Chrom podbija rynek - jest blisko lub właśnie przeskoczył Firefoxa (w zależności od statystyk na jakie się patrzy), jest popularny i lubiany. To wiemy...
Chyba tylko prostota bo co do szybkości i wydajności mam coraz większe obiekcje. Dochodzi do tak abstrakcyjnych dla mnie sytuacji w których zakładka Chrome z otwartym Google Readerem jest cięższa dla systemu niż dedykowana aplikacja desktopowa do przeglądania RSS-ów.
Rozmawiałem o moich spostrzeżeniach ostatnio z Janem i miał on podobne obserwacje, wydaje się że od kilku wersji słowo wydajność i szybkość gdzieś zgubiły się w ferworze walki o zasięg i procenty rynku.
Jeszcze do niedawna pracując na Macbooku nie zawracałem sobie głowy programami do czyszczenia i optymalizacji pamięci. Dziś to dla mnie podstawa, a opcji "uwalniania" zasobów używam przynajmniej dwa razy dziennie.
Dla jasności pracuję na komputerze z 4 GB Ram i procesorem Core I7. Konfiguracja z początku roku ale jak na moje potrzeby powinna być absolutnie wystarczająca. Jeśli chodzi o Chrome to mam otwarte maksymalnie 10-12 kart, staram się jednak systematycznie je zamykać i moja średnia to ok 6-8. Jeśli chodzi o rozszerzenie to mam ich dokładnie 6 i naprawdę nic obciążającego, żadnych adblocków itp.
Mimo to Chrome potrzebuje od 1 do 2 godzin (czasem dużo mniej) po to aby połknąć ponad 1,2 GB z mojej pamięci RAM. Dochodzi często do sytuacji w której właściwie wysysa całą wolną pamięć mojego komputera przez co pracuje się na nim jakbym obsługiwał ekran komputera zdalnie (lagi, przycięcia itp). Aby nie być gołosłownym poniżej zamieszczam screen z procesami Chrome przy ok 12 otwartych karatach.
Jeśli przeglądarka Google dalej będzie w ten sposób się "rozwijać" to zacznę poważnie myśleć o przesiadce. Piękny i prosty interfejs nie są bowiem w stanie zrównoważyć problemów z wydajnością przeglądarki, która jest moim podstawowym narzędziem pracy.
Obrazek pochodzi z indylug.org
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu