Motoryzacja

Nowy Mercedes CLA to brzydal, ale zachwyca technologią

Kamil Pieczonka
Nowy Mercedes CLA to brzydal, ale zachwyca technologią
Reklama

Mercedes wreszcie oficjalnie zaprezentował nowy model CLA, który ma być nowym otwarciem dla niemieckiej marki. Koniec z podziałem na auta elektryczne i spalinowe, teraz będą oferowane dwie wersje napędu i obie mają być tak samo dobre.

Mercedes zapowiadał nowe CLA już od kilku miesięcy, ujawniając co kilka tygodni nowe informacje. Oczekiwania względem tego modelu są ogromne, bo otwiera on nowy rozdział w historii niemieckiej marki. To pierwszy model, który będzie dostępny jako samochód elektryczny i spalinowy, bo żadnego rozróżniania w postaci nazwy. Obie wersje napędowe wyglądają niemal identycznie i charakteryzują się podobnym designem aerodynamicznym, który obiecuje zwiększony zasięg. Wreszcie nowe CLA ma być najmniejszym samochodem w gamie marki, która chce ponownie skupić się na bardziej luksusowych i droższych modelach.

Reklama

Mercedes CLA bez duszy

Wiemy już z wcześniejszych informacji, że Mercedes CLA napakowany jest najnowszą technologią. Ale zanim do niej dojdziemy, warto chwilę poświęcić designowi tego modelu, który mocno przypomina modele elektryczne. Całość jest obła, tak aby zapewnić jak najmniejszy współczynnik oporu powietrza, który wynosi tylko Cx = 0,21. Stawia go to w czołówce całej stawki i zapowiada świetne wyniki zużycia energii i paliwa. Problem tylko w tym, że wygląda trochę nijako. W aucie spalinowym, które widzicie poniżej mamy chromowany grill, który przypomina mi trochę siatkę do pieczenia kiełbasek w piekarniku.

W wersji elektrycznej wygląda to jeszcze bardziej odpustowo, bo zamiast grilla mamy kawałek plastiku z podświetlanymi gwiazdkami Mercedesa. Ale jest nadzieja, że będzie dało się to jakoś wyłączyć. Nad grillem mamy dodatkowy świetlny pas (bo taka moda) łączący oba reflektory. Nie mogę się doczekać zdjęć w nocy. Sama linia nadwozia jest mimo wszystko całkiem ładna i przypomina nieco coupe. Rozstaw osi powiększono o ponad 6 cm, dzięki czemu pasażerowie będą mieli więcej miejsca na nogi, a całość wydłużono, co sprawia, że mimo opadającego dachu, nad głową również jest sporo miejsca, również w tylnym rzędzie.

Nowoczesne napędy robią wrażenie

Z tyłu powtórzono ten sam manewr ze światłami i nowe CLA wygląda po prostu bezpłciowo. Będzie jednak zachwycać technologią, bo Mercedes mocno przyłożył się do projektu napędów. W pierwszej kolejności pojawią się topowe odmiany elektryczne z ogniwem litowo-jonowym o pojemności 85 kWh i napędem na tylną lub na obie osie. Słabsza wersja będzie oferowała 270 KM, rozpędzi auto do 100 km/h w 6,7 sekundy i osiągnie prędkość maksymalną 210 km/h. Mocniejsza z dodatkowym silnikiem z przodu (CLA 350 EQ) będzie miała nieco ponad 350 KM, 4,9 sekundy do 100 km/h i maksymalnie pojedzie 210 km/h. Mercedes zastosował też dwubiegową przekładnie, która poprawi efektywność przy małych i dużych prędkościach. W rezultacie zasięg obu modeli ma wynosić od 670 do nawet 790 km według pomiarów WLTP. Wyniki godne pozazdroszczenia.

W drugiej połowie roku pojawi się też tańsza wersja z baterią LFP o pojemności 58 kWh, która będzie miała odpowiednio mniejszy zasięg. Mercedes korzysta z technologii 800V, więc obiecuje również szybkie ładowanie z mocą nawet 320 kW, co ma pozwolić na odzyskanie ponad 300 km zasięgu w 10 minut. Nie wiadomo jednak czy dotyczy to też wersji z baterią LFP (pewnie nie). Wreszcie pod koniec roku pojawi się też wersja spalinowa z hybrydowym silnikiem o pojemności 1.5 litra. Motor ten ma pracować w oszczędniejszym trybie Millera i sprzężony zostanie z silnikiem elektrycznym o mocy 27 KM, który zamontowany jest w skrzyni biegów (dwusprzęgłowej, z 8 przełożeniami). Pozwoli to na odzyskiwanie energii podczas hamowania oraz poruszanie się w korku przy pomocy tylko silnika elektrycznego, podobnie jak ma to miejsce w najnowszych modelach Audi. Tutaj również spodziewamy się niezłych wyników spalania, ale Mercedes póki co milczy na temat dokładnej specyfikacji tego napędu.

Odpustowe wnętrze jak w salonie gier

Na koniec pozostaje jeszcze napisać kilka słów na temat wnętrza, ale szczerze powiedziawszy, wolałbym tego nie robić. W środku znajdziecie jeszcze więcej tabletów, jeden przed kierowcą, jeden na środku i opcjonalnie jeden przed pasażerem. Poza tym mamy tylko kilka dotykowych przycisków i to wszystko. W czasach gdy wszyscy zrozumieli już, że fizyczne przyciski w autach są lepsze, Mercedes idzie pod prąd i wszystko wciska na ekrany. Co więcej ten przed pasażerem nie ma osłony prywatyzującej, ale gdy system wykryje, że kierowca na niego zerka to go wyłączy... Czy to nie jest bez sensu? :-) W nawigacji po systemie ma nam pomóc sztuczna inteligencja, ale żeby nie było za łatwo, to będzie aż 3 asystentów. Jeden od ustawień samochodu, drugi bazujący na ChatGPT od rozrywki i wreszcie trzeci bazujący na Google Gemini, który będzie obsługiwał nawigację. Tak, mnie też to śmieszy.

I skoro jeszcze mowa o funkcjonalności, to z powodu nisko opadającej linii dachu, tylny bagażnik ma tylko 405 litrów, co nie robi na nikim wrażenia. Nie wspomniano, czy tak samo będzie w wersji spalinowej, ale byłoby to spore niedopatrzenie. Wersja elektryczna ma jeszcze dodatkowy bagażnik (frunk) z przodu, który pomieści 101 litrów, więc ostatecznie nie jest tak źle. Dokładnych cen jeszcze nie znamy, ale można oczekiwać, że będą to okolice 50 tys. euro, czyli ponad 200 tys. złotych. Jeśli tyle kosztowałby model z baterią 85 kWh to rzuci wyzwanie Tesli Model 3, ale aż tak optymistyczny nie jestem.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama