Aktualizacje oprogramowania w dzisiejszych czasach to istna loteria. Systemy i programy rozrosły się tak bardzo, że coś, co teoretycznie powinno nasze systemy usprawnić, powoduje często dramatyczne efekty. Jednym z najbardziej doświadczonych autorów wpadek tego typu jest Microsoft, i to dzięki niemu i jego ostatniej aktualizacji Windows 10 część użytkowników rwie właśnie włosy z głowy.
Ostatni update Windows 10 nie każdemu wyjdzie na zdrowie. Możesz stracić pliki albo zaliczyć BSOD-a
Aktualizacja z piekła rodem
14 kwietnia posiadacze Windows 10 otrzymali update KB4549951, łatający kilka poważnych błędów bezpieczeństwa. Niestety niebezpieczeństwa, które sam wniósł do systemu, wydają się znacznie większego kalibru. Błędy które dotknęły użytkowników systemu, są bardzo różne, w najlepszej sytuacji są Ci, u których update nie chciał się zainstalować w ogóle. Część użytkowników doświadczyła sporadycznych zawieszeń systemu kończących się wyświetleniem Blue Screen of Death. U jeszcze innej grupy BSOD pojawia się po każdej próbie podniesienia systemu, czyniąc komputer bezużytecznym.
Aktualizacja potrafi też losowo poprzenosić nasze pliki w inne miejsca, a w skrajnym przypadku po prostu je usunąć. Krótko mówiąc, dla użytkowników typu „dopiero będę robił backupy” aktualizacja może zakończyć się bezpowrotną utratą ważnych danych. Microsoft jak na razie nie skomentował całej sprawy, natomiast użytkownicy sugerują, żeby jak najszybciej go odinstalować.
Jak odnotował serwis Windows Latest, komunikaty raportowane przez „ekrany śmierci” nie dają odpowiedzi co może być przyczyną problemów, ponieważ raportuję przeróżne problemy. Najpopularniejsze błędy to:
- PAGE_FAULT_IN_NONPAGED_AREA
- CRITICAL_PROCESS_DIED
- ACPI_BIOS_ERROR
- INACCESSIBLE BOOT DEVICE
- MEMORY_MANAGEMENT
- DPC_WATCHDOG_VIOLATION
- Portcls.sys
ale z mniejszą częstotliwością pojawiają się też inne komunikaty.
Kiepskie aktualizacje są wszędzie. Jak żyć?
Krótko mówiąc, jeśli nie zrobiliście jeszcze tej aktualizacji, wstrzymajcie się, zapewne niedługo pojawi się aktualizacja do aktualizacji. Jeśli tak się stanie, nie rzucajcie się na nią od razu, tylko odczekajcie trochę na raporty lubiących ryzyko użytkowników.
Przykra prawda jest taka, że w dzisiejszych czasach dobrym obyczajem jest wstrzymywanie się z aktualizacjami przynajmniej przez tydzień, dwa od daty jej opublikowania. Nie dotyczy to tylko użytkowników Windowsa. Sam jako posiadacz Maka przyjąłem taktykę instalacji dużych upgrade’ów systemu, dopiero gdy zatrzyma się ich rozwój i pojawi się kolejna wersja. Mniejsze update’y instaluje najwcześniej po 3 tygodniach i u mnie taka cyfrowa higiena generalnie się sprawdza.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu