Felietony

O tym jak iCloud uratowało moje wspomnienia

Konrad Kozłowski
O tym jak iCloud uratowało moje wspomnienia
32

Chmurę próbuje “wcisnąć” nam już każdy: kupujesz iPhone’a - konfigurujesz iCloud, instalujesz Windows 8 - SkyDrive, zakładasz konto Google - Dysk Google i tak dalej, i tak dalej. O tym w jaki sposób korzystać z oferowanych nam dobrodziejstw wspominałem wielokrotnie, wczorajszego wieczora jednak, zos...

Chmurę próbuje “wcisnąć” nam już każdy: kupujesz iPhone’a - konfigurujesz iCloud, instalujesz Windows 8 - SkyDrive, zakładasz konto Google - Dysk Google i tak dalej, i tak dalej. O tym w jaki sposób korzystać z oferowanych nam dobrodziejstw wspominałem wielokrotnie, wczorajszego wieczora jednak, zostałem po raz kolejny pozytywnie zaskoczony tym, co “po prostu działa.”

Od czasu do czasu, nadejdzie ochota trochę posprzątać. Może tu chodzić o nasz pokój/mieszkanie/dom, ale coraz częśiej na myślimy możemy mieć dyski komputerów. W dobie ogromnych prędkości Internetu, którymi dysponujemy, można naprawdę nazbierać pokaźną kolekcję danych, o których później zwyczajnie zapominamy. Gdy zaczynają już pojawiać się ostrzeżenia systemowe o niewielkiej ilości wolnej przestrzeni, która nam została, zabieramy się za porządki.

Tak też uczyniłem we wtorek wieczorem - zacząłem usuwać niepotrzebne foldery, katalogować pliki z dokumentami... i zdjęcia. Z powodu mnogości urządzeń, za pomocą których możemy wykonywać fotografie, można już się nieco pogubić. Jakiś tydzień temu postanowiłem “ogarnąć ten temat” i uporządkować zdjęcia i filmy z telefonów, aparatu i tabletu. Sporo się tego nazbierało, więc część pozostała jeszcze do rozdzielenia po odpowiednich katalogach. Jednym z nich był folder “iPhone” - wiadomo, fotki z iPhone’a. Niestety, z powodu mojego niedopatrzenia, zaznaczyłem także i ten folder w grupie z innymi do usunięcia. Na niedomiar złego - uczyniłem to z shiftem - pliki poleciały “w kosmos” z pominięciem kosza. Dopiero po kilku minutach zorientowałem się, że czegoś mi brakuje - prawie dwóch setek zdjęć z telefonu: z różnych wyjazdów, spotkań i innych.

Pierwsze co zrobiłem to oczywiście wpisanie tematu w Google i rozpoczęcie poszukiwań programu do odzyskiwania usuniętych plików. Coś jednak tchnęło mnie by raz jeszcze zajrzeć w folder “Obrazy”. Tam zauważyłem katalog o nazwie iCloud - wstrzymałem oddech, otworzyłem i szok: wszystkie zdjęcia “grzecznie” czekają na swoją kolej przy porządkowaniu.

Zdaje sobie sprawę, że odzyskanie tamtych zdjęć jest/było możliwe, ale już nie mam takiej potrzeby, przecież nadal je mam. Taka przygoda przypomniała mi o tym, jak w jednej chwili możemy stracić cenne dla nas dane - mogą to być zdjęcia, ale także dokumenty, filmy czy inne pliki. Rozumiem obawy tych, którzy nie chcą zdecydować się na umieszczenie takich danych w “chmurze”, jednak lekcja której doświadczyłem, tylko dobitnie potwierdziła moje przekonania.

Niezwłocznie uruchomiłem więc automatyczne przesyłanie zdjęć na drugim telefonie - Lumia 710 z Windows Phone i dyskiem SkyDrive. Teraz nawet po fizycznym uszkodzeniu telefonu, zgubieniu go czy własnym niedopatrzeniu - moje zdjęcia będę już automatycznie back-upowane w “chmurze”. I co z tego, że to zużywa sporo transferu - można uruchomić przesyłanie tylko po Wi-F. Bateria w telefonie? Gdybym się tym przejmował, możliwe jest że części plików już bym nie odzyskał.

Skoro tak fajne narzędzia i usługi są nam oferowane za darmo, to jedyne co nam pozostaje to mądrze je wykorzystać. W końcu te wszystkie urządzenia istnieją dla nas, a nie my dla nich.

Grafika: Apple

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu