Licencje OEM Microsoftu to nie żadna nowość. Przypisanie systemu do jednego komputera w zamian za znacznie niższą cenę systemu w stosunku do wersji BO...
Office 2013 na stałe przywiązany do jednego komputera - takie posunięcie w dzisiejszych czasach to pomyłka
Licencje OEM Microsoftu to nie żadna nowość. Przypisanie systemu do jednego komputera w zamian za znacznie niższą cenę systemu w stosunku do wersji BOX było rozsądnym układem do tej pory, bo wychodziło taniej, nawet przy konieczności ponownego zakupu. Nie licząc zawiłości licencji i tego, że mało kto tak naprawdę orientował się jakie warunki należy spełnić, aby system był faktycznie legalny. Nowy Office 2013 również jest przypisany na stałe do jednego komputera tylko, że nie jest ani trochę tańszy, jak wersja OEM systemu, jest droższy niż sam system - zawsze był, jest też droższy niż poprzednie wersje z bardziej tolerancyjną licencją. Dla mnie taki zakup przestaje mieć sens.
Licencje Microsoftu zmieniają się praktycznie z każdą nową wersją oprogramowania. Kiedyś nie było Office dla domu czy uczniów i trzeba było płacić tyle samo co za wersje dla firmy. To było jeszcze w czasach, w których na legalność oprogramowania nie zwracało się jeszcze aż takiej uwagi. Najkorzystniejszy moment dla użytkowników Office nastąpił, gdy pojawiła się wersja dla studentów i uczniów, która kosztowała ok 250 zł i można ją było zainstalować na dowolnych trzech komputach w ramach gospodarstwa domowego. Można powiedzieć, że w takim układzie każdy mógł sobie pozwolić na legalnego Office'a w domu. Była to wersja 2007 - pierwsza wersja z nową wstążką u góry. Dodatkowo taki Office kupiony raz można używać latami, zmieniając komputery na nowsze - czy ktoś kiedyś słyszał o nowej funkcji Office, która zachęciłaby większość użytkowników do upgrade'u? Ja znam wiele osób, które do dziś używają Office w wersji 2000 i nie czują potrzeby zmiany.
Najwyraźniej te dobre czasy dla legalnych użytkowników Office minęły. Najnowszy Office 2013 dla użytkowników domowych jest praktycznie dwa razy droższy niż najlepsza oferta do tej pory - kosztuje 599,99zł i dodatkowo można zainstalować go tylko na jednym komputerze. Wersja OFFICE HOME AND BUSINESS 2013 kosztuje już 1199,00 zł, a OFFICE PROFESSIONAL 2013 2299 zł. To jednak jeszcze nie koniec złych wiadomości. Jak podał serwis Ars Technica, licencja Office's 2013 na stałe przywiązuje go do jednego komputera. Office 2010 pozwalał na jednokrotne przeniesienie na nowy sprzęt, jednak wersja 2013 już na to nie zezwala, nie ma znacznie, że usuniemy Office ze starego komputera. Jeden komputer - jeden Office.
To posunięcie czyni zakup Office 2013 tak nieopłacalnym, że sam nie wiem gdzie zacząć. Przede wszystkim rozwój technologii tak szybko idzie do przodu, że dziś zmieniamy komputery częściej niż kiedykolwiek wcześniej, dodatkowo wiele osób posiada więcej niż jeden komputer. Kupowanie nowego Office za każdym razem gdy kupujemy nowy komputer, czyli co 2, najdalej co trzy lata, to coś czego wielu użytkowników nie zaakceptuje. Takie podejście jeszcze miałoby sens, gdyby wersja OEM była zdecydowanie tańsza, gdy kupujemy ją ze sprzętem, podobnie jak Windows zainstalowany domyślnie na komputerze podnosi jego cenę o wiele mniej, niż zakupienie systemu osobno w sklepie. Jednak Office kosztuje tyle co zawsze, a w przypadku użytkowników domowych nawet więcej. Ile osób jest w stanie dołożyć 600 zł do każdego nowego komputera, biorąc pod uwagę, że nie wszyscy zdecydowali się na upgrade systemu do Windows 8 za 129 zł? To dla mnie pytanie retoryczne. A co w przypadku kradzieży, zgubienia lub zniszczenia laptopa np. poprzez zrzucenie go z biurka, zaczepiając nogą o kabel zasilacza? Przepada dodatkowo Office za co najmniej 600 zł.
Ja nowego Office'a nie kupię. Większość moich potrzeb zaspokajają inne, całkowicie darmowe rozwiązania, takie jak Google Docs czy LibreOffice. Myślę, że podobnie myśli zdecydowana większość użytkowników domowych, którym Office nie jest absolutnie niezbędny do pracy. Ciekaw jestem również reakcji systemu edukacji. Wymaganie od ucznia akurat obsługi Office nigdy nie było zbyt rozsądne, ale obecnie staje się w przypadku wielu uczniów i ich rodzin zupełnie nierealne, chyba, że w szkole zrezygnują z zadawania prac domowych i uznają, że uczenie oprogramowania, którego uczeń nie ma i nie będzie miał w domu, ma sens na poziomie obowiązkowej edukacji. W moim przekonaniu nie ma go w ogóle.
Gdyby ktoś się zastanawiał czy taka zmiana mocno uderzy Microsoft po kieszeni, to odpowiedź brzmi - nie, nie uderzy. Według informacji podanych przez Ars Technica, sprzedaż detaliczna odpowiada za około 10% zysków. Nasze zagłosowanie portfelem i nogami, udając się po inne rozwiązania niewiele tu zmieni. Duże firmy i inne korporacje nie wdrożą zmiany pakietu biurowego, bo to i tak się nie opłaca - zbyt głęboko wsiąkły w ekosystem MS, dodatkowo firmowe komputery wymieniane są znacznie rzadziej. Dlatego pieniądze dalej będą płynąć szerokim strumieniem.
Na koniec warto zastanowić się po co kolejna zmiana w licencjonowaniu Office? Najbardziej oczywista odpowiedzią wydaje się zachęcenie użytkownika do przesiadki na Office 365, którego subskrypcja wypada znacznie korzystniej niż zakup Office 2013. Co prawda Office 365 kosztuje 429,99 zł za rok, ale można z niego korzystać na 5 komputerach oraz można bez problemu zarządzać na jakich komputerach z niego korzystamy, więc zmiana sprzętu nie stanowi żadnego problemu, nawet gdy następuje wielokrotnie. Dodatkowo pakiet jest bogatszy, bo taki jak w najdroższym Office Professional za 2299,99 zł.
Dla jasności warto dodać, że wciąż jest dostępny Office dla uczniów, studentów i nauczycieli ale po pierwsze został oddzielony od Office dla użytkowników domowych, a po drugie jest to subskrypcja na 4 lata Office'a 365 w cenie 339,99 zł na dwa komputery (nie pięć jak normalna subskrypcja), a nie stała licencja, jak było wcześniej.
Mimo wszystko nie sądzę aby w naszych warunkach subskrypcja Office 365 była popularna. Największy problem z subskrypcją jest taki, że podobnie jak rachunki i podatki, trzeba ją płacić regularnie. Pojedyncza subskrypcja to zwykle nie problem, ale jak płacimy za wiele usług np. Dropbox, Deezer lub Spotify, subskrypcja na konsoli i kilka innych usług, każdego roku lub każdego miesiąca, zależnie od trybu rozliczeń, uzbiera się nie mała kwota do uregulowania. Sądzę, że Office, mający wiele darmowych odpowiedników, satysfakcjonujących wielu użytkowników przegra z bardziej życiowym i tańszymi serwisami takimi jak wspomniany Deezer czy może w przyszłości Netflix. Jeżeli uczeń czy student będzie musiał wybierać, wybierze coś z czego z przyjemnością korzysta na co dzień.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu