Kiedyś życie było proste - dwie przeglądarki graficzne, IE i Netscape, które tak naprawdę wywodziły się od jednego produktu - Mosaic. Dziś teoretyczni...
Oto początek końca Opery jaką znamy? Webkit wkracza na scenę, której ciągle przybywa publiczności
Kiedyś życie było proste - dwie przeglądarki graficzne, IE i Netscape, które tak naprawdę wywodziły się od jednego produktu - Mosaic. Dziś teoretycznie mamy na rynku masę programów, ale wszystkie one sprowadzają się właściwie do kilku silników. Jeden z najpopularniejszych, WebKit, zawita niebawem do mobilnej Opery. Co to oznacza?
Wszyscy fani Opery Mini i Mobile mogą spać spokojnie - aplikacje nie zostaną pozbawione silnika Presto i dalej będą rozwijane wraz z nim na pokładzie. Jednak na horyzoncie pojawia się nowy produkt - Opera Ice. Nowa przeglądarka ma wykorzystywać zdobywający coraz większą popularność WebKit. Silnik ten już działa w wielu programach - m.in. Chrome i Safari. Tym, co jeszcze wyróżnia Operę Ice na tle konkurencji jest niespotykany dotąd oryginalny wypełniony po brzegi animacjami interfejs.
Nowa przeglądarka stawia w dużej mierze na gesty, co ma ułatwić nawigowanie po stronach www i pozostawić użytkownikom możliwie najwięcej miejsca na wyświetlanie treści. Rozwiązanie to trąci trochę dotykowym interfejsem Windows 8, gdzie przecież również wiele funkcji wywołuje się za pomocą gestów. Co ciekawe, wszystkim gestom i poleceniom towarzyszą atrakcyjne dla oka, bardzo płynne (przynajmniej na iPadzie, gdzie prezentowano program) animacje. Działanie aplikacji zaprezentował na klipie wideo serwis Pocket Lint, niestety nagranie zostało zablokowane, więc możecie jedynie ocenić Operę Ice na podstawie średniej jakości grafik (które również stamtąd pochodzą).
Nowa Opera ma trafić nie tylko na iOS, ale też na Androida. Premierę aplikacji zaplanowano na luty. Szefostwo norweskiej firmy zapowiada, że planuje poświęcić bardzo dużo uwagi tym dwóm platformom. Trudno się temu dziwić, bo na smartfonach i tabletach Opera ciągle ma bardzo silną pozycję, która, jak wskazują ostatnie dane firmy, ciągle rośnie. Opublikowana na ten temat informacja "State of the Mobile Web" wskazuje, że w grudniu 2012 z Opery Mini korzystało aż 208 mln użytkowników, czyli o 13 mln więcej niż we wrześniu (co jest największym wzrostem od czasu powstania przeglądarki). Na ten sukces zapewne złożyło się to, że Mini działa aktualnie na wielu różnych platformach (nie tylko smartfonowych) wśród których są m.in. Windows Mobile, Symbian, Android czy iOS. Wraz z innym mobilnym produktem - Operą Mobile - daje to 229 mln użytkowników. Przekłada się to na 143 miliardy stron i 12 petabajtów skompresowanych danych (o 39 proc. więcej niż w analogicznym okresie roku 2011). Wynik godny podziwu, prawda? Co ciekawe, do sukcesu Opery w dużym stopniu przyczyniają się mieszkańcy krajów rozwijających się z azjatyckiej części Pacyfiku i Ameryki Południowej, gdzie smartfonowa rewolucja dopiero się zaczyna.
Opera odnosi też sukcesy na naszym rodzimym poletku. W grudniu 2012 polscy internauci odwiedzili o 16 proc. więcej stron i przesłali o 45 proc. więcej danych niż rok wcześniej. W 2011 na jednego użytkownika przypadało 12 MB przesłanych miesięcznie danych, a tymczasem teraz jest to już 20 MB. Można oczywiście to też zinterpretować inaczej - nie rośnie zainteresowanie Operą tylko waga i liczba odwiedzanych przez nas stron na smartfonach i tabletach. Jakikolwiek jednak jest powód rosnących liczb, nie można zaprzeczyć, że mobilna przeglądarka Norwegów radzi sobie świetnie.
Trzeba też zauważyć, że na urządzeniach z iOS korzystanie z silnika WebKit jest wręcz wymuszane i trudno stworzyć przeglądarkę na igadżety, która by działała w inny sposób. Wystarczy zresztą spojrzeć na Firefoksa dla iPada, który również został pozbawiony swojego flagowego Gecko.
Póki co wiele informacji na temat nowej przeglądarki jest nieznanych. Norwegowie zaprzeczają, jakoby mieliby zrezygnować z presto również na desktopach, ale kto wie, czy ewentualna popularność Opery Ice nie zmieni ich zdania. Trzeba tutaj też zauważyć, że nowa Opera właściwie będzie się niczym różniła od analogicznych - Chrome, Safari i innych - jedynie interfejsem. Wygląd, komfort i intuicyjność obsługi będą zatem główną kartą przetargową w tym pojedynku, a te prezentują się póki co bardzo ciekawie i przekonująco.
Historia lubi zataczać koło. Kiedyś mieliśmy dwie przeglądarki, które trzymały w ryzach cały, raczkujący wówczas internet. Dziś już internet nie raczkuje, ale wszystko zmierza ku temu, że będziemy mieli dwa czołowe silniki - WebKit i Gecko (lub trzy - jeśli Trident 6.0 w IE10 rzeczywiście przekona do siebie użytkowników). Webmasterzy i webdeveloperzy byliby w siódmym niebie, ale czy w końcowym rezultacie przełoży się to na korzyści dla nas?
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu