Felietony

Notebooki, których na próżno szukać w naszych sklepach

Mateusz Stach
Notebooki, których na próżno szukać w naszych sklepach
Reklama

Śledząc nowinki w świecie laptopów, nierzadko natykam się na model niedostępne w Polsce.

Ostatnim przykładem niech będzie premiera odświeżonych ultrabooków LG Gram. Czytając o dwóch modelach – 13 i 15 cali – wyposażonych w czterordzeniowe procesory Intel ósmej generacji, chciałoby się mieć możliwość wzięcia ich pod uwagę przy zakupie. Zwłaszcza, że nawet większy z nich ma obudowę wykonaną z magnezu i waży niewiele ponad 1 kilogram. Jak widać nazwa Gram zobowiązuje.

Reklama

Przyznam, że wybrałem akurat model LG z premedytacją. Albowiem w czasach, gdy firma ta sprzedawała swoje laptopy w Polsce, skusiłem się na jeden z jej produktów i do dziś go bardzo dobrze wspominam. Wierzcie mi, w 2009 roku można było pomarzyć o 13- calowym laptopie z dosyć wydajną kartą graficzną, a to właśnie oferował LG P310. Zniknięcie laptopów tej firmy z naszych sklepów do dziś pozostaje jedną z większych zagadek.

Trochę łatwiej uzasadnić decyzje o wycofaniu swoich laptopów z Europy takich marek jak Samsung czy Sony. Obie znikły w 2014 roku, gdy tylko zaczęło się okazywać, że rynek notebooków jest nasycony, a użytkownicy mają niewiele bodźców do przesiadki na nowy sprzęt. Przeżywające wtedy kryzys Sony było na tyle radykalne, że wydzieliło markę Vaio i sprzedało ją lokalnemu konsorcjum. Samsung natomiast okazał się w swoich wyborach bardzo pragmatyczny. Na chwilę przed wyprowadzką dzielnie walczył o udziały w rynku, osiągając nawet trzecie miejsce w rankingach sprzedaży. Potem jednak stwierdził, że ten biznes jest zbyt niskomarżowy. Popatrzmy na laptopy Samsunga dostępne w Stanach Zjednoczonych takie jak Odyssey. Łatwo o wniosek, że firma generalnie nie przykłada się akurat do tego segmentu.

Czy to się opłaca?

I tu dochodzimy być może do sedna problemu. Kurczący się rynek laptopów i szerzej, komputerów osobistych jest jedną z przesłanek do podejmowania trudnych decyzji przez producentów. Spójrzmy na raporty dotyczące popularnych modeli laptopów opublikowane przez porównywarki ceneo i skąpiec. Dominują tam najtańsze rozwiązania, do 2000 PLN, a zainteresowanie modelami kosztującymi powyżej 4000 PLN jest mizerne. I to pomimo rzekomego wzrostu zainteresowania modelami hybrydowymi oraz przeznaczonymi dla graczy. Nie dziwi więc, że nasz rynek wiąż nie jest atrakcyjny dla takich marek laptopów jak Razer. A i Dell oferowanie u nas rozwiązań Alienware traktuje po macoszemu.

Co ciekawe, wzrosty notowane są w sprzedaży laptopów dla firm. Kupowane przez korporacje komputery u nas znane są przede wszystkim z serwisów aukcyjnych oraz sklepów, które zajmują się sprzedażą modeli z tzw. outletu i poleasingowych. Wydaje się, że popularność tego typu, obarczonych większym ryzykiem ofert, też nie zachęca do inwestowania w różnorodność dystrybuowanych w Polsce notebooków.

Koniec końców, w zglobalizowanym świecie osoby mocno zdecydowane na zakup konkretnego komputera mogą go w bardziej lub mniej skomplikowany sposób kupić zagranicą. I nie chodzi tu tylko o chińskie produkty takie jak Xiaomi Mi Notebook. Swoją drogą ciekawe, czy doczekamy się polskiej dystrybucji ultrabookó Xiaomi? Tak jak doczekaliśmy się oficjalnej sprzedaży i autoryzowanego serwisu smartfonów tej popularnej marki.

Źródła: ceneo, skapiec, crn

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama