nie prezentował niesamowitej akcji - nam podobało się nadawanie, a Wam oglądanie. Periscope może mieć już niedł...

W ubiegłym miesiącu Konrad opisywał jak działa bardzo fajnie pomyślana aplikacja Periscope. Sami testowaliśmy ją w biurze i choć nasz przekaz wideo nie kondensował w sobie miliona emocji i nie prezentował niesamowitej akcji - nam podobało się nadawanie, a Wam oglądanie. Periscope może mieć już niedługo poważne problemy - aplikacja jest bowiem używana do transmitowania materiałów chronionych prawami autorskimi.

I to w dość pomysłowy sposób. Najlepszym tego przykładem jest niedawna walka stulecia (Floyd Mayweather kontra Manny Pacquiao). Oczywiście trudno mówić o tym żeby jakoś takiego materiału mogła konkurować z miejscem na sali czy profesjonalną transmisją, ale jedno jest pewne - było taniej. O 100% taniej. Jeśli ktoś chciał obejrzeć walkę na żywo, mógł skorzystać z transmitowanego nielegalnie materiału, bez konieczności płacenia kosmicznej ceny za miejsce obok ringu lub 90 dolarów, które za transmisję życzyło sobie HBO czy Showtime. Można też było oczywiście przyjechać do Polski i obejrzeć transmisję w polskiej telewizji, ale w całej sprawie nie chodzi przecież o nas. TVP swoje za walkę zapłaciło niemało, dzięki czemu obyło się w naszym kraju bez konieczności płacenia za pay-per-view.

To oczywiście nie pierwszy raz kiedy Periscope „zadarł” z HBO. Piraci transmitowali przecież nowe odcinki Gry o Tron, co musiało nieźle rozwścieczyć władze stacji. Oczywiście to nie jest tak, że twórcy aplikacji nic nie robią z tego typu sytuacjami. Doskonale zdają sobie sprawę z tego, że nadawana jest tam również zawartość chroniona prawami autorskimi - dlatego odpowiednia grupa osób stara się kontrolować pojawiające się w Periscope materiały i blokować te nieodpowiednie. Wspomnianej bokserskiej nocy otrzymano 66 próśb o usunięcie transmisji - w kilka minut zamknięto 30 z nich. Pozostałe same się zakończyły. Tylko czy udałoby się to gdyby nie chodziło o tak ważne wydarzenie, ale o zamykanie transmisji naruszających prawa autorskie różnych materiałów na całym świecie. Im popularniejszy będzie Periscope tym gorzej będzie sobie radzić ekipa odpowiedzialna za monitorowanie transmisji. Wyobraźcie sobie sytuację kiedy w tym samym czasie nadawanych jest kilka nowych odcinków popularnych seriali, kilkanaście odbywających się właśnie koncertów i kilka wydarzeń sportowych. Do tego z każdego z nich nadaje kilkadziesiąt osób.

Twitter chce dobrze żyć ze stacjami telewizyjnymi i firmami mediowymi (w tym chociażby z HBO). W końcu każda z nich inwestuje w Twittera duże sumy pieniędzy - przede wszystkim na promocję nadawanych materiałów. Periscope jest od Twittera zależny, nie stać go więc na tego typu problemy i musi dołożyć wszelkich starań by jakoś wyeliminować piracką zawartość. Tyle tylko, że przy tak prostej procedurze nadawania materiałów i coraz większej liczbie nadawców-amatorów, nie widzę żadnego sposobu na powstrzymanie rozpędzonej maszyny. Obawiam się, że któregoś dnia Twitter powie po prostu „dość” i pożegnamy się z tym fajnym pomysłem.

Komu za to podziękujemy? Samym sobie, bo to użytkownicy, a nie twórcy, mogą doprowadzić do końca Periscope.

grafika: 1, 2

Źródło

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

Twitterperiscope