Według doniesień TMT Finance, spółka musiała wynająć bank do obrony przed wrogim przejęciem.
Współczesna kondycja rynków finansowych na całym świecie jest nie do pozazdroszczenia. Akcje wielu firm znajdują się na najniższym pułapie w historii. W takiej sytuacji znalazła się m.in. fińska Nokia. Cena za jedną akcję spadła w marcu aż do 2,20 euro, co oznacza, że w stosunku do lutego 2019 r. firma straciła aż 50 proc. swojej wartości. Przecieki sugerują, że niezidentyfikowany podmiot chciał wykorzystać niską cenę po to, by dokonać na przedsiębiorstwie wrogiego przejęcia.
Czy to koniec? Nie. Nokia sięga po pomoc banku
Dla tych, którzy nie wiedzą, na czym polega wrogie przejęcie, już spieszę z wyjaśnieniami. W skrócie polega to na tym, że wykorzystując bądź doprowadzając do znacznego obniżenia akcji firmy X, firma Y wykupuje taki pakiet akcji, który pozwala na samodzielną kontrolę nad przejmowanym przedsiębiorstwem. Następstwa wrogiego przejęcia mogą być różne - przejmowana firma może dalej operować pod kontrolą nowego zarządu, może zostać wcielona w struktury atakującej spółki, a także, co zdarzało się na rynku już niejednokrotnie, przejęcie ma na celu zakończenie działalności konkurencji.
Sposobów obrony przed przejęciem jest kilka, a jeden z nich to dokapitalizowanie przedsiębiorstwa, co skutkuje podniesieniem cen akcji i w rezultacie znacznie utrudnia proces przejęcia. Tą właśnie drogą poszła Nokia. Na jej prośbę Citi Bank stworzył umowę na przekazanie równowartości 17,4 mld dolarów. Inwestorami mają być fundusze typu private equity - KKR, Apollo i Blackstone. Taktyka przyniosła zakładany rezultat - po doniesieniach o dokapitalizowaniu spółki ceny akcji poszły w górę o 12,5 proc.
Kto chce źle dla Nokii? Może nikt...
Jak zapewne widzicie, rynki finansowe są bardzo podatne na plotki i przecieki. Nokia, choć nie komentuje całej sprawy, mogła po prostu wykorzystać historię o rzekomym wrogim przejęciu jako pretekst do dokapitalizowania spółki, podniesienia cen akcji i co za tym idzie - przetrwania trudnych czasów. Pamiętajmy bowiem, że Nokia, jako firma (nie jako marka telefonów) odpowiedzialna jest m. in za budowę infrastruktury 5G i na rynku musi konkurować z takimi potęgami jak Huawei, Ericsson czy Vivo. Jako, że kluczowe decyzje odnośnie wdrożenia tej technologii (np. aukcje na częstotliwości) zapadają właśnie teraz, Nokia nie może sobie pozwolić na "przespanie" tego okresu. Lecące w dół ceny akcji nie stawiałyby jej w dobrym świetle jako wiarygodnego partnera technologicznego np. dla operatorów.
Źródło: Puls Biznesu
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu