Naukowcy z Uniwersytetu Teksańskiego w Austin zaprezentowali nowy akumulator sodowy, który nie tylko eliminuje ryzyko pożaru, ale także oferuje ekonomiczną alternatywę dla tradycyjnych baterii litowo-jonowych. Tak, wiemy, że sporo jest ostatnio tych przełomów w kontekście źródeł zasilania — dlaczego w tym przypadku mamy do czynienia z czymś szczególnym?
Akumulatory są używane w coraz większej grupie sprzętów, od smartfonów po samochody elektryczne. W przypadku baterii litowo-jonowych, ich zużycie może prowadzić do wzrostu incydentów związanych z pożarami. W odpowiedzi na te wyzwania naukowcy z Uniwersytetu Teksańskiego uczynili baterie sodowe mniej "chętnymi" do zapłonu. Głównym elementem nowej baterii sodowej jest stały rozcieńczalnik na bazie soli w elektrolicie, znanym jako azotan sodu. Ów składnik pozwala na zastosowanie jednego, niepalnego rozpuszczalnika, co sprawia, że bateria staje się bardziej stabilna i bezpieczna w użytkowaniu. Profesor Arumugam Manthiram, główny badacz projektu, podkreślił, że główną przyczyną pożarów baterii litowo-jonowych są niekontrolowane reakcje między ciekłymi rozpuszczalnikami a innymi elementami baterii. Dzięki zastosowaniu nowej technologii owo ryzyko zostaje praktycznie wyeliminowane.
Bezpieczeństwo to jednak niejedyna zaleta nowej baterii sodowej. Jej produkcja opiera się na stosunkowo tanich i łatwo dostępnych materiałach, takich jak żelazo, mangan i nikiel, co sprawia, że jest ona ekonomiczną alternatywą dla tradycyjnych baterii litowo-jonowych. To akurat jest szalenie istotne, biorąc pod uwagę rosnące zapotrzebowanie na akumulatory w różnych sektorach przemysłu. Nowa technologia nie tylko zapewnia bezpieczeństwo i niski koszt produkcji, ale także oferuje imponującą wydajność. Po 500 cyklach ładowania i rozładowania bateria sodowa zachowuje aż 80% swojej pojemności — jej trwałość jest więc porównywalna z tradycyjnymi bateriami litowo-jonowymi stosowanymi w smartfonach. Naukowcy zaangażowani w projekt zgodnie uważają, że to ważny krok w kierunku stworzenia alternatywnych źródeł energii, które nie tylko dorównują, ale także przewyższają dotychczasowe standardy.
Wspominaliśmy o tym, że produkcja baterii sodowych jest tania — wróćmy raz jeszcze do surowców, ale w kontekście akumulatorów litowo-jonowych. Takie baterie wykorzystują lit i kobalt — surowce, które są drogie i trudne do uzyskania bez degradacji środowiska. Sodu mamy pod dostatkiem i nie musimy przy okazji niszczyć całych ekosystemów, aby się do niego dokopać.
Naukowcy z Uniwersytetu Teksańskiego mówią, że możliwe będzie ponadto zastąpienie obecnych baterii litowo-jonowych tymi składającymi się z rozpuszczalnika na bazie soli. Eliminacja litu i kobaltu to krok w kierunku nieco korzystniejszej dla nas przyszłości wspieranej akumulatorami — bo sprzętów, w których będziemy je wykorzystywać, zdecydowanie nam nie braknie. Będzie dużo bezpieczniej i nie mniej wydajnie — naukowcy sądzą, że ów typ baterii można dopracować tak, że nawet przewyższy on obecnie używane baterie. A przecież o to chodzi.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu