Filmy

Zaniża poziom serii, ale wciąż lepszy od spinoffów. Obecność 3: Na rozkaz diabła

Konrad Kozłowski
Zaniża poziom serii, ale wciąż lepszy od spinoffów. Obecność 3: Na rozkaz diabła
Reklama

To już trzecia odsłona z serii Obecność i jeśli ktoś się obawiał, że o utrzymanie wysokiego poziomu będzie trudno, to miał rację. Oceniamy "Obecność 3: Na rozkaz diabła".

Powrót do spraw prowadzonych przez rodzinę Warrenów był niezwykle trudnym zadaniem dla twórców filmu, bo po niezwykle dobrej części pierwszej i całkiem niezłej drugiej poprzeczka była zawieszona dość wysoko. Podniesiono ją jeszcze bardziej, gdy ogłoszono, że "Obecność 3: Na rozkaz diabła" opowie o najmroczniejszym śledztwie prowadzonym przez Eda i Lorraine. Plansza na początku filmu, która informuje nas, że mamy do czynienia z historią opartą na faktach, tylko podkręca atmosferę, bo gdzieś z tyłu głowy będziemy pamiętać, że nie brakuje osób, które były świadkami tych wydarzeń.

Reklama

Otwarcie filmu Obecność 3: Na rozkaz diabła robi ogromne wrażenie

Wstęp do filmu ukazujący sceny rozgrywające się w domu Glatzelów jest niezwykle mocnym otwarciem i to w podobnym tonie, do tych, które oglądaliśmy  we wcześniejszych produkcjach. Próba odprawienia egzorcyzmów na kilkuletnim chłopcu, to solidne show, w którym wszystko zagrało jak należy. Audiowizualne efekty wbijają nas w fotel przez pierwsze kilka minut, by później uspokoić tempo filmu i wyjaśnić, z czym dokładnie będziemy mieli do czynienia. To zdecydowanie najlepszy fragment całej produkcji i bez obaw piszę o tym na samym wstępie tego tekstu, bo tak będzie po prostu fair.

Zapowiedziano nowy film „Władca Pierścieni”. Będzie prequelem w formie… anime


Bez Jamesa Wana to nie jest "Obecność"

Stojący za kamerą Michael Chaves nakręcił jeden ze spin-offów serii Obecności, czyli "Topieliska. Klątwy La Llorony". Ci, którzy liczyli na to, że tamten film był szansą na doszlifowanie warsztatu reżysera, a w trzeciej odsłonie "Obecności" pokaże na co go naprawdę stać, będą srogo zawiedzeni. Chaves korzysta z tych samych tricków i schematów, które znamy od lat, a które nie odgrywały głównej roli w poprzednich częściach serii. Tym razem najczęściej, by nie powiedzieć nagminnie, wykorzystywano trick znany jako jump scare - nagłe ukazanie strasznego zdarzenia. To na nim oparto grozę w każdej z kluczowych scen, jakby twórcy zapomnieli, że "Obecność" potrafiła wprowadzi widza w trans swoim klimatem i atmosferą. Oczywiście w poprzednich filmach James Wan również sięgał po dość proste zabiegi, ale robiono to z umiarem i odpowiednim balansem, które dawały znakomite efekty.

„Inwazja” zapowiada się znakomicie. Zwiastun nowego widowiskowego serialu

Ta historia zasługiwała na znacznie więcej

Problemem "Obecność 3: Na rozkaz diabła" jest także scenariusz, który może nie jest do końca przewidywalny, ale sprawia, że prowadzone przez Warrenów śledztwo blednie i przestaje być aż tak ciekawe. To, co mogło być jasnym punktem całości, czyli rozprawa dotycząca młodego mężczyzny o zabójstwo, nie została w ogóle ukazana. Próba wytłumaczenia sądowi i ławie przysięgłych takich zagadnień jak opętanie i egzorcyzmy byłaby czymś zupełnie świeżym, a skoro idealnie zazębiała się z głównym wątkiem, to w mojej ocenie nie powinna być pominięta.


Reklama

Do występu któregokolwiek z aktorów nie można mieć żadnych pretensji. Vera Farmiga i Patrick Wilson powracają do swoich ról i czują się na planie jak ryby w wodzie. Nie zawodzi też druga linia, która należycie wywiązuje się ze swoich zadań. Nikt nie wybija się ponad stawkę, ale też nikt nie ciągnie poziomu w dół.

Obecność musi wrócić na dobre tory, albo nigdy nie doczekać się 4. części

Nie sposób jednak docenić warsztatu, jakim dysponował Chaves współpracując z aktorami i scenografami. Do ich użytku oddano świetnie wykreowany świat, a ekipa odpowiedzialna za efekty specjalne znacząco przyczyniła się do tego, że nie wyszedłem z kina rozczarowany. Mimo wszystko, pretensje do Warner Bros. są jak najbardziej na miejscu, bo ewidentnie tym razem nie starano się dopieścić jednego z flagowych tytułów studia i zdecydowano się pójść trochę na skróty.

Reklama

Netflix uratował ten serial i pokazuje zwiastun nowego sezonu Rojst ’97

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama