Jest to gościnny wpis Jana Rybczyńskiego. Nigdy nie byłem orędownikiem Opery. W ogóle nie uznaję nadmiernego przywiązania do marki. Jeśli pojawia s...
Nigdy nie byłem orędownikiem Opery. W ogóle nie uznaję nadmiernego przywiązania do marki. Jeśli pojawia się nowy program, który jest lepszy niż stary, a migracja i zimna przyzwyczajeń nie jest dużą przeszkodą, przesiadam się w ciągu jednej chwili. Tak było z Firefox-em, którego zastąpiłem Google Chrome, jak tylko ten został publicznie ogłoszony. Wszystkie trzy wiodące przeglądarki na rynku bardzo mocno zmieniły się od tego czasu. Chrome rozruszał rynek, wprowadził powiew świeżości, zmusił konkurencję do podjęcia zdecydowanych kroków. Nawet, jeżeli komuś przeglądarka Chrome nie odpowiada, z pewnością samo błogosławione działanie konkurencji, jest czymś, za co warto produkt Google docenić. O dziwo, pojawienie się Chrome, najbardziej zmotywowało twórców Opery. Przynajmniej taki wniosek można wysnuć, obserwując, jakie zmiany zachodzą w tej przeglądarce, na tle Firefox-a.
Co prawda Firefox przejął funkcję IE6, to jest najbardziej kompatybilnej przeglądarki, którą można odpalić, kiedy jakaś strona nie wyświetla się poprawnie (oczywiście kompatybilność IE6 nie była wynikiem dobrej pracy programistów, lecz monopolu). Był pierwszym, który przetarł szlaki, jednak od czasu jego świetności sporo się na rynku przeglądarek się zmieniło. Co prawda twórcy Firefoxa pod naciskiem konkurencji dwoją się i troją, zmieniają plan wydawniczy, wydają listę najbardziej spowalniających przeglądarkę rozszerzeń, powołują grupę programistów, którzy są odpowiedzialni jedynie za zmniejszenie zużycia pamięci RAM, jednak efekty, jak na razie, wciąż są mizerne. Bo choć inicjatywa z listą najbardziej spowalniających rozszerzeń jest interesująca, to niewiele to zmienia, biorąc pod uwagę, że goły Firefox 4.0.1 bez jednego chociażby rozszerzenia, jest najbardziej mułowata przeglądarką z całej trójki. Widać to nawet gołym okiem, w trakcie normalnego użytkowania, bez pomocy benchmarków.
Opera, mimo, że najstarsza z całej trójki, potrafiła zebrać się w sobie i zaczęła doganiać, czy wręcz powoli przegania obecnego lidera wydajności, Google Chrome. Najnowsza wersja beta o numerze 11.50, którą można od jakiegoś czasu pobrać z sieci, zapowiada finalna wersję, jako naprawdę godną uwagi.
Zacznijmy od instalatora, jest naprawdę estetyczny i zawiera kilka ciekawych opcji, między innymi umożliwia instalację Opery do katalogu, np. na kluczu USB, w tzw. wersji portable. Ta opcja idealnie nadaje się do testów, oraz w sytuacji, w której nie chcemy Opery używać jako głównej przeglądarki. W razie potrzeby wystarczy skasować katalog, nawet nie trzeba robić uninstall. Świetnie się również sprawdzi, kiedy chcemy korzystać z własnej przeglądarki, wraz z cała historią przeglądanych stron, na nie swoim komputerze, np. w szkole, czy w kafejce. Co prawda istnieją wersje portable innych przeglądarek, ale są przygotowywane przez osoby niezależne. Jedynie Opera oferuje taką opcje w trakcie standardowej instalacji.
Po zainstalowaniu Opery, można wreszcie przekonać się, co zmieniło się od ostatniej stabilnej wersji, a pod względem działania zmieniło się sporo. Opera jest naprawdę bardzo szybka, błyskawicznie reaguje na wszystkie polecenia. Muszę przyznać, że po raz pierwszy, kiedy przerzuciłem się na Chrome, miałem okazje uruchomić inną przeglądarkę, która sprawia wrażenie jeszcze szybszej. Szczególnie widać to, kiedy otworzymy jednocześnie kilkanaście zakładek i wszystkie pojawiają się niemal natychmiast.
W testach Peacekeeper, Chrome 12.0.742.100 oraz najnowsza Opera, posiadają niemal identyczne wyniki, z minimalną przewagą Chrome. Warto jednak wspomnieć, że w benchmarku Peacekeeper jedna ze składowych finalnego wyniku, Complex Graphics, nie jest wliczana do średniej, ponieważ według twórców tego testu, funkcja ta nie jest jeszcze wspierana przez wszystkie główne przeglądarki. Po zapoznaniu sie ze szczegółowymi wynikami, okazuje się, że wynik Complex Graphics w oprze jest przeszło dwa razy wyższy, niż w Chrome. Oczywiście Chrome też ma swoje mocne strony, o czym najlepiej przekonać się rzucając okiem na szczegółowe wyniki testów.
Nie wiem na ile ten konkretny test odzwierciedla korzystanie z przeglądarki w warunkach naturalnych, jednak nawet na oko, w trakcie zwykłego przeglądania internetu widać, że nowa Opera jest piekielnie szybka.
Kolejną nowością jest możliwość synchronizowania haseł, wraz z zakładkami, coś co Chrome oferuje już od jakiegoś czasu, a Firefox od najnowszego wydania. Rzecz może nie najbezpieczniejsza, ale bardzo przydatna, kiedy ciągle korzysta się z więcej niż jednego komputera. Z moich doświadczeń wynika, że bezobsługowość synchronizacji w Chrome na razie nie ma sobie równych, ta sytuacja jednak w każdej chwili może się zmienić. Różnice powoli się zacierają.
Twórcy Opery pracują cały czas nad poprawą kompatybilności z rozmaitymi stronami. Wyświetlanie Google Docs uległo znacznej poprawie, wciąż jednak można trafić na jakieś problemy, co jest odrobinę deprymujące. Dla przykładu, w Google Maps, ładowanie obrazów widoku satelitarnego, podczas przesuwania mapy działa z wyraźnym opóźnieniem, co trochę irytuje.
Inne zmiany mają charakter bardziej kosmetyczny, jak przeorganizowanie okna szybkiego wyboru zakładek Speed Dial czy umożliwienie instalacji rozszerzeń specjalnie dla tego widoku, dzięki czemu przełączając się na Speed Dial jednym rzutem oka, możemy zapoznać się z np. prognozą pogody.
Na potrzeby wydań testowych, Opera uruchomiła nowy kanał, Opera Next. Znajdziemy tam zawsze najnowsze wydanie testowe przeglądarki. Co ważne, instalacja Opery Next jest niezależna od wersji stabilnej (nie zastępuje jej) i będzie się uaktualniać automatycznie do najnowszej wersji testowej. Można więc mieć stabilne wydanie Opery i najnowszą betę, bez obawy o konflikt pomiędzy nimi.
Czy Opera ma szanse z Google Chrome? Pod względem wydajności na pewno, ale czy sprawdzi się w warunkach bojowych? Google ma jedną ogromną przewagę, tworzy własną przeglądarkę i jest jednocześnie dostawcą całej gamy bardzo użytecznych produktów. Dla osoby, która często korzysta z produktów Google, zmiana przeglądarki, na taką, która nie w pełni poprawnie obsługuje te produkty nie wchodzi w grę. I to jest chyba jedyna rzecz, która zatrzyma mnie przy Chrome, najlepsze wsparcie dla produktów Google, jak chociażby nowości opisane przez Gniewomira.
Jednak na pewno warto mieć Operę na uwadze. Ostatnimi czasy rozwija się bardzo dynamicznie, nadrabiając zaległości. Dodatkowo Opera posiada wiele ciekawych funkcji out of the box, jak gesty, pobieranie plików torrent, czy Opera Unite. Część z tych funkcji można dodać zarówno do Chrome jak i Firefox za pomocą rozszerzeń, jeśli ktoś ich potrzebuje, a mimo wszystko Opera mu nie pasuje.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu