Felietony

Pekin mnie kompletnie ocenzurował, to straszne doświadczenie

Grzegorz Marczak
Pekin mnie kompletnie ocenzurował, to straszne doświadczenie
Reklama

Wszyscy wiemy, że w Chinach Internet wygląda inaczej. Wszyscy kojarzymy konflikt Google w Chinach i to, że nie da się w tym kraju korzystać z Facebook...

Wszyscy wiemy, że w Chinach Internet wygląda inaczej. Wszyscy kojarzymy konflikt Google w Chinach i to, że nie da się w tym kraju korzystać z Facebooka. To wszystko jednak nabiera innego wymiaru kiedy doświadczy się tego osobiście.

Reklama

Właśnie jestem w Chinach, a dokładnie w Pekinie na konferencji TechWolrd organizowanej przez Lenovo.

Pekin przywitał mnie wysoką temperaturą, niewyobrażalnym smogiem oraz swoją własną wersją Internetu.

Po 10 godzinnej podróży w pokoju hotelowym postanowiłem chwilę popracować. Uruchamiam więc przeglądarkę i odruchowo klikam na Facebooka. Łączy się... łączy i nie działa. Ok, właśnie przypomniałem sobie o chińskiej cenzurze. Nie samym Facebookiem jednak człowiek żyje, sprawdzam więc Twittera... to samo.

W tak pięknych okolicznościach nie pozostało więc nic więcej jak faktycznie popracować. Niestety moje dokumenty w Google są niedostępne, tak samo i Gmail z całą moją pocztą. No to może mogę chociaż zajrzeć na nasz kanał na YouTube? Niestety, również nie działa. Nie działa wszystko, co związane jest z Google, niestety nie mogłem sprawdzić nawet kalendarza. Nie dość tego, nie mogłem też dostać się do mojego Dropboxa i zostałem z tym, co było zsynchronizowane z moim komputerem.

Wpadłem więc na wspaniały pomysł skorzystania z usług Microsoftu, które są dostępne w Chinach. Loguję się więc na swoje konto i bang, weryfikacja i kod, który został wysłany na mój mail na Gmailu. No i jestem zablokowany. Nie ma też różnicy czy korzystamy z Internetu w hotelu czy w placówce firmy takiej jak Lenovo, wszędzie blokady wyglądają tak samo.

Najzabawniejsze jest jednak to, że nie działa również wyszukiwarka Google, jestem więc skazany na Binga... i jego wyniki wyszukiwania przygotowane pod Chiny.

I nagle Internet zrobił się taki mały, a ja tak bardzo odcięty od świata, który jeszcze przed chwilą był dla mnie dostępny. Jest to dość szokujące doświadczenie. Koledzy dziennikarze z innych krajów, którzy byli w Chinach wcześniej stwierdzili, że z chińską cenzurą internetu jest coraz gorzej, bo kiedyś nie było aż takich ograniczeń.

Reklama

Ktoś powie, że to łatwo obejść poprzez VPN i proxy. Tak jest, tylko w biegu kiedy mamy na głowie cały dzień spotkań i konferencji nie jest łatwo znaleźć coś sensownego. Okazało się więc, że mój telefon zamienił się w cegłę, bo nie mogłem na nim nic zrobić (rozmowy za 10 PLN za 1 minutę ograniczyłem do minimum), a mój komputer zamienił się maszynę do przeglądania portali, bo od pracy zostałem skutecznie odcięty.

Doświadczyłem więc Internetu jakiego na co dzień używają Chińczycy, oczywiście oni mają swojego Google i swojego Facebooka. Dla mnie dla Europejczyka ten chiński Internet to coś wybrakowanego i pozbawionego wielu wartości.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama