Mobile

OnePlus to Oppo, Oppo to OnePlus. Ktoś coś kręci?

Tomasz Popielarczyk
OnePlus to Oppo, Oppo to OnePlus. Ktoś coś kręci?
Reklama

OnePlus to młodziutka firma na rynku mobilnym. Bez żadnego dorobku ani doświadczenia, tworzona z pasji i chęci zrewolucjonizowania branży - tak przyna...

OnePlus to młodziutka firma na rynku mobilnym. Bez żadnego dorobku ani doświadczenia, tworzona z pasji i chęci zrewolucjonizowania branży - tak przynajmniej wyglądało to do tej pory. Ostatnie doniesienia wskazują jednak, że OnePlus to część chińskiego koncernu Oppo. W praktyce niewiele to zmienia, niemniej przez ostatnie kilka miesięcy ktoś nas robił nieźle w balona.

Reklama

Oppo i OnePlus łączy jedna osoba - Pete Lau. Założyciel "rewolucyjnej" firmy nigdy nie odcinał się od swojej przeszłości. Już w momencie powstania nowego projektu wiedzieliśmy, że tworzy go były wicedyrektor Oppo. Wówczas jednak wizerunek OnePlus był zupełnie inny. Oto bowiem powstawała maleńka inicjatywa tworzona przez pasjonatów o ogromnych ambicjach. Towarzyszyły jej głośne hasła o rewolucji na rynku mobilnym, agresywnej wojnie cenowej i tworzeniu smartfona idealnego, który zmiecie z powierzchni ziemi konkurencję. OnePlus od samego początku świetnie potrafiło robić PR. Na forum firmy dyskutowano z użytkownikami na temat każdego aspektu konstruowanego smartfona - słuchano propozycji i sugestii, a wręcz zachęcano do tego, by to użytkownicy proponowali, co ma się znaleźć w "słuchawce idealnej".

Ludzie lubią maluczkich. Tak jak wielu dorosłych rozczula się nad małymi dziećmi, tak też sprzyja małym firmom konkurującym z molochami. W końcu ileż można napełniać kieszenie wielkiemu Samsungowi, HTC czy Sony. Niech mniejsi też mają swoje szanse, prawda? Na bazie tego trendu zbudowano zatem mit marki OnePlus. Mit, który właśnie legł w gruzach.


Pojawiły się bowiem doniesienia, że OnePlus tak naprawdę nie jest samodzielną firmą, a należy w 100 procentach do Oppo. Źródłem tych informacji są chińskie media, które ujawniły dokumenty poświadczające taki stan rzeczy. Swoje pięć groszy dorzuca też popularny Evleaks, publikując dane WHOIS domeny oneplus.net. Okazuje się, że jej właścicielem również jest Oppo.

Inną ciekawostkę dorzucę od siebie. Otóż informacje prasowe na temat OnePlus otrzymuję od tej samej osoby, która wcześniej wysyłała mi prasówki na temat Oppo. Teoretycznie mogła ona po prostu przejść do nowej firmy. Jak się jednak okazuje nigdy nie musiała tego robić.

Wszystko zatem wskazuje na to, że nie mamy do czynienia ze świeżym, tworzonym z pasji produktem, ale zwyczajną akcją marketingową, która miała sprawić, że OnePlus będzie na językach wszystkich. Jak widać się udało, bo prace nad smartfonem idealnym z zapartym tchem śledziła cała branża. Dodam jedynie, że artykuł o jego premierze był w minionym tygodniu najchętniej czytaną publikacją na AW. To chyba wiele mówi o popularności inicjatywy, prawda?


Reklama

Z praktycznego punktu widzenia to nic nie zmienia. OnePlus One nadal istnieje na rynku, ma fantastyczne parametry i rewelacyjną cenę. Nie jest to smartfon idealny - to po prostu urządzenie, które śmiało może rywalizować z Xperią Z2, Galaxy S5 czy HTC One M8, a przy tym kosztuje o ponad połowę mniej.

Wizerunkowo OnePlus oraz Pete Lau dużo na tych odkryciach tracą. Wychodzi bowiem na to, że przez minione miesiące fani nowych technologii byli zwyczajnie oszukiwani, a nowy, świeży projekt był tak naprawdę skutecznie uwikłaną intrygą. Trudno powiedzieć, jakie będą skutki tych przecieków. Czy użytkownicy odwrócą się od OnePlus? A może uda się jakoś sprawnie wyjść z tej opresji? Na razie żadne oficjalne komunikaty się nie pojawiły. Sam jestem ciekaw, jak będzie wyglądała linia obrony obu firm.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama