Autorem tekstu jest Piotr Peszko, pasjonat uczenia się, fan e-learningu poszukujacy nowych rozwiązań dla starych problemów. Autor bloga o edukacji i p...
Autorem tekstu jest Piotr Peszko, pasjonat uczenia się, fan e-learningu poszukujacy nowych rozwiązań dla starych problemów. Autor bloga o edukacji i pomysłodawca konferencji educamp.
Czy ktoś z Was ostatnio próbował zaparkować samochód na krakowskim Kazimierzu? Ok, nie musi to być Kraków, wystarczy odpowiednia odległość od centrum dowolnego większego miasta. Jeśli tak, to znacie to doświadczenie krążenia jak sęp, komentowania, że ktoś zajął 3 miejsca. Irytacji na osobników siedzących w samochodzie z włączonym kierunkowskazem i już mieli wyjechać, aż tu nagle zadzwonił ktoś ze sprawą wagi państwowej i muszą czekać na waszym wymarzonym miejscu, a ten z tyłu trąbi i błyska jakby jechał z sercem do przeszczepu. Pamiętacie zapewne równie dobrze poziom zdenerwowania, który sprawia, że krew nie wyrabia na zakrętach kiedy okazuje się, że musicie znaleźć jeszcze parkomat, działający parkomat, a tuż przed nim okazuje się, że nie macie drobnych, a z okolicznych sklepów rzeczone też wyparowały.
Takie są niestety realia życia w mieście i jak się komuś nie podoba, to może się wyprowadzić gdzieś, gdzie jest jeden sklep i da się żyć z hodowli owiec, tudzież innych zwierząt. Życzę powodzenia - ja zostaję! Nie będę się nigdzie ruszał, bo dostałem też nadzieję, na to, że przynajmniej część nędznie zaprojektowanego UX-a parkowania w centrum zostanie troszkę ulepszona. Jak? Dzięki aplikacji mobilnej.
Warszawscy kierowcy na początku grudnia dostali nową aplikację: mobiParking. Ma ona ułatwić uiszczenie płatności za parkowanie i pozwolić na lepszą kontrolę czasu parkowania. Jeśli dobrze zrozumiałem proces wygląda tak, że rejestrujemy się, karteczkę z logo mobiParking wkładamy za szybę, rejestrujemy się, wpłacamy pieniądze na konto, uruchamiamy aplikację i zaznaczamy kiedy rozpoczyna się parkowanie, a kiedy kończy. Sprytne!
Pomimo tego, że w Warszawie nie bywam często, to na potrzeby testu zainstalowałem mobiParking zgodnie z instrukcją. Cały proces wymaga trochę dopracowania bo wygląda mniej więcej tak:
- Wysłałem SMS na odpowiedni numer, dostałem wiadomość PUSH, zgubiłem ją.
- Wysłałem SMS na odpowiedni numer, dostałem wiadomość PUSH, kliknąłem w link, zobaczyłem 4 mikroskopijne linki, w które nie mogłem trafić palcem, przez pomyłkę wybrałem BlackBerry, zobaczyłem komunikat o błędzie.
- Znalazłem stronę w historii przeglądarki, wybrałem link, wylądowałem w Android Market (sic!)
Poczułem się trochę jakbym szukał miejsca do parkowania, a wystarczył prosty kod QR na stronie, albo informacja: Poszukaj MobiParking w Android Market.
Podobnie sama aplikacja wymaga drobnych poprawek, bo wygląda dość topornie, ale jak się nie ma alternatywy to lepsza taka niż żadna, zwłaszcza, że korzystając z niej zapłacimy za realny czas parkowania i bez większych problemów możemy go przedłużyć bez konieczności wybiegania ze spotkania. Jak dla mnie to 2 duże plusy.
Ładnie, pięknie, ale jak to wygląda z drugiej strony. Co się dzieje, kiedy kontroler podejdzie do naszego samochodu? Czy samo posiadanie naklejki wystarczy? Otóż nie. Kontroler sprawdzi, czy zapłaciliśmy poprzez wysłanie darmowego SMS-a z naszym numerem rejestracyjnym. W odpowiedzi dostanie SMS informujący czy zapłaciliśmy, czy cwaniakujemy, więc system działa.
Pozostaje więc płacić, lub wybrać opcje dla kombinatorów polegające na przekładaniu blankietu z mandatem z sąsiedniego samochodu, tudzież zaopatrzenie się w jeden dyżurny, który pomiędzy jednym, a drugim deszczem powinien dać złudzenie obrony przed opłatami.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu