Polityka walki YouTube z patologicznymi treściami i wulgarnymi komentarzami jest...no właśnie. Po prostu jest, ale w sumie trudno nawet ocenić jaka. Z jednej strony widać, że serwis stara się zaprowadzić porządek, z drugiej - idzie mu to naprawdę kiepsko. Wiele wskazuje jednak na to, że ulepszenie reguł wprowadzi wreszcie ład na platformie. I co najważniejsze, wszystkim dostanie się po równo.
Koniec równych i równiejszych. YouTube będzie karał wszystkich tak samo
Pierwszy komputer, Atari 65 XE, dostał pod choinkę...
Nie od dziś wiadomo, że YouTube zarabia na twórcach wideo duże pieniądze. Mogłoby się wydawać, że głównym interesantem w rosnącym kanale jest jego twórca, tymczasem sam serwis również czerpie z tego konkretne korzyści. A to oznacza, że dba o swoich największych youtuberów i najpopularniejsze kanały. Doskonałym dowodem na moją tezę jest wprowadzone jakiś czas temu nowe reguły monetyzacji treści na YouTube. Kiedyś każdy mógł uruchomić zarabianie, serwis wziął się jednak za tak zwaną “drobnicę” i wprowadził progi, które trzeba przekroczyć żeby w ogóle myśleć o o nawet kilku centach. Ma to finansowy sens, po co w zasadzie pchać reklamy do filmów, których nikt nie ogląda - lepiej przeznaczyć te pieniądze na większe kanały, gdzie odbiór treści reklamowych jest lepszy.
No dobrze, a pobłażliwość? Oczywiście, że jest. Będąc małym twórcą z takiej na przykład Polski, naruszenie zasad serwisu wiąże się z blokadą kanału i kombinowanie jak to odwrócić - a czasem jest naprawdę trudno, nie każdy jest przecież winny. Zdarzały się sytuacje, gdzie słowo “pedał” na kanale traktującym o rowerach blokowało twórcy możliwość publikacji treści. Wyobraźcie sobie teraz, że popularny na całym świecie youtuber musi wykaraskać się z nieprzyjemnej sytuacji stanowiącej zagrożenie dla jego miejsca w sieci. Na ścianie wiszą kolejne przyciski YT, filmy oglądają się rewelacyjnie, pod nimi mnóstwo komentarzy i cała masa reklam docierających do konkretnej grupy odbiorców. Naprawdę wierzycie w to, że taki twórca nie jest lepiej traktowany?
Kary? Każdemu po równo
YouTube postanowił odświeżyć system trzech “strike’ów”, czyli przewinień związanych z naruszeniem regulaminu serwisu. Zadaniem tego mechanizmu jest trzymanie youtuberów w ryzach - oczywiście trudno tu mówić o ograniczaniu swobody czy jakiejkolwiek cenzurze. Na serwisie ma być porządek i trzeba dbać o to, by pewnego rodzaju treści się tam nie pojawiały.
Twórcy już od 25 lutego dostaną nowy system alertów. Pierwsze naruszenie regulaminu będzie skutkować prostym powiadomieniem i właściciel kanału nie otrzyma żadnej kary. Wtedy powinna zapalić się w głowie lampka, że chyba coś jest nie tak i warto uważać. Dopiero po tym powiadomieniu zostanie uruchomiony system trzech “strike’ów” i tu już nie ma przebacz. Po pierwszej przewinieniu kanał zostanie zablokowany na 90 dni - oznacza to, że nie da się na nim publikować nowych filmów czy prowadzić transmisji na żywo.
Drugie przewinienie otrzymane w 90 dni od pierwszego (brzmi dziwnie w kontekście wyłączenia możliwości przesyłania nowych filmów) będzie skutkować zablokowaniem całego kanału na dwa tygodnie. Trzecie przewinienie (ponownie otrzymane w przeciągu 90 dni od pierwszego) to już usunięcie kanału YouTube na stałe.
Czy ten system działa?
YouTube twierdzi, że tak. Ze statystyk wynika, iż 98% użytkowników nigdy nie naruszyło regulaminu i publikuje treści, które nie budzą zastrzeżeń. Natomiast 94% osób, które otrzymały informację o pierwszym przewinieniu, nigdy nie dostało drugiego. No cóż - ze statystykami trudno polemizować, natomiast patrząc chociażby na polskie podwórko i afery wokół Daniela Magicala oraz Rafonixa nie jestem przekonany, czy aby na pewno YouTube robi wszystko, by pozbyć się ze swojego serwisu nieodpowiednich treści.
Moim zdaniem najważniejszą informacją jest jednak to, że system będzie dotyczył absolutnie wszystkich. Nie ma więc znaczenia, czy kanał może się pochwalić kilkudziesięcioma tysiącami czy kilkoma milionami subskrypcji - wszyscy będą karani w ten sam sposób. Ja jestem natomiast bardzo ciekawy czy w najbliższym czasie wypłynie jakaś afera podczas której jakiś duży kanał dogadał się z serwisem - oby nie.
Czy da się wygrać z nieodpowiednimi treściami i nienawistnymi komentarzami? Moim zdaniem nie i nie ma szans na powstanie systemu, który całkowicie wyeliminuje takie zjawiska. YouTube jest za duży - żadna firma i żaden algorytm nie są w stanie sprostać problemom, które są tu obecne. Musiałaby się zmienić mentalność zarówno twórców, jak i widzów komentujących umieszczane w serwisie treści. O ile jednak autorzy filmów mają wiele do stracenia i będą się pilnować, to widzowie uprawiają totalną samowolkę. Blokada kanału, z którego umieszczało się komentarze? Nie ma problemu, można przecież założyć nowy i po chwili pluć jadem ponownie. Tu nie pomoże żaden system zgłaszania kont czy komentarzy, jakkolwiek idealny by nie był. Na szczęście poza YouTubem też istnieje świat, który potrafi szybko zweryfikować człowieka kryjącego się za ekranem swojego komputera czy smartfona. Wtedy negatywne emocje znikają, nagle plujący nienawiścią hejter staje się zwykłym, skruszonym człowiekiem (najczęściej młodym) co celnie i słusznie pokazali Michał Karmowski czy Krzysztof Stanowski. Nie ma czegoś takiego jak anonimowość na YouTube i warto o tym pamiętać zanim napisze się w komentarzu o jedno słowo za dużo. Policja może już nie być tak pobłażliwa jak autor kanału.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu