Felietony

Opinie i rekomendacje z Internetu? Dziękuję, postoję

Maciej Sikorski

Fan nowych technologii, ale nie gadżeciarz. Zainte...

46

Pisałem wczoraj o kolejnej odsłonie wojny, jaką Amazon wypowiedział fałszywym recenzjom. Tym razem pojawił się pozew wymierzony w autorów opłaconych opinii. Sprawa będzie obserwowana i to nie tylko przez firmy prowadzące biznes podobny do Amazona - może zainteresować naciągaczy, z którymi próbuje si...

Pisałem wczoraj o kolejnej odsłonie wojny, jaką Amazon wypowiedział fałszywym recenzjom. Tym razem pojawił się pozew wymierzony w autorów opłaconych opinii. Sprawa będzie obserwowana i to nie tylko przez firmy prowadzące biznes podobny do Amazona - może zainteresować naciągaczy, z którymi próbuje się walczyć, może też przykuć uwagę klientów. Nie dotyczy to wyłącznie USA - problem jest globalny. A przy tym możliwe, że nierozwiązywalny.

Pozew Amazona

Przypomnę krótko, co zrobił Amazon: firma wniosła pozew przeciwko osobom, które na stronach internetowego sklepu umieszczały recenzje i oceniały produkty za pieniądze. Co ciekawe, na razie są to anonimowe osoby, ale Amazon podjął współpracę z firmą, która umożliwiała wystawianie takich ocen za pieniądze, możliwe, że w ten sposób namierzy konkretnych ludzi. Jeżeli współpraca będzie przebiegać opornie, Amazon postraszy pewnie pozwami rzeczoną firmę. Prawdopodobnie już to zrobił. Prędzej czy później nazwiska wypłyną, a korporacja Bezosa postara się o to, by "recenzenci za dolary" zostali ukarani. I by było o tym głośno.

To ma być pokaz, sygnał dla innych. Podobne rzeczy oglądaliśmy już w przypadku piractwa: jednostki otrzymywały srogie kary za korzystanie z treści w sposób nielegalny, za ich rozpowszechnianie - to miało odstraszyć innych. Dlaczego korporacji zależy na rozwiązaniu problemu a przynajmniej jego poważnym ograniczeniu? Bo stworzony przez nią system rekomendacji to pieniądze. Jeśli producenci towarów i klienci będą z narzędzia niezadowoleni, jeśli stwierdzą, że to niewiele wart śmietnik, to mogą nawet odstąpić od zakupów w Amazonie. Podkreślę przy tym, że temat nie dotyczy tylko Amazona.

Globalne zjawisko z brodą

Nie jest tak, że fałszywe recenzje pojawiają się tylko w Amazonie czy tylko na amerykańskim rynku i jest to świeży problem. Nieuczciwe formy reklamy towarzyszą sprzedaży pewnie od zarania dziejów. Kiedyś obwoźny handlarz miał wspólnika, który pojawiał się w tłumie i zachwalał płyn na porost włosów oraz ból zębów przekonując, że włosy ma bujne, a zęby zdrowe, dzisiaj ludzie robią to po prostu w Sieci. I niekoniecznie na zlecenie jednej firmy. Za pieniądze zachwalają (lub oczerniają, gdy płaci konkurencja) produkt/usługę/firmę na forach internetowych, w portalach, w mediach społecznościowych, w porównywarkach cen. Pewnie to znacie.

Ja znam, nawet bardzo dobrze. Sporo czasu pracowałem z porównywarkami cen i godzinami czytałem komentarze, długo obserwowałem też poczynania firmy, która dostarczała recenzje i komentarze za pieniądze. Skala problemu jest u nas spora. Przynajmniej była kiedyś, gdy miałem z tym bliższy kontakt. Ale czy dzisiaj jest inaczej? Nie sądzę - wchodzę na stronę porównywarki, na konkretny produkt i na pierwszy rzut oka mogę wskazać przynajmniej kilka opłaconych komentarzy. Te są tworzone naprawdę nieudolnie, u każdego powinny zapalać czerwoną lampkę. Są jednak i takie, które trudno wychwycić, bo autor się postarał. Ma bestia talent i doświadczenie w tej robocie...

Czy komuś to przeszkadza?

Takie pytanie usłyszałem kiedyś w rozmowie na temat omawianego procederu. Rozmówca stwierdził, że nikomu to nie szkodzi, a ktoś ma szansę zarobić. Rzeczywiście tak jest? Czy naprawdę nie powinno nam przeszkadzać, że w miejscu do tego nieprzeznaczonym powstaje śmietnik? Jaką wartość mogą mieć dla mnie opinie w porównywarkach cen, pozytywne recenzje produktu, gdy wiem, że autor mógł nie trzymać tego sprzętu w rękach? Kupię odkurzacz na podstawie takich rekomendacji i po miesiącu stwierdzę, że to wielka pomyłka. Możliwe, że dam się naciągnąć jeszcze raz, ale trzeciego podejścia pewnie nie będzie. Przestanę szukać wsparcia w Sieci, wrócę do XX-wiecznych rozwiązań: albo rozmowa w sklepie albo proszenie o pomoc znajomych.

System recenzji i opinii, który powstał w Sieci mógł być naprawdę przydatnym narzędziem, mógł być batem na nieuczciwych, słabych producentów i odsiewaczem chłamu. Tyle teoria. Bo w praktyce okazało się, że wykorzystują go często właśnie ci nieuczciwi producenci czy sprzedawcy. Tracą uczciwa firma, sklep, klient. Czyli większość.

Gdzie szukać rozwiązania?

Powiem szczerze, że nie wiem. Zastanawiałem się nad tym wczoraj przy okazji poczynań Amazona. Korporacja znajdzie nieuczciwych recenzentów, ci ostatni zostaną ukarani. I co? Ludzie przestaną to robić? Część pewnie się wykruszy, ale inni zadbają jeszcze bardziej o swoje bezpieczeństwo, poszukają nowych sposobów na ominięcie barier i regulaminów, dalej będą spamować. Tego problemu nie rozwiązałoby nawet usunięcie anonimowości z procesu rekomendowania. Rzesza ludzi dawałaby gwiazdki za pieniądze pod własnym nazwiskiem.

Jestem sceptyczny, gdy mowa o naprawie tego systemu, o stworzeniu narzędzia do oceniania, które nie ulegnie patologiom. A nawet gdyby udało się to zrobić, długo musiałbym się do niego przekonywać. Możliwe jednak, że jestem przedstawicielem nielicznej grupy - może większości te "lewe" recenzje nie przeszkadzają, bo wychodzą z założenia, że w masie komentarzy sporą część stanowią te prawdziwe. I jeśli jakieś opinie podzieli się przez dwa, to i tak wyjdzie się na swoje. Może w tym szaleństwie jest metoda...

O jednym trzeba pamiętać zawsze: żadne narzędzie rekomendujące, nawet to najbezpieczniejsze i najbardziej dokładne nie zastąpi rozumu. Jego wypada zawsze używać.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu