Do tej pory było tak, że jeśli ktoś chciał wyjechać w sobie znanych celach do Korei Północnej, musiał liczyć się z tym, że przez cały czas pobytu w ty...
Do tej pory było tak, że jeśli ktoś chciał wyjechać w sobie znanych celach do Korei Północnej, musiał liczyć się z tym, że przez cały czas pobytu w tym kraju znajdzie się w całkowitym odosobnieniu od świata zewnętrznego ze względu na izolację jaką na obywateli nałożył reżim Kim Dzong Una. Teraz jednak jesteśmy świadkami kolejnego małego kroczku na drodze ku normalizacji sytuacji w Korei Północnej, w której najpóźniej od 1 marca tego roku będzie możliwe łączenie się z Internetem za pomocą urządzeń mobilnych. Niestety udogodnienie będzie dotyczyło tylko i wyłącznie obcokrajowców.
Informację tę zawdzięczamy firmie Koryolink, jedynemu krajowemi operatorowi, który zawiadomił posiadaczy swoich kart SIM legitymujących się obywatelstwem innym niż północnokoreańskie, że od przeszłego miesiąca będą oni mogli korzystać z mobilnego Internetu 3G. Jest to już drugie rozluźnienie napiętej sytuacji wytworzonej przez reżim. Pierwszym było niedawne wydanie pozwolenia na przewożenie komórek przez granicę. W tym wypadku jedynym ograniczeniem było obligatoryjne korzystanie z usług Koryolinka.
Wszyscy, którzy będą planowali podróż do Korei Północnej będą mogli kupić kartę SIM na lotnisku w cenie 50 euro. Podane zostały także ceny wykonywania połączeń zagranicznych, i tak np. do Szwajcarii czy Francji minuta połączenia kosztuje 38 eurocentów, ale już za przyjemność 60-sekundowej rozmowy z kolegą ze Stanów Zjednoczonych będziemy musieli zapłacić 5 euro. Jak łatwo przewidzieć, cały czas zabroniona pozostaje jakakolwiek łączność między Koreańczykami z północy i południa. Można się domyślać, że na umieszczenie Szwajcarii w najtańszej taryfie połączeń wpływ mógł mieć fakt, że Kim Dzong Un „zdobywał wykształcenie” w berneńskiej szkole.
Jestem jednak w stanie zaryzykować twierdzenie, że mimo całej „atrakcyjności” pobytu w Korei Północnej nie znajdziemy tam stosunkowo wielu ludzi innych narodowości, wydaje się to więc po prostu zagraniem PRowym. Takim jak też było w mojej opinii pokazanie się głowy państwa w bezpośrednim sąsiedztwie smartfona (obrazek powyżej). Sytuację tą można również łączyć z niedawną wizytą szefa Google, Erica Schmidta w Phenianie, w czasie której próbował on wywierać naciski na otwarcie się reżimu na świat.
Niestety rodowici Koreańczycy nadal pozostają odcięci od dostępu do sieci (poza wąską grupą oficjeli zaaprobowaną przez reżim). Mimo to, telefonia komórkowa od momentu wdrożenia 4 lata temu sieci 3G rozwija się w stabilnym tempie, a jak poinformował w rok temu Orascom liczba abonamentów przekroczyła już milion. Mieszkańcom Korei Północnej pozostaje więc wysyłanie smsów, mmsów, i rozmowy telefoniczne (także wideo-rozmowy), choć z drugiej strony naturalnym wydaje się, że obcokrajowcy będą wwozić do Korei urządzenia umożliwiające korzystanie z Internetu, aby sprzedać je mieszkańcom – jak z tym poradzi sobie reżim?
Trzeba także pamiętać o roli jaką smartfony odegrały podczas walk w Syrii, gdzie były obiektywem pokazującym okrucieństwo konfliktu. Wygląda na to, że Kim Dzong Un nie boi się zamieszek…
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu