Nauka

Od wczoraj czytam, że mamy dziewiątą planetę. To byłoby coś...

Maciej Sikorski
Od wczoraj czytam, że mamy dziewiątą planetę. To byłoby coś...
Reklama

Podczas nocnej sesji z Internetem dowiedziałem się, że mamy w Układzie Słonecznym dziewięć planet. Tak donosiła część mediów. Ci bardziej sceptyczni p...

Podczas nocnej sesji z Internetem dowiedziałem się, że mamy w Układzie Słonecznym dziewięć planet. Tak donosiła część mediów. Ci bardziej sceptyczni pisali, że możemy mieć dziewięć planet. Wolę zaufać tej drugiej grupie i nie będę krzyczał, że to rewolucja, ale... Gdyby te doniesienia okazały się prawdą, to wydarzyłoby się coś naprawdę dużego. Być może będzie to jedno z najważniejszych odkryć w ostatnich dekadach. Jednocześnie punkt, w którym trzeba będzie przyznać, że o otaczającej nas przestrzeni wiemy naprawdę niewiele.

Reklama

Gdy uczyłem się Układu Słonecznego w podstawówce, składał się on z dziewięciu planet. Za gazowymi olbrzymami znajdował się Pluton, który później stał się planeta karłowatą. Przyczynił się do tego m.in. amerykański uczony Mike Brown na Twitterze znany jako plutokiller. Znów zrobiło się o nim głośno, lecz tym razem nie zabiera, a daje. Jeśli można to tak ująć. On i Konstantin Batygin są pracownikami Kalifornijskiego Instytutu Technologicznego (California Institute of Technology - Caltech), od jakiegoś czasu badali sprawę dziwnych anomalii w Układzie Słonecznym, konkretnie w Pasie Kuipera, w końcu postanowili podzielić się spostrzeżeniami i opublikowali swoje ustalenia.

Wynika z nich, że... w Układzie Słonecznym funkcjonuje jeszcze jedna duża planeta. Nie obiekt wielkości Plutona, lecz gigant niewiele mniejszy od Neptuna. Planeta miałaby się poruszać po bardzo wydłużonej orbicie, a okrążenie Słońca może jej zajmować nawet dwadzieścia tysięcy lat. To byłoby coś zupełnie nowego w Układzie Słonecznym, wykrycie takiego obiektu oznaczałoby konieczność napisania od nowa niejednej książki poświęconej astronomii. Jest jedno "ale": istnienie dziewiątej planety musi zostać potwierdzone.

Naukowcy wolą utrzymać emocje na wodzy, wiedzą, że takie rewelacje często kończą się wielkim rozczarowaniem. Przecież na razie nie ma twardych dowodów na istnienie tego obiektu - badacze z Caltech bazują na matematycznych modelach i symulacjach komputerowych. Teraz wypadałoby wyśledzić obiekt z pomocą teleskopów, uchwycić go i powiedzieć: o, tu jest. To jeden z powodów, dla których naukowcy ogłosili wyniki swoich badań: chcą zintensyfikować poszukiwania i zachęcić innych do pracy.

Reklama

Pewnie nie muszę pisać, że rewelacje dotyczące "dziewiątej planety", bo pod taką nazwą na razie funkcjonuje, szybko stały się tematem licznych spekulacji. Zaczęto wyciągać liczne teorie pseudonaukowe czy nawet legendy. Przypomniano nie tylko to, że poszukiwania tego obiektu były prowadzone już w XIX wieku, ale też to, że niektórzy z tą planetą wiążą mity o istnieniu rozwiniętej cywilizacji pozaziemskiej. Zaraz zrobi się pewnie z tego niezły cyrk, pojawią się artykuły i książki, może nawet film nakręcą. Zwłaszcza, gdy okaże się, że badacze z Caltech mają rację.

Pomijając całą otoczkę, wypadałoby wtedy przyznać, że mamy okazję obserwować wielkie wydarzenia naukowe. Od czasów starożytnych odkryto dwie planety i nastąpiło to stosunkowo dawno. Znalezienie trzeciej przywiodłoby nas do stwierdzenia, że nadal nie wiemy wielu rzeczy na temat Układu Słonecznego. Wydawałoby się, że to nasze podwórko, że już w miarę dużo dowiedzieliśmy się na jego temat, że nie ma tu miejsca na spore zaskoczenia. Jeżeli chcemy odkryć coś wielkiego, to trzeba spoglądać znacznie dalej. A tu proszę: "pod nosem" możemy mieć ciało niebieskie sporych rozmiarów. Całkiem szczerze napiszę, że chciałbym, aby to okazało się prawdą.

Reklama

Osoby zainteresowane tematem odsyłam na bloga wspomnianych naukowców oraz na stronę Caltech poświęconą ich pracy. To z niej pochodzi grafika tytułowa.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama