Felietony

Nowy laptop za kilkaset złotych nie wzbudza dzisiaj większych emocji

Maciej Sikorski

Fan nowych technologii, ale nie gadżeciarz. Zainte...

Reklama

Kupujecie elektronikę w dyskontach? Wątpię, chociaż nie wykluczam - czasem pewnie może się trafić niezła okazja. Sprawa zaczęła mnie zastanawiać wczor...

Kupujecie elektronikę w dyskontach? Wątpię, chociaż nie wykluczam - czasem pewnie może się trafić niezła okazja. Sprawa zaczęła mnie zastanawiać wczoraj, gdy przez dłuższą chwilę obserwowałem gablotę z komputerami i smartfonami w sklepie tego typu. Gablotę, na którą nikt nie zwracał uwagi. Powodem był fakt, iż znajdujemy się w dyskoncie? Nie sądzę - wyglądało to raczej na brak zainteresowania sprzętem, który już się posiada. Nawet, jeśli jest tani.

Reklama

Cena laptopa? Poniżej 1000 złotych (i nie było to 999.99). Cena smartfonów? Przedział 200-300 złotych. Ten sprzęt trudno oczywiście uznać za wyższą półkę. Do średniej też jej daleko. To jednak kwestia drugorzędna, a na pierwszy plan wysuwa się następujący motyw: w niezłej cenie można dzisiaj kupić sprzęt, który dekadę temu byłby znacznie (!) droższy i wzbudziłby wielkie zainteresowanie. Spadek cen to oczywista oczywistość, stał się tak pewny, że przestaliśmy nawet zwracać uwagę na to zjawisko w dłuższej perspektywie.

Gdy kupowałem pierwszego laptopa (właściwie, gdy go wybierałem - płacili rodzice), towar ten można jeszcze było określić mianem... nie napiszę, że luksusowego, ale był on poza zasięgiem sporej części społeczeństwa. Chroniłem jak oka w głowie, bo cena robiła na mnie wrażenie. Chyba niewiele osób myślało wtedy o tym, że w roku 2015 taki laptop będzie można kupić w dyskoncie za kilka stówek. Każdy lub prawie każdy krzyczałby to samo, co bohater popularnego mema: zamknij się i bierz kasę... Na przestrzeni tej jednej dekady biznes zmienił się diametralnie - ów laptop przestał być obiektem pożądania, widać to w wynikach sprzedaży pecetów. I zalega dzisiaj na sklepowych półkach, ludzie mijają go i nawet nie spojrzą w tym kierunku. Większe zainteresowanie wzbudzają szlifierki czy zabawki.


Moją uwagę przyciągnęły cena, brak zainteresowania, ale też otoczenie. To nie musi już być specjalistyczny sklep z komputerami prowadzony przez ludzi, którzy znają się na produktach tego typu. Obok komputera w koszach leżą przebrane przez klientów buty, porozrzucane książki i podpałka do grilla, na stojaku obok ułożone są ciastka, a dwa kroki dalej leżą jajka czy olej. Wyobraźcie sobie, że 10-15 lat temu ktoś stawia Was w takim otoczeniu. I dowiadujecie się, że nowy telefon, taki z procesorem i dostępem do Internetu, kosztuje tyle, co pozostałe zakupy zebrane w koszyku. Większe zakupy, ale jednak.

Sprzęt zauważalnie potaniał, a w efekcie spowszedniał, stał się dla wielu osób czymś oczywistym, wręcz niezauważalnym. Jasne, dla rzeszy ludzi to nadal spory wydatek, lecz nie stanowią oni większości. Laptop będący szczytem technik pod koniec XX wieku, narzędziem/zabawką dla wybranych może trafić pod prawie każdą strzechę. A przecież minęło raptem kilkanaście lat. Patrząc z tej perspektywy człowiek zastanawia się, co trafi do dyskontowego kosza za 15 lat?

Foto: sale of laptops in store via Shutterstock

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama