SurgiBox został zaprojektowany do ratowania ofiar kataklizmów i klęsk żywiołowych. Teraz znajduje zastosowanie także na wojnie.
Oto przenośny zestaw do sterylnych operacji. Już dziś pomaga na Ukrainie
Pomoc medyczna od momentu rozpoczęcia otwartej wojny płynęła na Ukrainę z całego świata. Leki, środki higieniczne, karetki i przede wszystkim personel, który w ramach wolontariatu pomagał rannym żołnierzom i cywilom. Jednak nawet najlepszy chirurg nie jest w stanie kompleksowo udzielić pomocy, jeśli wokół nie ma do tego odpowiednich warunków, o które ciężko zabiegać w gruzach zniszczonych miast. To właśnie dla takich okoliczności założyciele startupu SurgiBox przygotowali specjalne zestawy do przeprowadzania sterylnych operacji w każdej sytuacji – dziesiątki z nich zostały już przetestowane na Ukrainie.
SurgiBox, czyli sala operacyjna w plecaku
Początków historii SurgiBox należy szukać w 2010 roku podczas serii trzęsień ziemi na Haiti. Medycy pilnie potrzebowali przenośnej platformy do prowadzenia bezpiecznych operacji w trudnych warunkach i to właśnie wtedy SurgiBox odbył swój chrzest bojowy. Zestaw umożliwia wykonywanie sterylnych zabiegów chirurgicznych w obrębie jamy brzusznej, klatki piersiowej i miednicy, a z wyglądu przypomina przezroczystą tarczę z otworami na ręce.
Posiada swój własny moduł filtrujący bakterie oraz kontrolujący przepływ powietrza. Można go spakować do plecaka i rozłożyć w 5 minut, dzięki czemu idealnie nadaje się do ratowania ofiar klęsk żywiołowych lub wojennej pożogi – dlatego też zestawy trafiły na Ukrainę, a ich podróż rozpoczęła się nad Wisłą.
W marcu tego roku wolontariusze z SurgiBox wylądowali w Polsce wraz z lekarzami i środkami medycznymi. Uczestników misji humanitarnej zapakowano do dwóch ciężarówek, które ruszyły w stronę granicy z Ukrainą. Na ich pokładzie znajdowało się 50 zestawów SurgiBox, które już niebawem miały uratować życie ofiarom wojny.
Zestaw zapewnia sterylne warunki do operowania – nawet w zgliszczach bombardowanych miast
Rosjanie niejednokrotnie bombardowali szpitale cywilne i jednostki polowe, dlatego ukraińscy medycy muszą pracować w prowizorycznych warunkach. Nie mówimy tu jedynie o rannych żołnierzach – w czasie wojny życie za linią frontu wciąż odbywa się „po staremu”. Emeryci, kobiety w ciąży, noworodki – każda grupa społeczna potrzebuje bezpiecznej interwencji lekarskiej i to właśnie w takich sytuacjach SurgiBox spełnia swoje zadanie, bo w przygotowanych na szybko salach zabiegowych bardzo łatwo o infekcję czy zakażenie.
Jednym z głównych celów SurgiBox było właśnie zdjęcie z medyków odpowiedzialności za przygotowanie miejsca pracy. Huk spadających bomb, zawodzenie rannych i wycie syren alarmowych wystarczająco rozpraszają lekarzy, którzy dotychczas pracowali w sterylnych warunkach. SurgiBox ma być tego namiastką, przez co lekarz nie musi obawiać się zakażenia, skupiając się w pełni na ratowaniu życia.
„Chirurdzy nie chcą zmieniać swojego sposobu pracy. Wykonywanie operacji to już ogromne obciążenie poznawcze. Nie chcą zajmować się rzeczami, które zwiększają to obciążenie” – Debbie Teodorescu, założycielka SurgiBox
Przedstawiciele startupu przez dobę szkolili lekarzy pod Kijowem w akompaniamencie alarmów bombowych. Nie mamy dostępu do pełnej dokumentacji medycznej, ale z listu przesłanego przez Dowództwo Operacyjne Ukrainy do włodarzy SurgiBox dowiadujemy się, że z pomocą przenośnego zestawu chirurgicznego udało się uratować co najmniej 31 istnień.
Ukraińcy zwrócili się do SurgiBox z prośbą o udostępnienie większej ilości niezbędnych zestawów, a firma w odpowiedzi zwiększyła produkcje systemów, które muszą teraz przejść certyfikację Unii Europejskiej. W szerszej perspektywie urządzenia mają też trafić do międzynarodowej organizacji Lekarzy bez Granic, zapewniając tanią alternatywę sal operacyjnych.
Stock image from Depositphotos
Źródło
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu