Smartfony

Problem z ekranem OnePlus 5 to nie problem, to jego właściwość. Tak twierdzi producent

Paweł Winiarski
Problem z ekranem OnePlus 5 to nie problem, to jego właściwość. Tak twierdzi producent
Reklama

Myślałem, że w 2017 roku kiedy każdy może przeczytać o problemach posiadanego urządzenia, wciskanie kitu, że „to nie bug, to ficzer” zniknie gdzieś i nigdy nie wróci. Ale nie u OnePlus. Słabo, naprawdę słabo.

Problem z ekranem w OnePlus 5

Aby zrozumieć o co chodzi, najlepiej obejrzeć ten film.

Reklama

Niektórzy posiadacze OnePlus 5 skarżą się na problemy z ekranem. Objawia się on efektem galaretki podczas przesuwania obrazu. Z jednej strony wygląda to fajnie (zrozumiem jeśli napiszecie żebym się leczył), ale na pewno nie jest naturalne. I kiedy czytam takie oświadczenia, zastanawiam się czy pisał je ktoś poważny:

OnePlus 5 używa tych samych komponentów wysokiej jakości jak wszystkie inne urządzenia OnePlus, w tym wyświetlacza AMOLED. Otrzymaliśmy informację o małej grupie użytkowników, którzy donoszą o delikatnym efekcie wizualnym podczas scrollowania. To normalne, a ekrany w poszczególnych urządzeniach nie różnią się od siebie.

Miałem w ręku kilka telefonów, testowałem kilka ekranów w różnych warunkach. Mówię tu zarówno o drogich flagowcach, jak i tańszych alterantywach. I nie przypominam sobie takich efektów wizualnych, trudno mi więc uznać je za naturalne. Czy jednak problem leży po stronie ekranu, czy oprogramowania - to trudno jednoznacznie ocenić. A jak widać producent telefonu jakoś niespecjalnie ma ochotę zajmować się tą sprawą.

Czasem lepiej przeprosić

Kompletnie nie rozumiem dlaczego w czasach kiedy praktycznie każdy ma dostęp do internetu, a PR-owe zamieszanie potrafi zniszczyć markę, ktokolwiek wciska jeszcze klientom takie kity, szczególnie w oficjalnym oświadczeniu kierowanym do dużych portali zajmujących się smartfonami (PhoneArena). Skoro to tylko garstka osób, wystarczyłoby przecież wymienić im telefony, przeprosić - pewnie i tak donieśliby do mediów o całej sprawie, ale przynajmniej producent bądź dystrybutor pokazałby jak bardzo zależy im na kliencie. A tak mamy firmę, która najprawdopodobniej pokpiła coś podczas produkcji niektórych serii i teraz staje na głowie żeby się do tego nie przyznać. Na pewno pamiętacie jeden z największych na świecie producentów smartfonów też na początku nie przyznawał się do defektu urządzeń. A potem miał darmową reklamę w samolotach, gdzie w kółko mówiono o ich sprzęcie.

Ale codzienność pokazuje, że niektórzy zdają sobie sprawę z problemów z własnymi urządzeniami i potrafią przyznać się do błędu. Choć wymiana wadliwych matryc w komputerach Retina MacBook Pro nie była oficjalną akcją firmy, to po zauważeniu tego defektu w swoim rMBP nie miałem najmniejszych problemów z gwarancyjną wymianą urządzenia. Z pogwarancyjną też bym nie miał, Apple zdawało sobie sprawę z tego, że odklejające się folie z Retiny nie było pojedynczymi przypadkami i trzeba jakoś im zaradzić. W moim przypadku skończyło się to montażem nowego ekranu, nie poniosłem żadnych kosztów - poza dwiema wycieczkami do serwisu.

Ostatnio miałem też miłe przejścia z serwisem HP. Laptop, na końcówce gwarancji, plastik wokół ekranu się odkleił, przez co praktycznie cała ramka się rozeszła. Część producentów pewnie stwierdziłaby, że to uszkodzenie fizyczne i powstało z winy użytkownika. Tymczasem przyznano się do błędu, stwierdzono że to wada fabryczna i ekran wymieniono. Można? Można.

źródło

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama